Cień

Alice Winocour mistrzowsko wygrywa na poziomie narracji, a wykorzystując gatunkowe klisze powoli odsłania przed widzem swoje zamiary. Zgoła inne niż można by odczytać z fabularnego zarysu.

Na pierwszym planie będziecie świadkami historii jakich w filmach wiele. Głównym bohaterem jest były żołnierz Vincent (Matthias Schoenaerts), który nie może znaleźć swojego miejsca po kolejnej turze w Afganistanie. Z zespołem stresu pourazowego nie jest w stanie porzucić wojennych wydarzeń, a jakieś niewidzialne siły wciąż trzymają go na froncie. Tutaj, w ojczyźnie, stara się przetrwać łapiąc się zajęć, z którymi byli wojskowi są wiązani najczęściej. Vincent jest ochroniarzem, ale robotę dostaje głównie dzięki swojemu wojskowemu wyszkoleniu i doświadczeniu. Gdyby bowiem przyjrzeć mu się z dystansu, porozmawiać z nim, przeprowadzić psychologiczne testy, mogłoby się zdarzyć, że Vincent tej pracy by nie dostał. Mężczyzna załapał fuchę jako prywatny ochroniarz Jessie (Diane Kruger), żony biznesmena i jego małego synka. Towarzyszy im podczas rutynowych codziennych zajęć. Mieszka z nimi w willi, sprawdza posesje, eskortuje w trakcie wypadu na plażę, powoli się rozpada.

Alice Winocour wrzuciła nas w świat Vincenta bardzo głęboko, skomplikowaną naturę zaburzeń odbieramy wyjątkowo intensywnie, a obraz wyraźnie drży w ramach od narastającego napięcia. Wiemy, że świat Vincenta wypełniony jest przemocą (to wszak pulsujący miarowo thriller), gdzie w chwili zagrożenia nie stosuje się półśrodków. Styl Alice Winocour daleki jest od efekciarstwa, opowieść sunie powoli, ale gdy trzeba, to reżyserka potrafi nacisnąć na pedał gazu. To wprawdzie wybuchy krótkotrwałe, ale niezwykle agresywne.

Przypadłości, z którymi stara się walczyć i opanować ochroniarz czujemy wyjątkowo mocno. Twórcy zrobili dużo, by oddzielić dwa światy, byłego żołnierza i matki z dzieckiem. I chociaż relacje między bohaterami zdają się pogłębiać i zawiązuje się między nimi jakaś nić porozumienia, to brutalne wydarzenia oddzielą ich na dobre. Vincent pewnie nie raz patrząc swoimi oczyma na Jesssie (tymi samymi, które widziały śmierć w ogniu walki) zastanawiał się jakby to było, gdyby odnalazł w końcu spokój ducha i mógł poświęcić się innym sprawom, niż ciągłe oglądanie się za siebie w poszukiwaniu niebezpieczeństw.

Alice Winocour twierdzi, ze w tym przypadku jest to o tyle trudne, co prawie niemożliwe. Ludzie z defektem mają bardzo małą szansę na „powrót”. Paranoje, stan nadmiernego pobudzenia, poczucie odrętwienia i przytępienia uczuciowego, to wszystko towarzyszy głównemu bohaterowi, a ja jako widz doskonale wczułem się w świat Vincenta. Stało się tak głównie za sprawą realizacji, muzyki Mike Lévy’ego (działającego na scenie elektronicznej pod pseudonimem Gesaffelstein), ale i odtwórcy głównej roli. Matthias Schoenaerts wygrał charakter historii na półtonach, jego spojrzenie, nerwowe ruchy, wpadanie w skrajne pobudzenie wymieszane z odrętwieniem powiedziało więcej niż słowa, a w tych Vincent jest bardzo oszczędny.

Napisałem na początku tekstu o prawdziwych zamiarach reżyserki. Te, moim zdaniem, doskonale opisuje jedna scena, która mówi wprost, że Vincent nie odnajdzie się w innej rzeczywistości. Gdy robi się gorąco, mężczyzna w amoku i bez opamiętania wali łbem zbira o szklany stolik (zdecydowanie za długo i za mocno, bo sprawa była już rozwiązana chwilę wcześniej). Odwraca się i widzi stojącą w progu Jessie. To była oczywiście chwila bezpośredniego zagrożenia i walka na śmierć i życie, ale widać wyraźnie zawstydzenie na twarzy Vincenta, a przerażenie (faktem, że mężczyzna nigdy nie wyjdzie z matni przemocy) u Jessie. Sceny zamykające Cień to według mnie miraż i ułuda, złudne marzenie żołnierza, który będzie potrzebował jeszcze dużo czasu, by wrócić na łono społeczeństwa.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 98 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Alice Winocour
Scenariusz: Alice Winocour, Jean-Stéphane Bron
Obsada: Matthias Schoenaerts, Diane Kruger, Paul Hamy, Victor Pontecorvo
Zdjęcia: Georges Lechaptois
Muzyka: Gesaffelstein