Big Bang

„Człowiek z człowieka mydło wyprodukował i tym mydłem oblicze swoje obmył. Jest się czym pochwalić przed gośćmi z kosmosu? Hiroszima, Oświęcim, Nagasaki…”

Trochę wstyd, co nie? Gdyby obca cywilizacja tu dotarła, musiałaby być bardziej zaawansowana od nas technologicznie. A my, ludzie, musielibyśmy ich przyjąć z całym naszym inwentarzem, z całą naszą wstydliwą historią. Nic nie da się ukryć, nic nie da się wymazać. Jak tu się przed nimi zaprezentować? Można jak najlepiej, ubrać garnitur, wystawić co najlepsze trunki na stół, ale prawda o nas i tak wyjdzie na wierzch.

Big BanngMały wielki film o kontakcie z obcą cywilizacją.

I w takiej sytuacji znalazło się kilku mieszkańców mazowieckiej wsi. Obiekt wylądował, silne światło widać za drzewami. Janek postawił do pionu właścicieli pola, wujka Mietka i ciotkę Halę. Zaraz znalazło się jeszcze kilka osób. Ustalono, że mowę powitalną wygłosi pan Kazimierz, pastuch, ale i człowiek oczytany. Mówi w kilku językach.

To Big Bang, piękny film w dorobku Andrzeja Kondratiuka, który przy widocznym mikro budżecie jest bardzo poruszającym dramatem o człowieku i jego miejscu na świecie. Z pozoru zabawny (nie przeczę, taki przede wszystkim jest) porusza wiele poważnych kwestii. Kondratiuk zadaje wiele pytań, zastanawia się nad naszymi brzydkimi przypadłościami. Ponownie, jak w innych filmach, punktuje ludzkość, wylicza wszystko, co doprowadza do niszczenia środowiska, ustami swoich aktorów wygłasza akt oskarżenia. Wszystko w kontekście ewentualnego kontaktu z obcymi. To z nimi, albo raczej przed nimi, ludzie w postaci tych kilku osób chcą się zaprezentować jak najlepiej. Ma być ładnie, ale ładnie może być tylko na pokaz.

Kondratiuk reżyseruje, ale przede wszystkim komentuje rzeczywistość wokół siebie.

Kondratiuk nigdy nie gani swoich bohaterów, widać tu że postaci są napisane z sercem. To ludzkość jako taka ma wiele za uszami, nie ci konkretni bohaterowie. To tylko posłańcy, a nie reprezentacja. Jest tu bowiem rzeczywiście dużo ciepła, nietrudno polubić tych ludzi. Bije z nich autentyczna uczciwość, w słowach i czynach.

Gdy Janek wstaje od stołu i jest prawdziwie przejęty wizytą kosmitów i z wielkim zaangażowaniem mówi o tym, że trzeba ich godnie podjąć, to mnie naprawdę chwyta coś za serce. Janusz Gajos wypadł tutaj tak wiarygodnie, że ja tego Janka doskonale rozumiałem. To prosty chłop, ale intencje jego są niezwykle szczere.

Big Bang

„Żeby gości z kosmosu podejmować? Z kosmosu? Który nie wiadomo, gdzie się kończy. Bo gdzie się ten kosmos kończy? Bo stół się, kurna, kończy tu! A gdzie się kończy kosmos?”

Gdy Janek wypowiada te słowa, to ja wiem, żę przebija przez niego jakaś światłość. Już sama świadomość o pewnej nieskończoności kosmosu świadczy o tym, że być może są to ludzie z brakami w wykształceniu, ale nie są głupi.

Kondratiuk to mistrz dialogu. To dialogami, słowami, całymi kwestiami stoi film. Formalnie jest to bowiem wciąż miktobudżet. Ciasne kadrowanie, kiepskie światło, naturalizm. Jak zwykle u reżysera Andrzeja Kondratiuka. I może właśnie przez to przebija ta nieudawana szczerość.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 89 min
Gatunek: dramat, satyra
Reżyseria: Andrzej Kondratiuk
Scenariusz: Andrzej Kondratiuk
Obsada: Ludwik Benoit, Zofia Merle, Janusz Gajos, Zdzisław Kozień, Bożena Dykiel, Franciszek Pieczka, Roman Kłosowski, Iga Cembrzyńska
Zdjęcia: Włodzimierz Precht
Muzyka: Eugeniusz Rudnik