Między lustrami

Zaskakuje irańska produkcja, mocno wali po twarzy i nie odpuszcza nawet w momencie, gdy rzucasz na ring biały ręcznik. Gdyby za fabułę zabrali się Amerykanie niechybnie znalazłyby się tu elementy nadnaturalne. Ale to nie miejsce na to, nie tu w Teheranie.

12 milionów ludzi w mieście, godziny szczytu, deszcz. W Między lustrami pada cały czas. Farzaneh, która pracuje jako instruktora nauki jazdy dojrzała w tłumie swojego męża. Niby nic dziwnego, ale w tym miejscu, o tej godzinie? To niemożliwe, powinien być w pracy w zupełnie innej części miasta. Farzaneh idzie za nim. Śledzi go aż do momentu, gdy ten wchodzi do jakiegoś mieszkania. Zdradza ją? Prowadzi podwójne życie? Farzaneh jest w ciąży, to dla niej duże przeżycie, płód może być zagrożony, tym bardziej że w związku z dzieckiem odstawiła kilka lekarstw. A Jalal robi takie rzeczy? Nic to, to wszystko sen, Jalal wszystkiemu zaprzecza. Mężczyzna ma zresztą dowody nie do podważenia. I rzeczywiście mówi prawdę. To tylko, albo aż sobowtór. Takie rzeczy się zdarzają. Ale, że mieszka z kobietą, która jest kopią Farzanehy? To już zakrawa na coś bardziej ponurego. A w Teheranie wciąż pada deszcz. Ciężko przez niego dojrzeć szczegóły, wszystkie jest rozmyte. Łatwo popaść w obłęd. Dojdzie do konfrontacji, kilku pomyłek.

Już pomijając amerykańskich twórców, gdy pomyślę o chociażby takim greckim reżyserze Lanthimosie, oczyma wyobraźni widzę, w którą stronę mógłby pchnąć fabułę. Mani Haghighi zaskakuje tym, że z tematu przewodniego jakim jest doppelganger (sobowtór) uczynił kwestię tak bardzo przyziemną, ludzką, a co za tym idzie z każdą jedną ludzka przywarą. Motywem przewodnim, siłą napędową intrygi jest to, że ten drugi, taki sam jak ty, może być od ciebie lepszy. Fajniejszy, milszy. Trudno to przetrawić, bo przecież do tej pory byłeś w rodzinie najważniejszy, pewnie się oszukiwałeś, może i nie. Ale teraz jedno małżeństwo zapoznało się z drugim i zaczęły się pojawiać pęknięcia. A przecież było tak dobrze. To znaczy dobrze nie było, ale przynajmniej było pod kontrolą.

Ależ oo jest doskonały scenariusz. I głównie dlatego, że jest taki… surowy, bez udziwnień, a jednocześnie wiarygodny. Niestety. Największe napięcie generuje zwykły człowiek, którego nie jesteśmy pewni. A tutaj są cztery osoby i każda w zderzeniu z niecodzienną sytuacją może zrobić coś, po czym nie będzie już odwrotu. Zresztą… po prostu to robią, a konsekwencje są dramatyczne.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 107 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Mani Haghighi
Scenariusz: Mani Haghighi, Amir Reza Koohestani
Obsada: Taraneh Alidoosti, Navid Mohammadzadeh, Soheila Razavi, Saeed Changizian
Zdjęcia: Morteza Najafi
Muzyka: Ramin Kousha

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?