Jednym z największych fanów wydanego w 1830 roku Kernoka pirata był Honore de Balzac. Co mogło ująć autora Ojca Goriota w awanturniczych przygodach brutalnego Kernoka? Cóż, to raczej zrozumiałe. Krew, śmierć, walka na morzu, namiętności i przede wszystkim przygoda, to wszystko musiało być wówczas bez mała zajmujące.
Eugène Sue rzeczywiście debiutował swoim Kernokiem w 1830 roku, ale zanim powieść ukazała się w całości, była publikowana w odcinkach we francuskiej gazecie, tygodniku La Mode. Czy to tam Balzac z wypiekami na twarzy zaczytywał się w krwawych pirackich eskapadach? Niewykluczone.
Twarde życie pirata, który zna swoje przeznaczenie.
A dzisiaj historia wraca do nas pod postacią komiksu. To, co rzuca się po pierwsze w oczy to warstwa wizualna. Trzeba to napisać od razu, ilustracje, ale głównie te duże, najczęściej zajmujące całą planszę, są wybitne. Pierwszy raz miałem do czynienia z takim stylem, a zarazem pierwszy raz miałem kontakt z pracą Alessandro Corbettiniego.
Corbettini w tym albumie operuje tylko czernią. Te ilustracje, rysunek marynistyczny, są imponujące. Nie tylko, bo w połączeniu z tak fantastycznie odwzorowanym morskim żywiołem, to jedna z bardziej spektakularnych prac jakie ostatnio widziałem. Pisząc szerzej mam tu na myśli ilustracje w stylu malarskim, gdzie rysunki okrętów (przy ich szczegółach) są ściśle związane z całym tłem, zarówno z pejzażem morskim, jak i z niebem. To nieustannie przenika, a czerń i biel przy niebywałym opanowaniu gradientu w pełnej rozpiętości robi ogromne wrażenie.
Śmierć, pojedynki, fortuna na morzu. Komiks, który nie traci tempa.
Okręty, które przebijają się przez fale czasem niczym kolosy dominują w swoich dumnych kształtach na tle morskich portów. Bywa, że są zwarte ze sobą w bitewnym szale. Te wszystkie obrazki z powodzeniem mogłyby przyozdobić niejedną knajpkę umiejscowioną gdzieś w nadmorskiej mieścinie. Tego bym Corbettiniiemu życzył. Ale te morskie pejzaże wspaniale komponują się też postaciami. Tutaj, przy rysunku, który wchodzi na pole karykatury, świetnie się wszystko uzupełnia. Bohaterowie są najczęściej przedstawieni w ruchu, dynamicznie, wściekłe. Poziom ilustracji zaskakuje na każdej stronie.
A treść? Karnak to pirat brutalny, innym kapitanem być nie może dzierżąc władzę nad taką załogą. Złożona z wyrzutków, określana jako kosmopolityczna ekipa (rzeczywiście tak jest), stanowi trzon Krogulca. Jest tu kilka fajnych momentów w scenariuszu (warstwa literacka na plus), ale głównie, raczej, to komiks do oglądania, śledzenia tej morskiej (rozpisanej na kilkanaście stron) bitwy, niż do wyczekiwania nagłych zwrotów w akcji.
Frederic Brremaud wykonał robotę porządnie, to historia prosta i potrafi być miejscami porywająca. Za to jeszcze od strony tekstu robotę na pewno robią cytaty z literackich klasyków w każdym rozdziale. Narzucone na duże plansze przy wspomnianych już przepięknych morskich ujęciach, wypadają fantastycznie.
Rysunki: Alessandro Corbettini
Tłumaczenie: Jacek Bartecki
Ilość stron: 96
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Scream Comics
Format: 240 x 320 mm

