Legenda Lylah Clare

Kim Novak w 1968 roku była już po swoich największych sukcesach, a zbliżające się lata 70. z pewnością nie były dobrym czasem dla aktorki z typem urody Marilyn Monroe. Robert Aldrich natomiast mógł po sukcesie Baby Jane poczuć się na tyle pewnie w swojej roli, że sądził iż stał się typem twórcy, który wyciąga z niebytu przebrzmiałe gwiazdy. Niestety, o ile ta sztuczka udała się z Bette Davis, z Kim Novak już zdecydowanie nie. Plan i scenariusz Legendy Lylah Clare był wprawdzie ambitny, ale dla Novak, która wypadła nad wyraz pretensjonalnie i groteskowo, okazał się chyba aż nadto wymagający. W potrójnej (!) roli aktorka mierzy się z legendą fikcyjnej ikony kina, tytułową Lylah Clare. Tytuł wypada postawić w szeregu tych obrazów, przy których reżyser podejmuje walkę z branżą lub po prostu demaskuje niektóre zachowania, piętnuje sytuacje, stara się pokazać kulisy sławy. Wielki nóżCo się zdarzyło Baby Jane?, późniejsze Zabójstwo siostry George i właśnie Legenda Lylah Clare to jego nieoficjalna batalia, gdzie oskarżycielski ton wymierzony jest w wielkie wytwórnie, pokazuje zaplecze, zakulisowe gierki, w końcu, przedstawia ten moment w życiu gwiazd, gdy nikt już nie zwraca na nie uwagi, trzymają się kurczowo sławy, albo, jak w tym przypadku, amatorki chcą wskoczyć na głęboką wodę nie potrafiąc jeszcze pływać. Robert Aldrich jasno bowiem wskazuje, że w Hollywood, by do czegoś dojść, trzeba liczyć tylko na siebie, nie można polegać na sentymentach, być delikatnym.

Legenda Lylah Clare to po prawdzie rozwinięty do pełnego metrażu jeden z odcinków telewizyjnej antologii The DuPont Show of the Week emitowanej w amerykańskiej stacji NBC od września 1961 roku do sierpnia 1964 roku. Epizod o Lylah Care zadebiutował na antenie w maju 1963 roku, a oryginalnie w „legendę” i aspirującą do tego miana wcieliła się Tuesday Weld. Sama opowieść dotyczy prób wskrzeszenia wspomnianej ikony, bo trzeba wiedzieć, że fikcyjna Lylah Care była gwiazdą wielkiego formatu. Uwielbiana przez widzów, prasę, krytyków. Kulisy jej śmierci są owiane tajemnicą. Po 20 latach od śmierci w producenckich głowach zaświtała genialna myśl, żeby (przede wszystkim) raz jeszcze zarobić na Clare. Wiatru w żagle dodała informacja, że została znaleziona bliźniaczo wyglądająca dziewczyna, nowa w branży, ale to przecież można jeszcze wyćwiczyć. Elsa Brinkmann pojawia się znikąd, jest nieśmiałą, lekko wycofaną dziewczyną, a teraz dostaje na tacy wszystko. Machina została uruchomiona. Elsa zakochuje się w Lewisie Zarkenie (Peter Finch), mężu po Clare, który ma film wyreżyserować.

Ponura satyra na Hollywood, a tak trzeba odczytać Legendę Lylah Clare ma jasne przesłanie. Jeśli byłeś niewinny, to środowisko cię zepsuje. Jeżeli miałeś jakiś talent, to studio wyciśnie cię jak cytrynę, a później rzuci w kąt dając ci przez chwilę nacieszyć się blaskiem. Efektem tych działań jest zataczające się koło historii. W finale Elsa Brinkmann prezentuje się wprawdzie jak autentyczna Lylah Clare, ale cenę płaci za to ogromną.

To rzeczywiście nie jest najlepszy film Roberta Aldricha, a Kim Novak niestety pogubiła się zupełnie w odgrywanej roli. Być może zaważyła tu trzyletnie przerwa aktorki od występów przed kamerą (poprzedni film Kim Novak to Miłosne przygody Moll Flanders z 1965 roku w reżyserii Terence’a Younga, równie chłodno przyjęty przez krytyków i publiczność), a rola u Aldricha miała skądinąd bardzo wymagającą formułę.

Podejrzewam, że Jeanne Moreau, którą Aldrich przedstawił jako swój pierwszy wybór, wypadałaby zdecydowanie lepiej, bardziej intrygująco i zadziornie. Koniec końców Legenda Lylah Clare to słabej jakości gra stereotypami, melodramatyczny w tonie i całkowicie pozbawiony emocji traktat o Hollywood, gdzie umiera radość, miłość i pasja. O Legendzie Lylah Clare źle wypowiadali się prawie wszyscy, film nie przyniósł zysków, ale Aldrich myślami był już gdzie indziej. Za sprzedane prawa do Parszywej dwunastki, swojego największego komercyjnego sukcesu, otworzył własne filmowe studio, czyli coś o czym marzył od zawsze. Teraz, chociaż wciąż w Hollywood, to uniezależniony od wszystkich, mógł kręcić tak jak chce. Pierwszym filmem stworzonym w nowym studio, a sprzedanym pod dystrybucję American Broadcasting Company było Zabójstwo siostry George, jego najodważniejszy film w karierze na dzień dobry opatrzony kategorią X.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 130 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Robert Aldrich
Scenariusz: Robert Thom, Edward DeBlasio, Hugo Butler, Jean Rouverol
Obsada: Kim Novak, Peter Finch, Ernest Borgnine, Milton Selzer, Rossella Falk
Zdjęcia: Joseph F. Biroc
Muzyka: Frank De Vol