Najdłuższy jard

Poznajemy go, gdy jest już na rozdrożu i raz za razem wybiera zły kierunek. Wielokrotnie. Paul Crewe to były zawodowy gracz futbolu. Bywał na okładkach ilustrowanych magazynów, zgarniał wielomilionowe gaże za reklamy, był na topie. Sprzedał mecz i od tego momentu staczał się po równi pochyłej pijąc, imprezując. Teraz jest na utrzymaniu jednej z zamożnych przyjaciółek, ale i ta przystań ma zaraz spłonąć. Po kolejnej kłótni przypieczętował swój los pijąc wódę, ścigając się z policją, by zaraz po tym wdać się w bójkę z funkcjonariuszami prawa. Trafia do zakładu karnego, gdzie oczkiem w głowie naczelnika jest pół zawodowa futbolowa drużyna złożona ze strażników. Paul ma sklecić ekipę przeciwników z osadzonych i rozegrać pokazowy mecz. Nie może tu oczywiście być mowy o wygranej… Na pewno?

Dla fanów amerykańskiego futbolu Najdłuższy jard jest tym, czym dla fanów piłki nożnej Ucieczka do zwycięstwa Johna Hustona. Nawet uwarunkowania fabularne są jakby podobne, chociaż nie zagłębiałbym się za bardzo w szukanie tych znaczących, bo nie ma jak porównywać sytuacji Roberta Hatcha (Sylvester Stallone) i Paula Crewe (Burt Reynolds, nominowany za tę rolę do Złotego Globa). Jednak wracając do tła, a w zasadzie producenckich decyzji co do wypełnienia drugiego planu gwiazdami sportu, ów fan powinien być usatysfakcjonowany. Pittsburgh Steelers, New York Giants, Los Angeles Rams i wiele innych to macierzyste kluby aktorów – więźniów i aktorów – strażników (jest tu i Ray Nitschke, jeden z bardziej utytułowanych graczy NFL), którzy oczywiście odnaleźli się świetnie w swoich rolach.

Najdłuższy jard przemawia więc lepiej do widza zorientowanego w temacie, czyli przede wszystkim fana zbierającego karty z futbolistami, a i sam Burt Reynolds to przecież 200% Amerykanina w Amerykaninie. Reszta to dramat o facecie, który w więzieniu zawiąże prawdziwe przyjaźnie, dojrzeje i w końcu dorośnie. Burt Reynolds gra tu Reynoldsem, którego znacie, a w prologu, jakby autotematycznie wywołuje z przyszłości swój najbardziej rozpoznawalny wizerunek „bandyty” z filmu Mistrz kierownicy ucieka i rozpoczyna film ucieczką i samochodowym pościgiem.

Robert Aldrich, który największe sukcesy reżyserskie miał już za sobą, nie odpuścił i tym razem. W dramacie sportowym o delikatnym zabarwieniu komediowym przedstawił obraz sportowca, byłego gwiazdora, który nie potrafi się odnaleźć w świecie pozasportowym. Stąd i wszystkie kłopoty głównego bohatera, który zmaga się z problemem z alkoholem, depresją, kolejnymi porażkami. Crewe w zakładzie karnym spotyka jeszcze kilka postaci, byłych sportowców, którzy tak jak i on nie poradzili sobie bez trenera (tutaj uderza gorzki wydźwięk filmu). Najdłuższy jard to zręczne połączenie dramatu, filmu sportowego i komedii i każdy z tych gatunków jest rzetelnie przedstawiony. Nie ma tu pajacowania, kuriozalnych zagrań czy tego wszystkiego co można uświadczyć w przaśnym remake’u z Adamem Sandlerem z 2005 roku. Najdłuższy jard to porządne kino i majstersztyk w technice montażu w scenach na boisku. Mowa tu głównie o ostatnim meczu i tytułowym „ostatnim jardzie”, czyli finałowej akcji filmu.

Polecam.

7/10 - dobry

Czas trwania: 121 min
Gatunek: dramat, sportowy
Reżyseria: Robert Aldrich
Scenariusz: Tracy Keenan Wynn, Albert S. Ruddy
Obsada: Burt Reynolds, Eddie Albert, Ed Lauter, Michael Conrad, James Hampton
Muzyka: Frank De Vol
Zdjęcia: Joseph F. Biroc