Reżyser i scenarzysta. Swój debiut nakręcił w wieku 26 lat. Od początku kariery dał się poznać jako ten, którego fascynują zakamarki ludzkiej duszy. W szczególności tak często skrywany przez nas mrok. Demony ma każdy i to właśnie Anderson uchyla drzwi, by pokazać co tak naprawdę potrafi tkwić w człowieku. Tu nie chodzi zawsze o zło. Chodzi o pożądanie, pokusy, nałogi, czasem niebezpieczną zazdrość. Reżyser pracując w Hollywood odszedł pd pustych treści. Tym samym daleko mu do kina stricte rozrywkowego. Wydaje się, że komercyjnie powinien polec. Otóż nie! Za przychylną krytyką idą przychylni Andersonowi widzowie. O jego filmach można rozmawiać długo, interpretować w różny sposób, nawet pokłócić się o nie.
MIEJSCE 10
Hard Eight – Ryzykant (1996)
Reżyserski debiut Paula Thomasa Andersona. Opowieść o tajemniczym mężczyźnie, który bierze pod skrzydła życiowego nieudacznika. Czyżby? Czy za postacią Sydneya kryje się ktoś więcej niż przysłowiowy anioł stróż? Pamiętając wszystkie thrillery i dramaty krążące mi w pamięci, cały czas przeczuwałem, że coś musi się zdarzyć. Na pewno John będzie w jakiś sposób wykorzystany. Tylko wyczekiwałem chwili, gdy Sydney w końcu powie „Jesteś mi to winien…”. Rozwiązanie tajemnicy w końcu do nas dociera. Tym samym reżyser już przy okazji debiutu daje się poznać jako ten, dla którego dylematy ludzkiej natury są najważniejszą kwestią w filmach. Twórca lubi grzebać w naszym poczuciu odpowiedzialności, w naszym jestestwie. Czasem najbardziej skrywane tajemnice okazują się być tylko małymi sekretami.
MIEJSCE 9
Magnolia (1999)
Prawdopodobnie najbardziej ambitny film Andersona. Na pewno najbardziej wielowątkowy, o strukturze nie tyle rozrzuconych, co rozszarpanych puzzli. Magnolia to jeden dzień z życia kilku postaci. Film pełen goryczy i smutku. Opowiada o ludziach współczesnej Ameryki, którzy szukają miłości i akceptacji. Według reżysera każdy jej szuka, bez względu na pozycję społeczną i stan ducha. To mądry i dobry film. Wspaniała rola Toma Cruisa.
MIEJSCE 8
Licorice Pizza (2021)
Bieganie, jako gorączkowy atrybut młodości. Pogoń za uczuciem, ucieczka przed nim, potykanie się o własne nogi, spojrzenie jak marzenie, bo w oczy tej jedynej. Taki jest właśnie Licorice Pizza, jeden z nowszych filmów Paula Thomasa Andersona. Celowo nie będę pisać o fabule. bo de facto to tylko lub aż historia pewnej znajomości, a całość łapie się w ramy komedii romantycznej lub nawet melodramatu. Nie napiszę jednak, że obraz stoi obok jakiegokolwiek innego klasycznego przykładu filmu z tego nurtu, bo Paul Thomas Anderson przyzwyczaił nas już do kina, gdzie prezentowanym związkom daleko do bycia „klasycznym”. Jeżeli więc polubiliście chociażby Barry’ego i Lenę (Adam Sandler i Emily Watson) z Lewy sercowy, innej „komedii romantycznej” Andersona z miejsca zakochacie się w Alane (Alana Haim) i Garym (Cooper Hoffman).
Najlepiej pisać o Licorice Pizza skupiając się na własnych emocjach i o tym, co ten konkretny tytuł z nami zrobił. Ja czułem się tu dobrze i bezpiecznie, chociaż byłem wciąż gdzieś na granicy sennego marzenia, a wybudzenia. Nie znam lat 70., ale te przedstawione tutaj przez Paula Thomasa Andersona wabią wręcz nieprzyzwoicie tym, że są bezpretensjonalne, filmowane bez bez nadęcia i bez silenia się na komentarze.
MIEJSCE 7
Boogie Nights (1997)
Film, którego tematyka jako jedynego w filmografii, wydaje się być nieco poza głównym nurtem zainteresowań reżysera. Owszem, patrząc od strony technicznej i realizacyjnej, to wciąż Anderson. Jednak poruszone zagadnienia są już trochę inne. Wszystko dzieje się w latach 70. From zero to hero, czyli historia właściciela niezłego przyrządu (Mark Wahlberg) i jego drogi po szczeblach pornobiznesu. Po pierwszych sukcesach, które wyrąbał sobie własnym „talentem” budzi szacunek wśród ludzi z branży. Później przeradza się to w zawiść i zazdrość konkurentów. Młody aktor i sukces, który na niego spadł, przynosi wiadome skutki. Życie na krawędzi, narkotyki, upadek. Świetny Mark Wahlberg i Julianne Moore. Jeszcze lepszy Philip Seymour Hoffman (chociaż to tylko epizodzik). Jednak gigantem tutaj był Burt Reynolds. Złoty Glob dla mistrza kierownicy i nominacja do Oscara.
MIEJSCE 6
Punch-Drunk Love – Lewy sercowy (2002)
Film do zakochania. To też ten film, który pokazuje że Adam Sandler to utalentowany aktor. Owszem, ma to swoje Happy Madison i zarabia krocie na kloacznych dowcipach w przaśnych komediach. Niech ma, niech zarabia. Ja go lubię i cenię właśnie za Punch-Drunk Love i kilka innych ról dramatycznych. Sandler gra tu drobnego biznesmena szukającego kobiety swojego życia. Nieporadny i zagubiony spotyka w końcu ekscentryczną Lenę (Emily Watson). Pamiętam dokładnie otwierającą scenę w tym filmie. Pamiętam jego spięcie z rodziną. Wyjazd z narzeczoną. Bójkę na ulicy. Widzowie usilnie kierują Lewy sercowy w szufladę z napisem komedia romantyczna. To jest raczej komedia romantyczna w oparach absyntu. Do zakochania, do niezrozumienia. Osobliwe love-story o pasujących do siebie niedopasowaniach.
