Stary cybuch i jedwabna pończoszka

Cudne rysunki wchodzące na pole karykatury. Przy stylu, który przypomina mi ten Disneyowski, trochę na pół realistyczny, dostajemy opowieść kryminalną, zabawną, z mało niestety angażującym śledztwem. Wydaje mi się, że Etienne Willem mógłby przy swojej kresce pójść dalej i przenieść album na grunt antropomorfizacji. To, być może, podniosłoby rangę i mógłbym ocenić album lepiej.

Stary cybuch i jedwabna pończoszka nadrabia jednak angielskim klimatem i tymi dobrze zagranymi schematami. Londyńska aura zahacza nie tylko o sprawy kulturowe, do gry zostaną zaprzęgnięte prawdziwe kryminalne tuzy (z obu stron barykady). Jest wspominany Sherlock Holmes, gdzieś tam możemy znaleźć ślad pana Hyde’a. Idąc dalej, są i postaci historyczne. W trzecim epizodzie (Stary cybuch i jedwabna pończoszka to integral składający się z trzech części), który jest prequelem i wypada najciekawiej, wystąpi nawet Gandhi!

Stary cybuch i jedwabna pończoszkaSolidny, ale jeden z wielu.

Jest to więc mariaż kryminału, zabawnych puent, ciągłej gonitwy po wątkach. Sprawy, który wydają się proste, z czasem urastają do rangi globalnej i takiej, które mogą namieszać na arenie międzynarodowej. Zbrodnie są poważne, ale nierzadko podane w formie pastiszu.

W centralnym punkcie jest on, wielki, niemieszczący się w kadrze nadinspektor Arbuckle (w trzecim epizodzie Arbuckle piastuje jeszcze funkcję inspektora), który sprawia wrażenie raczej niegramotnego (jest nawet porównany do słonia), ale gdy zerwie się do akcji, to jest nie do zatrzymania.

Kolor, komizm, karykatura. Stary cybuch i jedwabna pończoszka jako pastisz kryminału.

Sprawy kryminalne jednak męczą, motywy się nawarstwiają, tutaj nie znalazłem emocji. Więcej wychodzi z urokliwego rysunku, zabawnych (wspomnianych już) karykaturalnych form. Ten brak emocji przy zagadkach wynika raczej stąd, że ich rozwiązanie zawsze wyskakuje z rękawa, nie sposób w nich rzeczywiście uczestniczyć, raczej po prostu dowiadujemy się o ich przebiegu śledząc akcję. Musimy więc uwierzyć na słowo scenarzyście.

Etienne Willem jako autor (scenariusz i ilustracje) sprawnie balansuje pomiędzy tym pastiszem, a poważnym kryminałem. Willem wtrąca też przytyk do brytyjskiej polityki kolonialnej (grabienie tożsamości kulturowej i wywożenie tych „gratów” do brytyjskich muzeów) ale i umieszcza garść (już sympatycznych) odniesień do brytyjskości jako takiej (herbatki i takie tam). Porządny album, ale bez większego polotu.

Patryk Karwowski
Scenariusz: Étienne Willem
Rysunki: Étienne Willem
Tłumaczenie: Paweł Łapiński
Korekta: Małgorzata Kuśnierz, Katarzyna Osenkowska
Ilość stron: 160
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Egmont
Format: 216 x 285 cm