Śmieci

To komiks w pewnym punkowym anturażu, tak go odbieram. Na poły autobiograficzny, bo zahaczający o epizod z życia artysty, gdy parał się przez chwilę tym niedocenionym zawodem. Autor zapewnia, że wszystkie rzeczy się wydarzyły, ale po prawdzie nie ma w nich nic takiego dziwnego. Ot, przypadki z zakładu pracy. W każdym zawodzie (który w jakiś sposób związany jest z ustawicznym przemieszczaniem się) znajdzie się miejsce na jedną anegdotę w tygodniu. Kumpel przytarł samochodem o budynek, ktoś wpadł w kałużę, facet z innej zmiany miał kolizję z przechodzącą przez ulicę krową. Podaję tylko przykłady, bo w Śmieciach są inne incydenty. Niemniej klucz jest ten sam. Backderf kreśli ten trudny i wymagający zawód z polotem, wkłada serca w bohaterów i w charakterystycznym dla siebie stylu wypełnia całość taką awanturniczą (awanturniczą dla amerykańskich przedmieść) treścią.

Gdyby szukać jeszcze porównań, musiałbym sięgnąć po dorobek telewizyjny i modny ostatnio trend o tworzeniu programów, które trzeba zamknąć w nawiasie „reality show”. Śmieciarze, złomiarze, kurierzy i wiele wiele innych zawodów (lub zajęć zarobkowych), w których każdy dzień jest inny i trudno mówić o rutynie. Każdy dzień przynosi nową przygodę.

ŚmieciPraca w młodości czyli doświadczenie, które buduje.

I w Śmieciach Backderfa jest podobnie. W zasadzie robi się to samo, ale kontakt z ludźmi i drobne incydenty pozwalają zdolnemu autorowi ubrać je w szereg humorystycznych epizodów. Czasem są to epizody rzeczywiście zabawne, często zmuszające do refleksji.

Śmieci zostały wydane w tym formacie na rynku zachodnim w 2015 roku, w pierwszej wersji (50 stron) ukazały się w 2002 roku. Jednak został tam zachowany vibe z amerykańskiego tak rozpoznawalnego filmowego storytellingu. Szczególnie mam tu na uwadze film Menażeria z 1978 roku. To był przecież taki zbiór gagów, akurat od uniwersyteckiej braci. Porównanie jest dla mnie o tyle ważne, że właśnie przy nim przejdziemy do stylu. Gdzieś tam pod skórą Śmieci, które mienią się współczesnością (sporo rozpoznawalnych przedmiotów jasno to wskazujących) leżą wciąż, moim zdaniem, lata 70.

Po pierwsze nie mogłem odpuścić tego wrażenia patrząc na manierę Backderfa przy rysowaniu postaci. Oczywiście z tyłu głowy miałem zapewne wciąż przeczytane wcześniej Kent State: Czworo zabitych w Ohio o dramatycznych wydarzeniach z maja 1970 roku. A teraz, w Śmieciach, widzę te same postaci. Cóż, najwyraźniej Backderf, rocznik 1959, nie może wyjść z pewnego schematu (albo raczej sam styl rysowania wrzuca go w ten schemat). Taka natura Backderfa. Nie jest to jednak żaden zarzut, a moment świadczący o pełnej autorskości.

Śmieci to komiks pełen ironii, ale też gorzkich obserwacji.

Pisany i rysowany z werwą przemyca pod płaszczykiem lekkiej komedii obyczajowej wiele istotnych kwestii. Oczywiście tą najważniejszą jest sprawa śmieci jako takich. Tutaj Backderf posuwa się dalej, bo umieszcza w albumie strony, które traktują o samych odpadkach w kontekście ich wytwarzania. Dane mają nas zmusić do zastanowienia się i spojrzenia na skalę problemu. Komiks oczywiście nie sprawi, że ktoś zmieni zachowanie, ci najmniej świadomi zagrożeń oraz ci niesegregujący odpadów, raczej po to medium nie sięgną.

Śmieci nie mają przybliżyć kulisów tego konkretnego zawodu. Sam zawód też nie będzie przedstawiony w innym niż zwykle świetle. Śmieci jakie są, każdy widzi. Główny bohater też raczej się nie zmieni. To był po prostu ten moment w życiu, gdy poznał ciężką robotę, ciekawych ludzi. Esencją są oczywiście treści, które idą „obok”. Nastawienie kolegów z pracy do polityki, „klientów” do samych śmieci, segregacji odpadków, układów w pracy i w mieście, sytuacja w firmie, stosunek kadry zarządzającej do pracowników. Bardzo ważny jest też głos z ulicy. Podsłyszane historie, zaobserwowane zachowania, pewne sytuacje, które zadają kłam rzeczywistości poza zakładem pracy. Podobnie jak u Guy’a Delisle’a w jego Kronikach z młodości gdy pracował w fabryce papieru, podobnie jak u mnie, gdy pracowałem w młodości w Pepsi na magazynie. To są chwile, których się nie zapomina i w jakiś sposób odciskają piętno na życiu.

Patryk Karwowski
Tytuł oryginału: Trashed
Rysunki: Derf Backderf
Scenariusz: Derf Backderf
Tłumaczenie: Grzegorz Ciecieląg
Ilość stron: 240
Oprawa: twarfa
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Format: 155 x 235 mm