Ikar. Legenda Mietka Kosza

Okazuje się, że przy Ikarze Macieja Pieprzycy mam ten sam problem jaki miałem z Jestem mordercą. Poza świetnie odmalowanym czasem i miejscem akcji, nie mogłem się dostatecznie wciągnąć w historię, nie poczułem bohatera, a losy, niezwykle przecież dramatyczne, były mi obojętne. Weźmy już ten buńczucznie brzmiący tytuł ze słowem „Legenda”. Spodziewasz się co najmniej sporych rozmiarów emocjonalnej bomby, a dostajesz… No właśnie, co widz dostanie po seansie Ikar. Legenda Mietka Kosza? Dokładnie to, co zakładał, że dostanie przed seansem. I nic więcej. Jeżeli bowiem nie słyszałeś wcześniej o Mieczysławie Koszu, ale przeczytasz krótką chociażby notkę o tym, że był niezwykle uzdolnionym niewidomym pianistą jazzowym, to w zasadzie dużo możesz sobie dopowiedzieć. Wystarczy jeszcze nadmienić, że wychowywał się w szkole dla ociemniałych prowadzonej przez zakonnice, w której w końcu odkrył swój talent. Wybitny pianista, najwięcej radości czerpał z improwizacji jazzowych, miał wiele problemów natury osobistej, a resztę dopowiecie sobie sami. Maciej Pieprzyca bowiem, podobnie jak w Jestem mordercą, nie pozwala się zbliżyć do człowieka. Odniosłem nawet wrażenie, że Mieczysław Kosz był tu sportretowany jakby zza szyby, ilekroć natomiast byłem z nim sam na sam jako widz, to również czułem ten specyficzny dystans twórcy do postaci i tematu.

Fabuła Ikar. Legenda Mietka Kosza to zbiór anegdotek, epizodów z życiorysu, które wypada pokazać jak tych kilka zakrętów, przy których Kosz był wykorzystywany, lądował w alkoholowych oparach, był wprawdzie zawsze doceniany jako pianista, ale też niezwykle trudny w obyciu.

Wydaje mi się, że twórca wpadł w pułapkę przy kręceniu swoich filmów z PRL-owską scenerią w tle. Ponownie dostajemy cały ten nostalgicznie brzmiący krajobraz z kawiarniami, ulicami, samochodami, a przede wszystkim z gustownie przygotowaną charakteryzacją i kostiumami. Tu wszystko się zgadza, ale jest jednocześnie za czyste i zbyt pieczołowicie oddane, szyte na miarę. Dodajmy bezpieczną pracę kamery, zdjęcia, których nie zapamiętasz, ale napomknąć trzeba, że „były dobre”. Widzowie napiszą, że to przecież przejmujący dramat o samotnym niewidomym człowieku, który posiadał niezwykły talent. To wszystko prawda, ale więcej wychodzi z naszej wyobraźni niż z rzeczywistego obrazu filmowego. I, niestety, pojawił się u mnie jeszcze jeden problem – z odtwórcą głównej roli. Cóż, Dawid Ogrodnik to aktor wielu talentów, ale i tu dostrzegłem kolejną pułapkę, tym razem w kreacji postaci, która przypomniała mi poprzednie role Dawida Ogrodnika. Czy różni się on tak szczególnie od tej z Ostatniej rodziny? Czy to nie jest ten sam Dawid Ogrodnik tylko w przebraniu (fantastycznym) Mietka Kosza? Aktor, który tak wyśmienicie poddaje się transformacji zewnętrznej nie uwiódł mnie tym razem swoją grą. Może więc nigdy nie uwodził, a byłem raczej zaczarowany jego charakteryzacją?

To może muzyka? Może od tego trzeba było zacząć? Najbardziej zainteresowani seansem Ikar. Legenda Mietka Kosza obejrzeli go już w dniu premiery. Pasjonaci związani ze sceną jazzową, melomani, artyści. Wszyscy wychwytywali znajome dźwięki, uśmiechali się podczas sceny, gdy dwójka muzyków ścierała się w programie telewizyjnym, gdy wymieniali ciosy na muzycznej scenie, po dwóch stronach fortepianu niczym na tenisowym korcie szarżując ze swoja techniką, walcząc na improwizacje. I ta jedna scena pokazała, że to chyba nie jest film dla mnie, skoro nie mogę docenić tego momentu, a „potyczka” dwóch pianistów brzmi dla mnie jak wcześniej zaaranżowany utwór. Z drugiej strony, skoro twórca nie zainteresował mnie ani postacią, ani jej losami, to przecież nie mogę zrzucić wszystkiego na swoją muzyczną ignorancję.

Patryk Karwowski
Za wydanie DVD filmu Ikar. Legenda Mietka Kosza podziękowania ślę dla dystrybutora
Czas trwania: 122 min
Gatunek: biograficzny, dramat
Reżyseria: Maciej Pieprzyca
Scenariusz: Maciej Pieprzyca
Obsada: Dawid Ogrodnik, Piotr Adamczyk, Wiktoria Gorodeckaja, Justyna Wasilewska
Zdjęcia: Witold Płóciennik
Muzyka: Leszek Możdżer