Sugar – sezon pierwszy

Przechyl świat, a wszystko co luźne wpadnie do Los Angeles.

Pisałem w bardzo entuzjastycznym tonie o pierwszym epizodzie serialu Sugar, równie entuzjastycznie napiszę teraz o ośmiu epizodach, które zamknęły pierwszy sezon tego nietuzinkowego serialu.

Nie będzie spoilerów, nie chcę w żaden sposób przygotować Was na to, co zobaczycie w epizodzie szóstym, który diametralnie wszystko zmienia. Wszystko zmienia do tego stopnia, że dla niektórych widzów może to być ten moment kiedy powiedzą: „Co to niby ma znaczyć? Co za bzdura!”. Inny widz powie: „Powinni mnie na to przygotować, w jakiś sposób nastawić, odebrałbym to lepiej”. No i jest jeszcze taki widz jak ja (mam nadzieję, że znajdę jeszcze kilku fanów), który westchnie i wyszepcze: „Genialne…”.

Tak, koncept jest w związku z tym osobliwy, a ja pamiętam doskonale tych kilka starszych tytułów, które podobały się, a później, w pewnym momencie odrzuciły część widzów. Myślę, że dobrym przykładem jest chociażby Cloverfield Lane 10. Ale ja bym chciał serial Sugar przyrównać jednak do innej produkcji, takiej która zmieniła oblicze telewizji.

Sugar - sezon pierwszyRyzykowny zabieg, który podzieli widzów.

Czy będzie to nadużyciem, kiedy przywołam Davida Lyncha i jego Twin Peaks? Być może, a niech tam. Ale dla mnie Sugar jest właśnie takim wyłomem w tym niekiedy skostniałym medium, czymś absolutnie cudownym i urzekającym. Z fantastycznie odegranym głównym bohaterem przez Colina Farrella, wciągającą zagadkową fabułą i rzeczami które trudno wyjaśnić (nie trzeba tego robić!), nawet przy tej zmianie optyki przy wspomnianym zwrocie akcji.

To moja serialowa czołówka, fenomenalny pod każdym względem, formalnym, fabularnym. Sam koncept zasługuje moim zdaniem na najwyższe uznanie. Osiem epizodów, każdy po około 35 minut neo-noirowego błądzenia po ulicach Miasta Aniołów.

Sugar to moja serialowa czołówka. Czekałem na taki serial.

Rozpływam się w zachwytach, ale inaczej nie umiem gdy rzecz trafia tak bardzo w mój gust. Oto prywatny detektyw dostaje sprawę rozwikłania zagadki zniknięcia dziewczyny. To wnuczka znanego reżysera, córka innego filmowca. Innymi słowy detektyw będzie obracać się wśród śmietanki Hollywood. Pasuje mu to, bo sam jest entuzjastą kina. Cytuje, obraca się wśród artefaktów, a sama serialowa narracja to patent powtórzony choćby z serialu Życie jak sen. Akcja poprzetykana jest komentarzami ze starych filmów. Na ten przykład w momencie, w których Sugar okłada pięściami przeciwnika będziemy mogli zobaczyć fragment z Nocy myśliwego ze sceną z dłonią wytatuowaną słowem HATE.
Sugar - sezon pierwszy

Sugar mnie pochłonął swoim sennym tonem, wyśnioną atmosferą jakby ze starego Hollywood (chociaż rozgrywa się współcześnie). Przewrotny montaż zasługuje w mojej ocenie na najwyższe uznanie. Użyte jazzowe podkłady pieszczą ucho, a sam Sugar w błękitnym klasycznym Chevrolet Corvette ze swoim altruistycznym podejściem do drugiego człowieka przypomina niekiedy Jonathana (Michael Landon) z serialu Autostrada do nieba.

Tu wszystko się zgadza. Są emocje, świetnie ułożone dialogi i ten finał, który wprawdzie stawia produkcję w innym świetle, ale dla mnie to coś, dzięki czemu jestem jeszcze bardziej zaczarowany całością. Innymi słowy… oniemiałem.

Patryk Karwowski
Czas trwania: 8 x 32 – 49 min
Gatunek: thriller
Reżyseria: Fernando Meirelles, Adam Arkin
Scenariusz: Mark Protosevich, Donald Joh, Sam Catlin, David Rosen
Obsada: Colin Farrell, Kirby, Amy Ryan, Dennis Boutsikaris, Nate Corddry
Zdjęcia: César Charlone, Richard Rutkowski
Muzyka: Ali Shaheed Muhamma, Adrian Younge