Najeźdźcy z Marsa

Tak się powinno kręcić kino familijne! I piszę to w porozumieniu z moją zachwyconą seansem 8-letnią córką. Jest tu wszystko, co dziecko (również to zamknięte w ciele dorosłego) ma szansę pokochać. Krwiożercze ufoki (gwoli ścisłości Marsjanie – to stamtąd od wieków w kinematografii przybywa całe kosmiczne zło), marines walczący z najeźdźcą, w końcu dzieciak, który negocjuje z wielkim, obleśnym ufomózgiem. Głupkowate, niepoważne, infantylne? Tak mógłby napisać ktoś, kto kina nie kocha.

Najeźdźcy z Marsa to wielkie serducho dla pierwowzoru (film to remake klasycznego Invaders from Mars z 1953 roku w reżyserii Williama Cameron Menziesa). I tak jak w oryginale naturalny był paranoiczny wydźwięk w dobie kina sci-fi z lat 50., tak tutaj ton ten udało się zachować. Hooper nakręcił hołd dla B-klasowej kosmicznej rozwałki za pieniądze Wade’a Williamsa, milionera, filantropa, wielkiego miłośnika sci-fi (to właśnie on posiada prawa do ekranizacji niezliczonej ilości dzieł książkowych z tego nurtu). Wyliczanka nazwisk będzie dłuższa. Scenariusz Richarda Blake’a z lat 50. został podrasowany przez Dona Jakoby’ego i Dana O’Bannona (obu trzeba docenić za szereg przednich skryptów w kinie rozrywkowym, a O’Bannon dał nam rok wcześniej, już jako reżyser, najbardziej „klawy” film o zombie, czyli Powrót żywych trupów). Trzeba tu jeszcze docenić pracę specjalisty od projektów kosmicznych agresorów – Stana Winstona, którego robotę mogliśmy podziwiać w PredatorzeTerminatorzeObcym 2 i wielu innych. I nie ma tu co narzekać na dziecięcą, infantylną niekiedy nutę. To zamierzony zabieg, tak samo jak kiczowata nad-ekspresja kilku zaangażowanych do filmu przebrzmiałych nieco gwiazd. Wszystkie one (Karen Black, Timothy Bottoms, Louise Fletcher) odnalazły się doskonale w klimacie małej zgrywy, przaśnej korespondencji z E.T. Spielberga (vide scena lekcji z patroszenia żab).

Zresztą, na jakiekolwiek mankamenty nie ma tu czasu zwracać uwagi. Dzieje się sporo i szybko. Ufo nadlatuje, inwazja w toku, dzieciak się skapnął, nikt mu nie wierzy (prawie). Ale najważniejsze, że ostatecznie pomaga mu dzielny generał z plutonem marinesów, gonią się z obcymi po tunelach statku kosmicznego, strzelają do nich z automatów, czasem z bazook, a nad wszystkim unosi się przyjemny zapach szmiry i nostalgii. Brzmi jak najlepszy film świata z przeznaczeniem na wspólny seans z dzieckiem? Taki jest.

7/10 - dobry

Czas trwania: 100 min
Gatunek: sci-fi
Reżyseria: Tobe Hooper
Scenariusz: Richard Blake, Dan O’Bannon, Don Jakoby
Obsada: Karen Black, Hunter Carson, Timothy Bottoms, Laraine Newman
Muzyka: Christopher Young
Zdjęcia: Daniel Pearl