Ostatni komers

O młodości można opowiadać w różny sposób. Najprościej jest szokować i chociaż widzowie znają już te sztuczki i wiedzą, że takie filmowe zabiegi służą tylko temu, aby tytuł był kontrowersyjny, to twórcy wciąż uprawiają ten rodzaj kina. Dawid Nickel, reżyser filmu Ostatni komers, robi to inaczej. Robi to w sposób jakiego w Polsce jeszcze nie było, albo przynajmniej ja sobie nie przypominam. Dawid Nickel z niebywałą dozą empatii i sympatii do swoich bohaterów pozwala im na ekranie żyć i trawić własne problemy. Owszem, to bolesne, ale tylko w ten sposób mógł zachować się uczciwie. Nie przeszkadza, obserwuje. Nie pozwala również wtrącać się dorosłym którzy i tak by tego nie zrobili, bo są z innego pokolenia i sami kłopootów mają tyle, że lepiej żeby z nimi nie wchodzili w kadr. Ostatni komers to historia kilku uczniów z ostatniego roku w gimnazjum. Przed nimi kolejne lata nauki, kolejne ważne decyzje, ale próżno u nich szukać zacięcia na edukację. Nie to jest to bowiem istotne, skoro tyle ważniejszych spraw rozgrywa się w głowie i sercu. Za szybka ciąża, za szybkie zakochanie, źle ulokowane uczucia, tłumienie, strach przed wyjściem z cienia, niemożność przepracowania własnych traum, ściana problemów, których nie da się obejść, przeskoczyć, rozwiązać.

Dawid Nickel wygrywa melodię powoli, pozwala wybrzmieć tematom i wyjaśnię, że przedstawione bolączki są najważniejsze dla tych bohaterów, bo są przede wszystkim ich sprawami. To truizm, ale niezwykle istotny dla przekazu. Ich (filmowych bohaterów) naprawdę nie interesuje ani sytuacja w kraju, ani to czy wyjdziemy czy zostaniemy w Unii Europejskiej. Mało ich obchodzi inflacja, gdy świat wywraca się do góry nogami, a Ty musisz powiedzieć światu, że cały czas udawałeś. Niezwykłą czułością i w niezwykle wrażliwy sposób reżyser podchodzi też do sposobu filmowania akcji. Zawsze blisko postać, zawsze z tymi mocnymi kolorami w zdjęciach autorstwa Michał Pukowca (na uwagę zasługuje też warstwa muzyczna filmu). Nickel potrafi mówić nowocześnie i w sposób naturalny. Pomagają mu aktorzy, którzy odgrywają swoje postaci tak, że szybko ich poznajemy, rozpoznajemy, niekoniecznie identyfikujemy się z nimi, ale z pewnością inaczej na nich patrzymy. Dlaczego? Z wierzchu bowiem twórca pokazuje nam, że wszystko może być plastikiem i fałszem. Tak zresztą wygląda struktura filmu, co moim zdaniem, jest również przemyślaną decyzją na sam sposób opowiadania tych historii. Na początku bowiem ciśnie nam się na usta wspomniane już słowo „plastik”. Co możemy bowiem więcej powiedzieć o młodzieńcu, który słucha głośnego techno w garażu, siedział w poprawczaku, ma tatuaże i ciągle ten sam dres. A jednak coś jest w tych ludziach, a z tych samych dresów i bloków bije dużo prawdy o dzieciakach z ulic, ławek i z klatek.

To dobry debiut i duży potencjał na wyjątkowy autorski język u polskiego filmowca. Widać tu podobny sposób obserwacji jak u Gusa Van Santa, gdy twórca łapie emocje ze spojrzeń, z mimiki i z gestów. Im mniej słów tym lepiej, bo bohaterowie Ostatniego komersa w rzeczy samej boją się mówić i boją się, że będą źle zrozumiani. Nic w tym dziwnego, na najbliższych już się zawiedli, dlaczego więc mieliby szukać porady u kumpli. Trudne życie ich czeka, a tłamszenie problemów (co też czynią i będą czynić) nie doprowadzi do niczego dobrego. Polecam.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 84 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Dawid Nickel
Scenariusz: Dawid Nickel
Obsada: Mikołaj Matczak, Michał Sitnicki, Sandra Drzymalska, Nel Kaczmarek, Jakub Wróblewski, Agnieszka Żulewska
Zdjęcia: Michał Pukowiec

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?