Silent night

Wielki powrót Johna Woo do kina akcji? Umówmy się, raczej przyzwoity. Pomimo tego wszystkiego, tej skręconej na modłę straight to DVD fabuły, tych rozbryzgów krwi prosto ze spraya w Photoshopie, jestem na tak. Czy byłem po prostu głodny i cieszyłem się z czegoś prostego, nieskomplikowanego? Być może. No i ten cały koncept na film bez dialogów. To robiło wrażenie już przy zapowiedziach. Jak zdało egzamin w rezultacie?

Sztampa, klisze, kalka. A jednak wciąż dobra zabawa.

Silent nightNie byłem rozczarowany scenariuszem. Nie życzyłem sobie nic więcej ponad historię faceta, który się mści. Stracił dziecko, chłopca trafiła zabłąkana kula. Fakt, że rodzina mieszkała w nieciekawej okolicy. Prawda, że za płotem trwały nieustające walki gangów. Zabłąkana kula nie wybiera, jest zabłąkaną kulą, która niszczy wszystko na swojej drodze. I po tej stracie małżeństwo Briana i Sai nie było w stanie się podnieść. Brian został postrzelony tak, że nie może mówić. Poddał się? Na początku owszem, później odnalazł nowy życiowy cel. Pomścić śmierć syna. Wyznaczył sobie datę 24 grudnia, flamastrem na odpowiedniej kratce na kalendarzu napisał 'Kill them all’. Jak postanowił, tak zrobił.

Zaangażowałem się. Lubię Joela Kinnamana, to może już wiecie. Produkcje z jego udziałem zawsze mają u mnie dodatkowe punkty. Tutaj było podobnie, bo to w zasadzie spektakl jednego aktora. Dla Kinnamana była to trochę inna rola niż wcześniejsze. W kinie akcji widzieliśmy go wielokrotnie, ale Kinnaman ma również dobry głos, mocny i głęboki, który dodaje mu charyzmy. W Silent night był tego pozbawiony, ale nadrabiał warsztatem. Był wściekły i zdeterminowany.

Silent night, kino na skróty.

To kino skrótów, rozwija się też troszkę za długo i czuć, że John Woo musi liczyć się z wydatkami. Silent night przypomnij mi trochę Mandy. Dziwne skojarzenie? Pewnie tak, ale nic nie poradzę, ze przypomniał mi się obraz Panosa Cosmatosa. Może chodziło o tempo, środek ciężkości, który był przesunięty na doznania estetyczne. Oba filmy należą do nurtu kina zemsty, oba długo się gotują. O obu możemy napisać, że są skromne.

Im dłużej piszę o Silent night, tym większym szacunkiem jestem w stanie go obdarzyć. I twórców, w tym rzecz jasna Johna Woo, który na kinie akcji zjadł zęby, jego dotychczasowe dzieła były zawsze rozpoznawalne. Tak jest i tym razem, chociaż wiadomy slow motion teraz jest w innych partiach, najczęściej przy ruchu, mniej przy strzelaniu.

Silent night to porządna sensacja. Na nowy świąteczny hit nie możecie liczyć, ale sprawdza się jako brutalne kino akcji. Jestem na tak, podobało mi się i tak naprawdę nie oczekiwałem za wiele od dzisiejszego Johna Woo. Jego powrót do reżyserowania kina akcji cieszy niezmiernie, czekam na kolejne produkcje.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 104 min
Gatunek: akcja
Reżyseria: John Woo
Scenariusz: Robert Archer Lynn
Obsada: Joel Kinnaman, Scott Mescudi, Harold Torres, Catalina Sandino Moreno
Muzyka: Marco Beltrami
Zdjęcia: Sharone Meir