Oslo, 31 sierpnia

Coś kołacze mocniej w sercu po takim seansie. To najgorszy rodzaj tkwienia w pułapce jaką są narkotyki, czyli moment gdy wychodzisz z nałogu i masz przed sobą do stoczenia najważniejszą walkę. Nie wrócić.

Przerwać można zawsze, wyjechać, zamknąć się, zapisać się do ośrodka. Jak się trafią dobrzy przyjaciele, to cię wywiozą, skrępują, zarzucą koc na głowę. Można to zrobić, w jakiś sposób ubezwłasnowolnić. Nikt jednak nie da rady znokautować czarnych myśli, one zawsze tkwią pod kopułą.

Oslo, 31 sierpniaOslo, 31 sierpnia czyli opowieść o przegranych walkach.

I gdy wychodzisz na zewnątrz, na słońce, po kilku dniach, po miesiącach od ostatniego kontaktu, to przez chwilę jest ok. Bo jest sporo rzeczy do zrobienia, rzucasz się w te wszystkie ważne i niby ważne sprawy. Jak jest wycieńczająca praca to super, jak są zajęcia to też dobrze. Myśli latają dookoła, są jak ta kulka na ruletce. Krąży, krąży, wszyscy wpatrują się w stół. Wypadnie czarne, czy czerwone? Nieważne, gdy ruletka się zatrzyma zawsze wskaże to samo. A zatrzymać się przecież musisz. I to jest najgorsze, gdy sprawy zostaną zamknięte, wyjdziesz z pracy, przestaniesz z kimś rozmawiać, to uciekniesz myślami do tego, co było kilka dni temu, kilka tygodni lub nawet kilka miesięcy. I o tym jest Oslo, 31 sierpnia. O powrocie.

Nakręcono wiele dobrych filmów o uzależnieniach. Twórcy pokazywali dno butelek, rynsztok. Pokazywali też ten nałóg w eleganckich formach, pod krawatem i w garniturze. Oslo, 31 sierpnia to film o młodym mężczyźnie, który zrozumiał ile stracił czasu, ile rzeczy zmieniło się podczas jego nieobecności. Stary przyjaciel ma żonę i dziecko. ludzie pozmieniali pracę, a u Andreasa wszystko przemknęło.

Przejmujący, bo przedstawia zimne oblicze nałogu.

Oslo, 31 sierpnia to jeden z najbardziej duszących filmów o nałogu. Twórcy wskazują swój obraz jako hołd dla powieści Pierre’a Drieu La Rochelle’a. Błędny ognik, bo o tej powieści mowa, widzowie mogli już raz zobaczyć na wielkim ekranie. Był to rok 1963, a książkę zekranizował Louis Malle. W tym temacie za wiele się nie zmieniło. Alkohol, narkotyki, substancje które wyciskają z człowieka życie są wciąż niezmiennie groźne. To zabija powoli, kusi, przeciąga strunę. O Błędnym ogniku pisałem: „Wszystko jest mirażem, Alain niczym duch trwa gdzieś obok siebie. Fizycznie jest wśród ludzi, ale psychicznie jakby nieco dalej. I z godziny na godzinę ta odległość się powiększa”. To samo mógłbym napisać o Andreasie.

Oslo, 31 sierpnia

Nie jest to miejsce na uświadamianie, nie ma tu przestrzeni na dywagacje około profilaktyczną. Zarówno Joachim Trier dzisiaj, jak i Louis Malle w latach 60. pokazali to samo. Nie jest ważny rodzaj substancji. Człowiek w chwili przerwy od picia czy od ćpania spogląda za siebie i widzi zgliszcza. I nie jest to przyjemny widok.Widzi ludzi, których zawiódł. Nie widzi rodziny, bo wcześniej odciął się od nich. W końcu spojrzy w lustro i ma siebie dosyć. Po raz kolejny.

Mocny film, smutny, przerażający. Rzeczywiście duszny, bo wiemy że nikt głównemu bohaterowi nie pomoże. Jest tutaj zdany na siebie. Oslo, 31 sierpnia oglądamy w ciągłym napięciu, chociaż ze świadomością, że najwięcej dzieje się w głowie Andersa, To tam toczy się walka, Anders jest sfrustrowany po rozmowie o pracę, zdaje sobie chyba sprawę, że nie był jeszcze gotowy na opuszczenie ośrodka. Wszystko idzie nie tak. Wielki cichy film o zaciskaniu pętli.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 132 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Joachim Trier
Scenariusz: Eskil Vogt, Joachim Trier
Obsada: Anders Danielsen Lie, Hans Olav Brenner, Ingrid Olava, Øystein Røger, Tone B. Mostraum
Zdjęcia: Jakob Ihre
Muzyka: Ola Fløttum, Torgny Amdam