Renfield

Renfield, kolejny osobliwy obraz w katalogu niezrównanych dokonań Nicolasa Cage’a? Trochę tak. Jednak to osobliwość porządna, jako rozrywka skrojona solidnie, a przede wszystkim z materiałów z jednego sklepu. Innymi słowy, bardzo świadoma. Zdaje się, że ekipa doskonale wiedziała kogo ma na pokładzie, a sam Cage nie wykraczał poza konwencję. Bawił się rolą hrabiego Draculi, ale nie przesadzał, nie szarżował bardziej niż wymagał tego scenariusz. Ten zresztą (scenariusz) choć jest prosty, to zrealizowany został z werwą i polotem. Osobiście, nie czuję że Renfield jest przeznaczony dla mnie. To taki projekt, który w latach 90. mógłby wyjść ze stajni MTV, a ja wtedy, w wieku lat kilkunastu czerpałbym z seansu więcej radości.

Co tym razem przeskrobał Chris McKay, reżyser bardzo dobrze przyjętego LEGO® Batman: Film z 2017 roku? Och, nie mogę też zapomnieć o nawet niezłej Wojnie o jutro, jednej z flagowych produkcji Amazon Prime z Chrisem Prattem w roli głównej. Po dwóch wysokobudżetowych filmach (LEGO® Batman: Film kosztował 80 milionów dolarów, Wojna o jutro już 200 milionów dolarów) McKay nie zwalnia tempa, chociaż mogłoby się wydawać, że Renfield jest skromniejszy. Gdzież tam. Renfield, film wyglądający z każdej strony na niezależny komediowy horror akcji pochłonął aż 85 milionów dolarów. Przyznaję zdziwiłem się, bo tych pieniędzy nie widać aż tak bardzo, a wątpię by angaż Nicolasa Cage’a pochłonął lwią część tej kwoty. Niemniej budżet to sprawa złożona, bo nie chodzi tylko o produkcję, ale też o późniejszą promocję.

Renfield ujrzał więc światło dzienne, chociaż pracodawca Renfielda na światło dzienne wyjść na pewno nie chciał. Głównym bohaterem jest właśnie tytułowy Renfield, sługus hrabiego, chłopak na posyłki, najczęściej po posiłki. Ale w Renfieldzie coś pęka. Przychodzi to z czasem, dostrzec problem pomaga grupa wsparcia. Renfield jest gotowy wypowiedzieć niepisaną umowę, porwać na strzępy nawet tą nieistniejącą śmieciówkę. Co na to hrabia? Hrabia nie bardzo, bo Draculi się nie odmawia. Napisałem, że to komediowy horror akcji, ale w gruncie rzeczy to przede wszystkim groteskowy film akcji. Piszę to z perspektywy ponad 40. letniego widza, który nie widzi tu ani horroru, ani komedii, ale akcję i owszem. Choreografia bardzo porządna, poszczególne sekwencje mogłyby się bez wstydu odnaleźć w kinowych szlagierach. Gore przerysowane (raczej Paintbrush niż Photoshop), ale te pomniejsze brutalne sceny już w punkt. Horroru nie ma, humor nie trafił, akcji co nie miara.
Patryk Karwowski
Czas trwania: 93 min
Gatunek: horror, komedia
Reżyseria: Chris McKay
Scenariusz: Ryan Ridley
Obsada: Nicholas Hoult, Awkwafina, Ben Schwartz, Shohreh Aghdashloo, Brandon Scott Jones, Adrian Martinez, Nicolas Cage
Zdjęcia: Mitchell Amundsen
Muzyka: Marco Beltrami