Threads

Przerażająco surowy, nie daje wytchnienia, nie daje też nadziei. Przy uderzeniu bomby atomowej upadają królestwa, mało istotne są takie bzdury jak monarchia, stan portfela. Mało istotne jest też to, czy wierzysz w jednego Boga, w dwóch, w latające spaghetti. Na pewno nie jest ważna rasa, strona polityczna, płeć. Nie jest ważne, że miałeś jutro zdawać maturę, czy miałeś mieć egzamin na prawo jazdy, albo w weekend wesele. Nie jest nawet ważne, że nienawidzisz gejów i lesbijek. Każda nienawiść jest tak bardzo mało istotna, bo i tak wszystko spłonie.

To nie może być aktualny film, nie wolno tak pisać. Nie sposób dopuścić do myśli, że znajdziemy się w takim czasie, że będziemy zastanawiać się, w jaki sposób zastosować się do chłodnych instrukcji o „zabezpieczeniu zwłok w schronie”. Zresztą, wówczas, każda instrukcja będzie tylko nic nie wartym zwitkiem papieru.

ThreadsKonflikt nuklearny jako ostateczny cios w ludzkość.

Threads opowiadany jest z perspektywy zwykłych ludzi. To ci ludzie, którzy chcą założyć rodzinę, remontują mieszkanie, myślą o wakacjach. Ale do tych ludzi spływają pierwsze doniesienia z tak odległych dla nich krain jak Iran, który przecież nie leży tak daleko. Dla bomby atomowej to żaden zasięg (akcja filmu dzieje się na wyspach brytyjskich). Zatem od pierwszych newsów o „obronie przez Stany Zjednoczone własnych interesów na bliskim wschodzie”, po „wojska rosyjskie przekroczyły granicę Iranu” wnet przechodzimy do ścisłych rządowych wytycznych dotyczących zachowania się w trakcie konfliktu.

Threads to rodzaj fabularyzowanego paradokumentu. To film o dniach poprzedzających konflikt zbrojny pomiędzy największymi zbrojnymi mocarstwami. Później konflikt eskaluje. Spadają te bomby atomowe. Zimny rzeczowy głos z offu nieustannie relacjonuje sytuację. To narrator, który przygląda się i komentuje upadek ludzkości. Kończą się żywnościowe racje, jest opad radioaktywny, zdeformowane płody. Z miesiąca na miesiąc po wybuchu jest coraz gorzej. Obraz nuklearnej zimy jest potwornością samą w sobie. Horror, apokaliptyczna wizja, katastrofa na każdym etapie umierania, bo o umieraniu jest tu przede wszystkim.

Depresyjna atmosfera nie pozbawia złudzeń. To horror.

Jest więc Threads czymś więcej niż filmem. To wstrząsająca prawda o kruchości cywilizacji. Ponad 40 lat po premierze wyprodukowany przez BBC obraz rezonuje z przerażającą aktualnością. Od pierwszych minut wali po gębie dokumentalną estetyką, a gdy wybucha wojna między NATO a ZSRR i rakiety spadają na Wielką Brytanię, widz nie otrzyma ani chwili ulgi.

Threads

Threads to ostrzeżenie. Krzyk sprzeciwu przeciwko użyciu broni masowego rażenia. To też zaproszenie do dyskusji o ograniczeniu arsenału. Trudno oczywiście polecać taki tytuł, bo wiele obrazków może przyprawić co najmniej o dreszcze. Nawet teraz, te 40 lat po premierze, robią one wciąż ogromne wrażenie. Zresztą… przecież tu właśnie chodzi o wybuch bomby atomowej. Po takim wydarzeniu nie może być happy endu, a film nie może oferować niczego więcej niż rozpacz. Taki seans to rodzaj lekcji z egzaminem z wystawioną oceną niedostateczną dla tych dzierżących władzę. Siadajcie, pała.

Patryk Karwowski
Czas trwania: 112 min
Gatunek: dramat, dokument
Reżyseria: Mick Jackson
Scenariusz: Barry Hines
Obsada: Karen Meagher, Reece Dinsdale
Zdjęcia: Andrew Dunn, Paul Morris