Z bydgoskiego Szwederowa wyprowadziłem się w wieku ośmiu lat. Zamieszkaliśmy w nowych blokach w Fordonie, które to osiedle po dziś dzień uważam za bydgoską sypialnie. Gdyby nie to, to kto wie, może bym siedział, w pewnym momencie, na tej samej ławce co Smutny i Szopa?
A tak siedziałem na ławce w Fordonie i robiłem te same rzeczy, co bohaterowie albumu na komiksowym osiedlu Swoboda. Nie było u mnie Dźwiedzia, Wiraża i innych. Był Dzidzia, Bolo i sporo innych ksywek. Nawet był taki jeden legendarny Żyrafa, którego w komiksie odnalazłem pod postacią Ciachciarachciach.
Osiedle Swoboda, ławka, kilku przyjaciół i marnowanie czasu.
Więcej? Proszę bardzo. Te same klatki, to samo szkło, pobite lufki, piwo Kujawiak, w Fordonie górki na Dolinie Śmierci. Śledziu napisał, jeżeli nie o każdym z nas z lat 90., to na pewno o większości, a już na pewno o pewnym stałym krajobrazie.
To wydanie zbiorcze, które łapie w sobie numery z magazynu Produkt jest pewnego rodzaju podróżą. Szybko się tutaj odnalazłem, bo szczególnie ostatnio często wracam myślami do tamtych chwil. Głupie imprezy, durne pomysły, debilne zagrywki i masa straconego czasu. Ale to przecież ta esencja dorastania u nas, w Polsce, wówczas, kiedy niektórzy rzeczywiście znajdowali siłę żeby coś robić, a inni siedzieli na ławce. Niektórzy na szczęście wstali.
Lekki i zabawny, ale też istotny przy chwytaniu społecznego zarysu.
Osiedle Swoboda w tym wydaniu to piękna epizodyczna opowieść. Nie bez powodu Michał Śledziński umieszcza tam odniesienie do Sprzedawców. Dużo bowiem łączy autora Osiedla Swoboda z Kevinem Smithem. Niezależność? Jasne. Ale i pewien charakter opowieści, komiczny, zabawny, ale niezmiennie wpadający w życiową prozę. Jay i Cichy Bob dobrze by się odnaleźli pod sklepem monopolowym na Swobodzie, a Smutny i Szopa bez problemu mogliby postać kilka godzin przed wypożyczalnią kaset wideo w New Jersey. To ten sam nastrój, te same melodie, filmy, marzenia, zgrywa.
Zatem jest to komiks ważny, istotny dla uchwycenia pewnego czasowego przedziału, niejako formujący, ale też będący przecież kroniką młodości. Prawdopodobnie Śledziński rysując Swobodę nie myślał o przyszłym znaczeniu tytułu. To była głównie dobra zabawa i możliwość „wyżycia się” artystycznego i dostarczenia frajdy sobie i innym. I bardzo dobrze. O tym prawdziwym znaczeniu komiksu możemy mówić i pisać dzisiaj. Zatem wyrazisty styl to jedno, ale wartość kulturowa i nawet podstawa do rozmowy o tożsamości społecznej wydaje się jeszcze bardziej istotna.
Żałuję tylko (co dla mnie, osoby która mieszka tu od zawsze, jest ważne), że nie było więcej bydgoskich wtrętów, miejscówek. Szkoda.
Rysunki: Michał „Śledziu” Śledziński
Opracowanie graficzne: Jarosław Składanek
Korekta: Łukasz Babiel, Karolina Gębska
Ilość stron: 280
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Format: 163 x 235 mm

