Cicha noc

Adam robi w Holandii. Znacie go. Zapieprza overtime, odkłada, ma plany. Wielkie. Zjeżdża autokarem na polską wieś do rodzinnego domu na wigilię. Przyjeżdża sam, chociaż dobija mu się na telefon dziewucha. Kocha ją, ale tak jak napisałem, Adam plany ma spore. Jeszcze tylko ta wigilia. To dobry moment na „sprawę”, bo będzie miał wszystkich przy stole, albo obok, oby nie pod…

Największą siłą Cichej nocy jest to, że jest cholernie prawdziwy. Dlaczego jest prawdziwy? Bo jest o nas. O tym co rokrocznie przeżywamy i o tym od czego rokrocznie staramy się uciec. Wszyscy jesteśmy w stanie mniej lub bardziej odnaleźć siebie lub członków rodziny w filmowych kadrach, chociażby w kilku cechach, epizodach, fragmentach.

Ale nie jest tak, że reżyser Piotr Domalewski ukłuł nasze dobre samopoczucie prezentując tylko i wyłącznie en face polską wigilię. Wszystko co zobaczycie przy rodzinnym stole zastawionym przez twórców znam, znacie, znali również wszyscy związani z produkcją w mniejszym lub większym stopniu. Ciężko więc mówić w tym przypadku o „obnażeniu”, „prawdzie” i innych demaskatorskich symptomach świadczących o prawdziwej naturze filmu. Naturalność z jaką wcielili się aktorzy w swoje role wcale nie wymagała dodatkowego riserczu. Każda z tych wyjątkowych, nierzadko wybitnych ról przedstawia elementy z każdego polskiego (również ich) życia. Tradycyjna sałatka, opłatek, choinka, wigilia, która jest ostatnim, najmocniejszym bastionem polskiej kultury. I gdy upadnie już wszystko, to na zgliszczach wciąż będziemy się dzielić opłatkiem, którego znaczenia już nie będziemy pamiętać, bo święta ze swoją datą 24 grudnia wyżłobiły taką bruzdę w kalendarzu, że niczego już nie będzie, a święta (chociażby świeckie) będą. Te przywary to jedno i film nie mógłby dostać tak wysokiej oceny tylko przez pryzmat prawdy ekranu. O szczególności obrazu (oprócz postaci, które przekazują tak wiele spojrzeniami, mową ciała, świetnymi dialogami) niech świadczy jego szczerość, doskonały obraz naszej bezradności i tego, że my po prostu chcemy godnie żyć, a stało się coś, że nie możemy. Przyczyn jest wiele, a konsekwencjami jest oddalenie się od siebie rodzin, znajomych, kolejne frustracje, gniew i smutek. W Cichej nocy najwięcej gorzkiego obrazu przychodzi od emigracji zarobkowej i naszych wyjazdów za chlebem. Jednak nawet to jest przedłużeniem marzeń, które, jak pokazuje reżyser, utrzymuje niekiedy starsze pokolenie w nadziei, że „jeszcze” będzie dobrze.

Brawurowo zagrany, świetnie zmontowany film o ambicjach, fantazjach, kilku godzinach z najbliższymi, które wystarczą za cały rok. Nadzwyczajnie jednak ponura moc przychodzi ze strony scenariusza, który krąży wokół głównego bohatera. Z niesłabnącym napięciem od początku do końca przyglądamy się Adamowi, który lawiruje pomiędzy domownikami, trochę mataczy, ale krok po kroku zbliża się do naświetlenia „swojej sprawy”, niełatwej i bardzo niewygodnej. I nawet się nie spodziewamy jaki numer wywinie mu życie. Finał jest taki, że opadasz na fotel i słabniesz razem z Adamem. I nic nie możecie z tym zrobić. Na szczęście wigilia już się skończyła.

9/10 - rewelacyjnyCzas trwania: 97 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Piotr Domalewski
Scenariusz: Piotr Domalewski
Obsada: Dawid Ogrodnik, Tomasz Ziętek , Agnieszka Suchora, Arkadiusz Jakubik , Adam Cywka
Zdjęcia: Piotr Sobociński jr
Muzyka: Wacław Zimpel