MIEJSCE 5
Inherent Vice – Wada ukryta (2015)
Poruszając się po omacku próbujemy wraz z głównym bohaterem rozwikłać kryminalną zagadkę, odnaleźć utraconą miłość lub też zrozumieć na czym polega ów wada ukryta. Poznajemy Doc’a Sportello (Joaquin Phoenix), a w zasadzie jego połowę. Druga jest wciąż ukryta za dymem po ostatnim machu. Genialny, z delikatnie pokazaną granica pomiędzy filmowym przedstawieniem paranoi (który jestem w stanie zaakceptować), a zgrywą z niej. I to zdaje się być w ogólnym wymiarze, kluczowym składnikiem filmu. Szczególnie jeżeli chcemy wziąć pod uwagę ileż to fantastycznych i niemożliwych zdarzeń przyjdzie doświadczyć Doc’owi.
MIEJSCE 4
Phantom thread – Nić widmo (2017)
Paul Thomas Anderson pod płaszczykiem eleganckiej odzieży pociągniętej haftem richelieu przedstawił nam wyjątkową, wampiryczną love-story (choć to słowo oczywiście tu nie pada, zresztą tak jak nie padało w Zagadce nieśmiertelności Tonny’ego Scotta). Ważne są już pierwsze sceny. Reynolds znudził się pewną dziewczyną (i łatwo uwierzyć, że to poprzednia „zdobycz”), wyraźnie już się „najadł” jej młodością, siłą witalną, więc wyjechał na wieś w poszukiwaniu kolejnej ofiary. W tym samym czasie siostra Reynoldsa pozbywa się kobiety, która niechybnie mogłaby się stać niepotrzebnym… bagażem. Alma, kelnerka z małej knajpki zapatrzona w mistrza, na początku zachowuje się tak, jak jej maestro zagra. Staje się przede wszystkim modelką, kolejnym wieszakiem na suknie, które ten żywiołowo projektuje, kroi i przymierza. Pracuje od świtu do zmierzchu, a jego uczucie ograniczało się tylko do „obrazu świeżości” i „młodej krwi”, a i to źródełko powoli wysycha. I tu zaczyna się robić ciekawie.
MIEJSCE 3
One Battle After Another – Jedna bitwa po drugiej (2025)
Reżyser, w którego nigdy nie zwątpiłem, jest już specjalistą od kręcenia kina paranoicznego. Nie inaczej jest tutaj. Z rozmachem przedstawił całą powagę i niepowagę sytuacji. Poważne sprawy zestawił z niepoważną czasem drogą do dramatycznych rezultatów. Ale to tylko jego, twórcy, sposób kręcenia. Formalizm Paul Thomas Anderson ma to do siebie, że przez ten wyrywny i zadziorny sposób filmowania, specyficzny sposób przedstawiania aktorów i aktorek, ciąg frymuśnych epizodów, część widzów może odbierać to jako komedię. Jest to jednak taka komedia jak wtedy, gdy facet biegnie spóźniony i co rusz się o coś potyka, wpada w kałużę, na przechodniów. Z boku jest to może zabawne, ale sytuacja jest przecież nie do pozazdroszczenia.
MIEJSCE 2
There Will Be Blood – Aż poleje się krew (2007)
Epickie dzieło o bezwzględnej sile pieniądza. W zasadzie o człowieku zachłannym, broczącym w krwi zaciągniętej z ludzkiego cierpienia. Wszystko po to, by wyścielić swoje życie studolarówkami. W roli spadającego w odmęty szaleństwa wystąpił genialny Daniel Day-Lewis. Obłęd, który pokazuje nie polega na tym, że szarpie, wrzeszczy i rzuca piorunami. On po prostu patrzy demonicznym wzrokiem, a widz kuli się w fotelu. Głębiej i głębiej. Jednak Aż poleje się krew, to nie tylko opowieść o poszukiwaczach złóż nafty. To również opowieść o kaznodziei (Paul Dano). Charyzmatyczny wieszcz słowa bożego trzymający w ryzach społeczność, wydaje się być murem nie do przebicia. Walka z mroczną stroną człowieka, walka z pragnieniami, z marzeniami. Wielki film.
MIEJSCE 1
Master – Mistrz (2012)
Film nadający się do interpretacji na wielu płaszczyznach. Dla mnie jest to przede wszystkim historia narodzin zła. Oprócz tego mamy tu opowieść o wpływie niszczycielskiej sile na jednostki niezdolne do samodzielnego myślenia. Anderson zabiera się w Mistrzu za wszystko, co uwielbia w naturze człowieka. Pożądanie, nałogi, ból, samotność, szaleństwo. To wszystko zaś prezentują dwaj główni bohaterowie filmu, Freddie Quell (Joaquin Phoenix) i Lancaster Dodd (Philip Seymour Hoffman). Uczeń i mistrz (czyżby?). Freddie, były marynarz, nie potrafi się odnaleźć po skończonej wojennej tułaczce. Na swojej życiowej drodze spotyka wizjonera i duchowego przywódcę „rodziny”. Na to wszystko nakłada się wspaniała psychodeliczna muzyka i niezwykłe ujęcia operatora Mihaia Malaimare Jr.’a.










