W zwierciadle złotego oka

Major Penderton żyje wraz z żoną na dalekiej prowincji. To zamknięty świat wojskowych i ich krewnych. Tutaj pracują, urządzają przyjęcia, szkolą się, bawią. Oficerowie w swoich willach ze służbą, szeregowi w koszarach, wszyscy w jednej bazie. To jak podskakujący na lekkim ogniu garniec z tłumionymi obsesjami, chorobami i szaleństwem, również strachem, który próbuje wydostać się na zewnątrz.

Wszystko jest ustalone przez zasady i jasną hierarchię i nic nie można wskórać wobec własnych potrzeb, które trzeba trzymać dla ukryciu. Każdy filmowy bohater Johna Hustona z W zwierciadle złotego oka wypada szczerze, gdy jest sam i stoi przed lustrem. Przyduszone przez życiowe role emocje buzują i gdy tylko udaje im się na chwilę wychylić, wypadają bardzo niezdrowo, bo za każdą czai się agresja. Major Penderton (Marlon Brando) to uwięziony w małżeńskim związku homoseksualista. Szeregowiec Williams (Robert Forster) lubi sobie połazić po cudzych mieszkaniach i obserwować śpiącą majorową, a w chwilach wolnych pocwałować nago na koniu. Przy kolejnych wykwitających natręctwach żona porucznika Langdona, Alison (Julie Harris) spędza większość czasu na snuciu podejrzeń i spełnia się w podglądactwie. Natomiast Leonora Penderton (Elizabeth Taylor) jest puszczającą się, niegrzeszącą inteligencją i poniżającą małżonka kurą domową, której największym zmartwieniem jest wypisanie zaproszeń na własne przyjęcie.

W filmie, który jest ekranizacją powieści amerykańskiej pisarki Carson McCullers, akcja, przy całym podskórnym napięciu, prowadzona jest przez Johna Hustona niezwykle oschle i nieczule. Tak jakby reżyser z całej siły starał się nie zbliżyć do swoich bohaterów, nie naświetlić ich emocji, a raczej pozostawić ich samym sobie. Jednocześnie ma się wrażenie, że w ich życiu nic nie ulegnie zmianie, będą niezmiennie długo w „rolach”, aż do… tragedii.

W zwierciadle złotego oka, o którym słusznie można napisać, że jest jednym z „trudniejszych” filmów Johna Hustona, jest też jednym z tych niedocenionych. Huston nie poszedł na skróty i nie scharakteryzował jasno swoich bohaterów. Najważniejsze są tu frustracje i neurotyczne zachowania i głównie przez to tytuł aspiruje do miana kina psychologicznego. Zamiast tego przypisana została mu, moim zdaniem niesłusznie, etykietka melodramatu. Nazywany pretensjonalnym jest po prawdzie gęstym i dusznym kawałkiem zekranizowanej psychodramy, która nie wychodzi poza oblicze jednostki. Każdy z bohaterów dusi się, wierzga. Na zewnątrz to najczęściej ludzie niezdolni do przedstawienia prawdziwych emocji. Nie zobaczymy ich, a finał, chociaż niezwykle gwałtowny, nie oczyści atmosfery.

John Huston podjął niezwykle śmiałe kroki, szczególnie od strony formalnej. Atmosferę niepokoju buduje nastrojowa muzyka japońskiego kompozytora Toshirô Mayuzumiego i zdjęcia Aldo Tontiego. I to właśnie obraz i decyzja o zastosowaniu złotej tonacji i filtrów, dzięki którym W zwierciadle złotego oka wygląda tak wyjątkowo, wpływa na to, że obok filmu Johna Hustona nie można przejść obojętnie. Eksperyment? Nie sądzę. To raczej odważna decyzja, autorski podpis, rzecz miejscami wchodząca w surrealizm, ale też mająca mocne odzwierciedlenie w swojej akcji do panujących w latach 60. nastrojów antywojennych w obrazie panującego w koszarach marazmu.

W zwierciadle złotego oka, chociaż może się wydawać niejasny w swoim przekazie, nie jest niczym więcej jak zapisem kilku ludzkich przypadków. Podobnie jak we wcześniejszym filmie reżysera Skłóconych z życiem, ważny jest u Hustona człowiek i jego wewnętrzne demony, zastój, strach przed być może najważniejszym krokiem.

Czas trwania: 108 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: John Huston
Scenariusz: Chapman Mortimer, Gladys Hill, Carson McCullers (na podstawie powieści)
Obsada: Elizabeth Taylor, Marlon Brando, Brian Keith, Julie Harris, Robert Forster
Zdjęcia: Aldo Tonti
Muzyka: Toshirô Mayuzumi