Prosta historia

Najgorsze w starości jest to, że pamięta się młodość.

Daleko mi jeszcze wiekiem do Alvina Straighta, bohatera filmowego z Prostej historii, ale coraz częściej uciekam myślami do wieku nastoletniego i właśnie tej młodości, która już nigdy nie wróci. Coś jeszcze. Często łapie się na tym, gdy widzę przed sobą coraz mniej czasu. W takim sensie, że na przykład z roku na rok coraz trudniej będzie wybrać się na wyprawę życia (na przykład). A może po prostu trzeba dotrzeć do jakiegoś punktu na osi, zebrać najpotrzebniejsze rzeczy na traktor i ruszyć przed siebie? Alvin zrobił tak naprawdę, a David Lynch o tym opowiedział.

Prosta historiaPodróż życia, albo próba zmierzenia się z własnymi niedoskonałościami.

To naprawdę jest prosta historia, klasyczne kino drogi, lekko pokrzepiająca opowieść o dobrych ludziach, życiowych perturbacjach, traumach, głupich starych waśniach. Alvin nie miał kontaktu z bratem przez dziesięć lat, rozstali się w gniewie. Po informacji o udarze u brata, Alvin ruszył w drogę. Raptem kilkaset kilometrów przemierzał przez kilka tygodni. Mógł zebrać pieniądze na autobusowy bilet, możliwości miał pewnie kilka. Chciał to jednak zrobić sam, przeżyć to po swojemu. Był uparty, to na pewno. Ze słabym wzrokiem (samochód więc odpadał), z rozwalonym biodrem, poruszając się pieszo o dwóch kulach, wsiadł na kosiarkę. Zabrał potrzebne rzeczy do przyczepy i ruszył poboczami prędkością biegacza, który robi poranny rozruch.

David Lynch ze swoją wrażliwością, która przez kilka produkcji zepchnęła go niejako na te mroczną artystyczną stronę wybrał się na bardzo odległy biegun. Nakręcił film klasycznie amerykański z każdą jego fantastyczną przypadłością. Ta amerykańskość jawi się tutaj w obrazie i krajobrazie. A na pierwszym planie jest poturbowany stary bohater z wojenną historią w tle. Okopowe wspomnienia mówią nam o nim bardzo dużo. Fronty z II Wojny Światowej, później Korea, trudny powrót do domu, w kraju też nie najlepiej. To wszystko buduje mit człowieka, który wbrew wszystkim przeciwnościom losu trwa na swoim miejscu.

Prosta historia jako poetycka wizja Ameryki.

Wydaje się, że wraz z Alvinem przemija cały świat. Ameryka wokół Alvina jest w tym samym wieku co on. Ma znajomych w tym samym wieku, amerykańskie małe miasteczko też jakby układa się do wiecznego snu. Ta kosiarka najpewniej przejedzie 400 kilometrów i też się rozłoży. Wszystko prowadzi nas do ostatniego spojrzenia na gwiazdy. O to przecież chodzi, w gwiazdach wszystko się rozpoczyna i wszystko się kończy.

Prosta historia

Ostatnie sceny, gdy Alvin dociera do kresu swojej podróży mówią wszystko i nawet nie potrzebujemy tej ostatniej przejmującej rozmowy z bratem. Jedno pytanie wystarczy i jedna twierdząca odpowiedź. Jeżeli ktoś jest w stanie na starym traktorze jechać do kogoś przez kilka stanów, to nie trzeba nic więcej wyjaśniać. Wystarczy usiąść razem na ganku i zadrzeć wspólnie głowę na niebo. Tam są wszystkie odpowiedzi.

To piękny przejmujący dramat o kresach naszego życia. To wzruszający film o podróży, o kilku szczęśliwych zbiegach okoliczności i o ludziach spotykanych w podróży. Taka eskapada potrafi ukształtować wiele fundamentów pod innymi życiorysami. Spotykane osoby, rozmowy, zmiana decyzji wskutek krótkiej wymiany zdań. David Lynch wspaniale to opowiedział, dolał czegoś ciepłego do duszy. Badalamenti wszystko uskrzydlił melodią, a autor zdjęć, Freddie Francis, w swoim ostatnim filmie, pokazał tę najpiękniejszą Amerykę.

Piękny prosty film o upartym człowieku (wspaniały Richard Farnsworth), krętych życiowych drogach i dobrych ludziach wokół.

Patryk Karwowski
Czas trwania: 112 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: David Lynch
Scenariusz: John Roach, Mary Sweeney
Obsada: Richard Farnsworth, Sissy Spacek, Harry Dean Stanton
Zdjęcia: Freddie Francis
Muzyka: Angelo Badalamenti