Proxima

Astronautka Sara wychodzi prosto pod obstrzał migających fleszy fotoreporterów. Musi się uśmiechać i kolejny raz stanąć na wysokości zadania. Jednocześnie powstrzymuje falę bólu i żalu, bo właśnie los rzucił pod jej nogi kolejne kłody. Każda z tych emocji, chociaż ukryta, dla widza jest widoczna. To zasługa wspaniałej aktorskiej kreacji Evy Green. Wiemy jakie nią targają emocje. Wiemy również o co walczy. Poradzi sobie, bo usłyszała cenną radę „nie ma idealnych astronautów i nie ma idealnych matek”. O tym jest Proxima, doskonały dramat Alice Winocour, która przygląda się kobiecie w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Z początku nieufnych, zawieszonych w schematach stereotypów wytworzonych przez środowisko, a które to stereotypy latami zaczęły panoszyć się w mediach, korytarzach, biurach.

Jednak Proxima nie jest tylko o walce kobiety, która pragnie spełnić marzenia (zawodowe i te, które rozkwitły w niej po raz pierwszy w wieku dziecięcym), ale również o rozstaniach, pożegnaniach i miłości. Reżyserka konstruuje opowieść w taki sposób, byśmy sądzili, że Sara jest postawiona w wyjątkowo trudnych okolicznościach. Po trosze tak jest, ale nie do końca. Sara dostaje się do programu kosmicznego, ma towarzyszyć międzynarodowej ekipie w pierwszej wyprawie na Marsa. To wydarzenie epokowe, cały świat patrzy na każdy jej krok. Im Sara bardziej zbliża się do gwiazd tym bardziej oddala się od córki. Kwestia pożegnania i ustalenia życiowych priorytetów została przez Alice Winocour wciągnięta w nurt głównych wydarzeń. Sara ma napięty harmonogram, więcej treningów, coraz rzadziej może widywać 7-letnią Stellę. Alice Winocour udowadnia jednak, że większość problemów człowiek tworzy we własnej głowie, a tak naprawdę jest w stanie przeciwstawić się wszelkim trudnościom. I wygrać. Bycie matką może być tak samo trudne jak bycie astronautą, ale to właśnie wsparcie najbliższych, czy nawet tych teoretycznie obcych, kilka ciepłych słów, wspólnie spędzone chwilę potrafią dać pozytywnego kopa.

Alice Winocour zrobiła ogromny krok do przodu w kwestii portretowania charakterów swoich filmowych bohaterów. W poprzednim filmie Cień skupiła się na jednym mężczyźnie, doskonale przedstawiła go jako niepotrafiącego sobie poradzić w cywilnym życiu ochroniarza, który z zespołem stresów pourazowych próbuje na nowo zdefiniować takie słowa jak uczucie, zaufanie, spokój. Mariaż kina gatunkowego i dramatu o wykluczeniu doskonale współgrał z naświetleniem problemów jednostki. Tutaj, w Proximie, Alice Winocour poszła dalej. Głównych bohaterów jest dwójka, Sara i jej córka. Z perspektywy kobiety widzimy oddalający się dom, rodzinę i Stellę z którą powinna mieć jak najbliższy kontakt w jej wieku. Z pozycji dziewczynki widzimy oddalającą się matkę, która za chwilę może opuścić planetą. Nad tą relacją unosi się więc kosmiczna metafora, ale i wymiar bardzo ludzki. Alice Winocour jako twórca europejski udowodniła, że opowiadając o najważniejszych sprawach zahaczających o aspekt kosmicznej podróży, wcale nie trzeba lecieć z ogromnym budżetem w kosmos (vice Ad Astra). Nie jest to przytyk do filmu Jamesa Graya, który uważam za niemal wybitny, ale raczej mój komentarz do kwestii storytellingu i tego, że w każdych warunkach i przy każdym budżecie można z sukcesem pochylać się nad ważkimi sprawami. Tak samo wzruszająco i wrażliwie, dać obrazowi wiele emocji i potrzebnego napięcia.

Proxima to również, już w bardziej przyziemnej formie, hołd dla kobiet w skafandrze. Nie jest jednak tak, że Alice Winocour przedstawiła świat mężczyzn w sposób nieczuły i hermetyczny. To, tak jak napisałem na początku tekstu, świat oparty na stworzonych przez lata stereotypach, które szybko potrafią lec w gruzach. Bardzo podobała mi się pokazanie kobiecej solidarności i wspieranie się nawzajem, ale również to, jak szybko opadł mit o astronaucie mężczyźnie. Zawód ten nie wymaga jakichś szczególnych predyspozycji względem płci. Sara ma taką samą wydolność, na bieżni radzi sobie lepiej od kolegów (napędzana ambicją przekracza kolejne granice własnej wytrzymałości), jest precyzyjna, a męska siła na nic się nie przyda w warunkach, w jakich przyjdzie im niedługo pracować, na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Summa summarum, nieważne czy jesteś mężczyzną, czy kobietą, w finale możesz mieć problem ze skręcona kostką bez względu na płeć.

Proxima to film bardzo potrzebny i udany, zaangażowany emocjonalnie i bardzo pozytywny w sensie radzenia sobie z prozą dnia codziennego. Z każdej sytuacji jest wyjście, a większość problemów da się obejść, przeczekać. „Wszystko się ułoży” brzmi może trywialnie, ale czasem najbardziej banalne stwierdzenia niosą ze sobą najwięcej prawdy.

Patryk Karwowski
Za seans dziękuję sieci kin

Czas trwania: 107 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Alice Winocour
Scenariusz: Alice Winocour, Jean-Stéphane Bron
Obsada: Eva Green, Zélie Boulant, Matt Dillon, Aleksey Fateev, Lars Eidinger, Sandra Hüller
Zdjęcia: Georges Lechaptois
Muzyka: Ryuichi Sakamoto