Kazachskie stepy. To już postapokalipsa czy jakiś moment przełomowy, w którym ludzie do postapokalipsy zmierzają? Przypomina się pierwszy Mad Max, kiedy świat jest na krawędzi, ludzie szamoczą się w bezlitosnych uściskach przemocy, wywołują zamęt, wojna domowa trawi kraj. Kazachstan ze swoim dystopijnym krajobrazem wygląda niemalże jak australijskie pustkowia.
Szaleństwo w tych dniach jest podobne. Ludzie przechodzą w kilka sekund od uśmiechu do furii, od podania ręki do wbicia noża w serce.
Pęknięte serca będą pęknięte.
Na tym polu obserwujemy dwójkę ludzi, zupełnie z innej bajki, albo raczej z innego koszmaru. Oboje również wpadają w turbiny wariackich wydarzeń. Bo tutaj ciągle ktoś strzela (daleko za wzgórzami), zawsze ktoś leży na ziemi, panuje totalny chaos. I w tym chaosie trafili na siebie. Trudno tu się połapać, kim naprawdę jest Braiyuk. Detektywem? Byłym policjantem? Poznajemy go na posterunku, gdy przesłuchuje w brutalny sposób delikwenta. Ale nic to, przesłuchanie trzeba odłożyć, bo na posterunek napada wataha szaleńców. Braiyuk niewiele sobie z tego robi. Może umrzeć, może żyć. Wprawdzie zrobi wszystko, by jednak dotrwać do następnego dnia, ale jest co najmniej w tych zamiarach osobliwy. Igra ze śmiercią. Sądzę, że byłby jednym z lepszych graczy w rosyjską ruletkę. Od dawna jest już po drugiej stronie, ale to zachowanie skądś się wzięło.
I na ten sam posterunek, który już płonie, a ludzie są rozrywani seriami z AK-47 trafia Tamara, która szuka swojego synka. Tamara jest wycofana, też już nie należy do tego świata. Mówi lękliwie, jąka się, powtarza te same słowa. Wydaje się, że nie powinna już żyć ze swoimi przypadłościami. Jest całkiem możliwe, że bez opieki mogłaby umrzeć. A jednak przyszła do ludzi w mundurach, bo potrzebuje pomocy przy szukaniu syna. I napatoczył się ten Braiyuk, demon w ludzkiej skórze, który zadania się podjął. Podjął się? On chyba po prostu się nudzi, albo ma do wykonania jakąś swoją misję. Po prostu idzie w tę samą stronę, w kierunku czegoś jeszcze bardziej obłąkanego.
Wilk stepowy, film o zemście i niespotykanym w kinie związku.
Adilkhan Yerzhanov to niezwykle płodny reżyser z Kazaschstanu. Zadebiutował pełnometrażowym Rieltor w 2007 roku i od tamtego czasu zaprezentował 19 filmów. Tytan pracy? Na pewno. A jak jest z jakością tych filmowych fabuł? Widzowi z Polski trudno to ocenić, a tym samym docenić (lub nie) filmowy język, którym operuje Yerzhanov.
Jeżeli natomiast większość obrazów Yerzhanova zbliża się choć w małym stopniu do Wilka stepowego (Dala qasqiri) z 2024 roku, to wypada w tej filmografii się zanurzyć.
Miarkuję emocje w tekście, ale tak po prawdzie chciałbym wykrzyczeć słowami pełne entuzjazmu uwielbienie w stosunku do Wilka stepowego. To film, który mógłby stać się kultowy gdyby trafił do szerszej dystrybucji. Jest wprawdzie powolny, ale ta doza szaleństwa jest tu nieprzejednana. Ogromna w tym zasługa Berika Aitzhanova, który wcielił się w upadłego moralnie mężczyznę. Jego występ zaliczam do tych najokazalszych w tym roku (albo nawet w całej dekadzie). Żadna rola nie poruszyła mnie ostatnio tak mocno, jak właśnie ta Berika Aitzhanova, który wcielił się w wyrzutka, zrozpaczonego wewnątrz, niezwykle charyzmatycznego na zewnątrz, który zrozumiał, że najczystszą rzeczą na tym pogorzelisku jest zemsta i pomoc w zemście.
Obłąkany sen o końcu świata.
A Tamra, czyli Anna Starchenko, to kompletne przeciwieństwo chichoczącego wariata. Kontrast to małe słowo. Powolna, uparta w swoim poszukiwaniu syna. Nie oddaje razów, którymi raczy ją cały czas „partner” w drodze (szturchanie, bicie, wyśmiewanie, bez mała mizoginistyczne postawy). Bo rzeczywiście, ta para stanie się osobliwymi „partnerami”. Nie ma tu jakiejś większej komitywy. Jest coś dziwnego, wyłamującego się z kinowych ram. Nie mogłem znaleźć w pamięci podobnego związku. Nie mogłem też znaleźć w pamięci podobnego filmu, chociaż tropów jest tu co niemiara. Western to rzecz wiadoma, posmak Sama Peckinpaha jest tu wyraźny. Tak samo jak cała nieprzebrana rzesza filmów postapokaliptycznych. Nastrój niekiedy jak z Idź i patrz Klimova, atmosfera jak w The Rover David Michôda.
Wilk stepowy to opowieść o drodze socjopaty w kierunku śmierci. Wiadomo, że to się stanie. Pytaniem jest „kiedy i jak?”. To też opowieść o zalęknionej kobiecie, która znalazła się tu przez przypadek. Stoi obok, kule się jej nie imają, tak jakby jakiś szalony Bóg chciał wykończyć tylko prawdziwych wariatów.
Wspaniały film, cudownie nakręcony, z pięknymi i zapadającymi w pamięć scenami, jak ta gdy Braiyuk tańczy nad zwłokami. Brutalny, bezkompromisowy i oferuje zupełnie nowe smaki i zapachy. Kazachski poemat o płonącym świecie.
Czas trwania: 102 min
Gatunek: thriller
Reżyseria: Adilkhan Yerzhanov
Scenariusz: Adilkhan Yerzhanov
Obsada: Berik Aytzhanov, Anna Starchenko
Zdjęcia: Yerkinbek Ptyraliyev
Muzyka: Galymzhan Moldanazar


