Fuga

Jeszcze za wcześnie, by mówić o szufladkowaniu twórcy, bo to przecież drugi pełnometrażowy film Agnieszki Smoczyńskiej. Na pewno nie można jej związać z gatunkiem, tematem, ale z kinem autorskim i ambitnym zdecydowanie tak. Jej Córki dancingu się kochało, albo nie rozumiało konwencji. Musical w stylistyce PRL ze spojrzeniem utkwionym w horror był dla naszej rodzimej kinematografii nie tylko czymś ożywczym, ale obrazem wywracającym percepcję, huraganem w zbyt już ciasnym, zawalonym wtórnymi fabułami przedsionku, prowadzącym do kina ciekawego i oryginalnego. Fuga w niczym nie przypomina pełnometrażowego debiutu reżyserki. Jest inna tematycznie, stylistycznie, muzycznie. Jest inna pod każdym względem, tak samo doskonała, jeśli chodzi o warsztat.

Fantastyczny jest już sam zamysł powstania Fugi. Oto Gabriela Muskała, aktorka teatralna i filmowa popełniła scenariusz do drugiego filmu Pani Agnieszki i zagrała w nim główną rolę. Potwierdzając tym samym słowa: „jeżeli chcesz coś zrobić dobrze, zrób to sam”, Muskała dała polskiej kinematografii niezwykle bolesną opowieść ze złożoną bohaterką i jednocześnie niezwykle przenikliwą historię. Fugawedług tego co przeczytacie wszędzie, opowiada o chorobie. Po dwóch latach nieobecności, do rodzinnego domu wraca Alicja, chociaż opuściła go jako Kinga. To inna osoba i do końca seansu będziemy żyć tylko w domysłach, co Kinga przez czas nieobecności robiła. Jednak to nie jej absencja leży u podstaw fabuły, a próba konfrontacji z rzeczywistością, która nijak pasuje do obecnej kobiety. Jej przypadłość, fuga dysocjacyjna to zaburzenie nerwicowe, które objawia się przez ucieczkę z nieprzyjemnej sytuacji, a skutkiem jest całkowita amnezja wsteczna. Wrócić można, ale czas z okresu fugi pozostanie zatarty, tak jak u głównej bohaterki filmu.

Jednak „powrót” zupełnie innej osoby, próba interpretacji jej zachowania przez rodzinę i najbliższych przy całej ich wymuszonej nieco empatii jest tylko pretekstem dla ważniejszej kwestii, którą moim zdaniem chciała poruszyć scenarzystka. Kwestii, o której nie mówi się głośno, bo jest nie tyle niewygodna, co szczerze bolesna. Niestety, skrywa wiele prawdy, bo czyż „zniknięcie”, „choroba”, „śmierć” nie jest jednym z rozwiązań niezdrowej sytuacji? Sytuacji toksycznej, w której się męczysz, gnijesz, umierasz śmiercią powolną wewnątrz siebie?

Fuga jest pewną próbą zwrócenia uwagi na świat, który jest najbliżej Ciebie. Czy czujesz się dobrze w swoim stroju, zachowaniu, egzystencji, czy może jednak wyalienowany, zachowując pozory, trwasz, tak jak mogłaby trwać Kinga? Zmiana wytrąca z równowagi wszystkich. Rodzina nie rozpoznaje zachowania, nawyków, języka Alicji, przyjmuje postawę zamkniętą. Wracając jako inna osoba, kobieta tworzy mur, pomimo że nie ma przecież bliższych osób na świecie niż matka, ojciec, syn. Oni egzystują w pewnym modelu, który narzucili sobie, przyswoili i zdają się w wygodzie w nim trwać. Podejmują wprawdzie próby „wyprowadzenia” na prostą kobiety, ale fuga dysocjacyjna poczyniła zbyt daleko idące zmiany, umysł nie jest w stanie się dostosować, próbując odkrywa, że tkanka, porządek były naruszane już wcześniej.

Fuga to dramat niezwykle dopracowany. Scenariusz sprawia, że widz jest ciekawy rozwoju wypadków, a poczynania ekranowych bohaterów ogląda się jak przykład kina z dreszczem. Kto pęknie? Kto wybuchnie pod wpływem stresogennej sytuacji? Agnieszka Smoczyńska udowodniła, że potrafi pracować z trudnym tekstem i twardą ręką prowadzi opowieść do końca dla mnie możliwie najlepszego zakończenia tej historii, które trzeba tłumaczyć dosłownie tak jak tytuł z łaciny, bo przecież cały film jest opowieścią o ucieczce.

Czas trwania: 120 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Agnieszka Smoczyńska
Scenariusz: Gabriela Muskała
Obsada: Gabriela Muskała, Łukasz Simlat, Małgorzata Buczkowska, Zbigniew Waleryś, Dariusz Chojnacki
Zdjęcia: Jakub Kijowski
Muzyka: Filip Mísek