Dom pani Slater

Na tle całego wysypu slasherów na początku lat 80. debiut Marka Rosmana prezentuje się bardzo dobrze. I nawet jeżeli potencjał Dom pani Slater miał większy, to zasługuje on na uwagę widzów. To, co rzuca się po pierwsze w oczy to sama praca debiutującego na tym polu Rosmana. Film, chociaż ma jasną przynależność do b-klasy, mógłby spokojnie zawitać w mainstreamowym nurcie. Dom pani Slater to bardzo dobre zdjęcia Tima Suhrstedta i przyjemne melodie skomponowane przez Richarda Banda. Innymi słowy praca operatora i kompozytora windują tytuł ponad przeciętną.

Dom pani SlaterKlasyczny slasher w ładnym opakowaniu.

Sama historia to mały miks kilku znanych przebojów, ale pierwsze skrzypce gra tu zamaskowany morderca o nieznanej tożsamości. Cały ambaras rozpoczyna się po głupim żarcie dziewcząt, które zamieszkują w czasie studiów tytułowy dom. To nie jest żadne bractwo, a po prostu grupa studentek. Przed przerwą wakacyjną chciałyby jeszcze zrobić imprezę, ale pani Slater jest temu przeciwna. Zresztą starsza kobieta cieszy się opinią okolicznej heksy. Cały zbiór zasad, obostrzeń, światło gasimy o konkretnej godzinie. Z drugiej strony dziewczyny przecież płacą za swoje pokoje, więc chciałyby czasem zakosztować studenckiego życia. Imprezę postanawiają więc wyprawić, a pani Slater zgotować psikusa.

Delikatny, nawet wykwintny.

Jak się kończą dowcipy w horrorach? Wiemy bardzo dobrze. Najczęściej, jak w tym przypadku, śmiercią. Dziewczyny postanawiają ukryć zwłoki pani Slater w zapuszczonym basenie. Balangę czas zacząć. Znikają posępne humory, znika też ciało pani Slater, pojawiają się pierwsze trupy. Ktoś rozpoczął żniwa wśród młodych i pięknych.

Dom pani Slater

Miłe dla oka twarze, troszkę golizny, nieco nieprawdopodobne zachowania, absurdalne decyzje które są wstępem do kolejnych idiotycznych. Ale Dom pani Slater przynosi sporo frajdy. Morderstwa są zaaranżowane dość brutalnie, choć gore tutaj nie uświadczymy. Tajemniczy zabójca jest po prostu skuteczny.

To, co potrafi utrzymać widza przed ekranem to na pewno obsada. Ładne dziewczyny, które zaraz umrą, a w towarzystwie morderca. Taka zagadka w moim przypadku zawsze zdaje egzamin.To nie jest przełomowy slasher (a który był?), to nie jest w żaden sposób świetnie spreparowany straszak. To film grozy, z nieźle sobie radzącą obsadą, dobrymi zdjęciami, ładną realizacją i przyjemną muzyką. Sporo tych atutów, więc warto do tematu podejść.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 91 min
Gatunek: horror, slasher
Reżyseria: Mark Rosman
Scenariusz: Mark Rosman, Bobby Fine
Obsada: Kathryn McNeil, Eileen Davidson
Zdjęcia: Tim Suhrstedt
Muzyka: Richard Band