Pukając do drzwi

Wystarczy już tych dziwactw panie M. Night Shyamalan. Oczywiście cieszy to niezmiernie, że reżyser wyrobił sobie charakterystyczny podpis. autorski styl. Filmy Shyamalana rzeczywiście można dość łatwo rozpoznać. Ale co je właściwie łączy? Pewien stopień udziwnienia, naturalne łączenie elementów dramatu, horroru, nierzadko sci-fi, to na pewno. Zwykło się też pisać, że Shyamalanowi zależy na zwrotach akcji. To właśnie przy Szóstym zmyśle, którego ja akurat wielkim fanem nie jestem, zaskoczył spektakularnym twistem. Do dzisiaj motyw z filmu z Brucem Willisem jest przywoływany w zestawieniach 'filmów z najlepszym twistem’. Jeżeli chodzi o moje odczucia względem firmowanych przez hinduskiego twórcę produkcji, to mam kilka ulubionych. Znaki, Osada, Zdarzenie, to te moim zdaniem niedocenione. Uwielbiam Niezniszczalnego i Split. Glass już niekoniecznie, Wizyty nie widziałem, o Ostatnim władcy wiatru i 1000 lat po Ziemi wspominać bym nie chciał.

Najnowszy, Pukając do drzwi, to kolejna gatunkowa hybryda. Patent jest następujący – Shyamalan wychodzi z założenia, że w słowach religijnych fanatyków może kryć się ziarno prawdy. Bzdura i w tym momencie powinniśmy trzasnąć tymi drzwiami. Ja przynajmniej drzwi zamykam i wracam do swoich zajęć (niewykluczone, że na odbiór filmu wpływają osobiste przekonania). Ale niektórzy słuchają tych rewelacji o dniach ostatecznych, grzechu, apokalipsie. To wszystko nastąpi, ale nie w związku z wizjami i zapisanymi słowami w pradawnych księgach. Jasne, Shyamalan uderza w apokalipsę, która wychodzi z klęsk żywiołowych, a te rzecz jasna ze zmian klimatycznych. Fanatycy nierzadko (najczęściej) podpinają pod to swoje tezy, a że są obdarzeni charyzmą (a gros odbiorców to ludzie podatni), z marszu są na wygranej pozycji.

Koncept więc znacie, wykonania się zapewne domyślacie. Jest bardzo poważnie, a jednak na granicy groteski, bo trudno serio patrzeć na ten cały osobliwy spektakl. Ludzkość uratować może dwójka mężczyzn wychowująca córkę. Naprzeciwko tej trójki stanie czterech jeźdźców apokalipsy, dwójka mężczyzn i dwie kobiety, każdy z innej parafii. Wykonywali różne zawody, pochodzą z różnych części kraju. A jednak „wizje” ich połączyły i wiedzą co robić. Muszą namówić kogoś z tej trójki (tak, dziecko też jest brane pod uwagę) by zgodził się na poświęcenie samego siebie. Tylko tak można uratować świat. Jeżeli nastąpi odmowa, jeden z jeźdźców apokalipsy umrze. I tyle, albo raczej aż tyle.Ja mówię „umierajcie”, ale na zewnątrz.

Owszem, jest tu pewne napięcie, są i emocje. M. Night Shyamalan przyzwyczaił nas do tego, że historię oglądamy pod różnymi kątami, staramy się złapać bohaterów na oszustwie. Czy to ukryta kamera? A może zbiorowe szaleństwo? Innymi słowy musi tu przecież być drugie dno, jakiś szwindel. Ale Shyamalan brnie do końca w tym samym kostiumie, nie odpuszcza grozy, pomysłów na dość kuriozalny 'home invasion’, a wszystko miesza z quasi religijnym sosem. Pomaga w tym Dave Bautista i to dzięki niemu Pukając do drzwi ogląda się z zaciekawieniem. W nietypowej dla siebie roli Bautista czuje się wyśmienicie, igra z oczekiwaniami widza, który głównie w jego postaci próbuje dojrzeć pęknięcia apokaliptycznego konceptu. Na plus, ale naprawdę, wystarczy już tych dziwactw panie M. Night Shyamalan.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 100 min
Gatunek: dramat, sv-fi, horror
Reżyseria: M. Night Shyamalan
Scenariusz: M. Night Shyamalan, Steve Desmond, Michael Sherman
Obsada: Dave Bautista, Jonathan Groff, Ben Aldridge, Nikki Amuka-Bird, Rupert Grint
Zdjęcia: Jarin Blaschke, Lowell A. Meyer
Muzyka: Herdís Stefánsdóttir

FILM ZNAJDZIECIE W OFERCIE GALAPAGOS

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?