Wojny Lucasa

U mnie z Gwiezdnymi wojnami jest tak, że lubię, zdaję sobie sprawę ze znaczenia i wiem, jaki aktualnie mają status. Niezmiennie, wciąż i nieprzerwanie taki sam, to ta najwyższa półka z tytułami o znaczeniu kultowym. To coś więcej, Gwiezdne wojny dla niektórych są jak religia. To marka, instytucja, kościół. Są ludzie, którzy chodzą do kina tylko na Gwiezdne wojny (pisząc Gwiezdne wojny mam na myśli wszystkie tytuły z franczyzy). Praktycznie kinowy czas tych widzów można mierzyć tylko czasem trwania tej franczyzy. Znam taką osobę. Nie mam z tym problemu, ich miłość, lubię ten sposób celebrowania własnego hobby z całym tym nerdowskim oddaniem, czcią, kupowaniem gadżetów, naklejaniem nalepek na samochody. Niech ta ich miłość i fanatyzm trwa po wsze czasy.

Ja Gwiezdne wojny lubię, ale nie śledzę kolejnych wydań starego filmu i nie mam na nośniku fizycznym żadnej części.

Za to już naprawdę kocham historie o ludziach z pasją, a taką opowieścią są Wojny Lucasa. Czy nabrałem więcej szacunku do George’a Lucasa, którego uważałem za przeciętnego reżysera (i wciąż uważam)? Tak, z pewnością. Szanuję za determinację, siłę i autentyczne wzruszenie mnie ogarnęło, gdy czytałem jego drogę od pomysłu, po realizację.

Wojny LucasaWojny Lucasa, opowieść o realizacji własnego marzenia.

To nie jest tak, że Lucas wierzył w powodzenie swojego projektu, ale on to musiał zrobić. Szukał dzieciństwa, tak zawsze twierdziła jego żona. I o tym są Wojny Lucasa. Z natury introwertyk, mruk, zamknięty w sobie mężczyzna, jakimś cudem zaraził do swojego projektu rzeszę ludzi. W pewnym momencie miał pod sobą prawie 1000 osób, którymi musiał dyrygować.

W rzeczywistości to wszystko jest oczywiście bardziej skomplikowane niż zostało rozrysowane i opisane na tych 208 stronach. W rzeczywistości historia powstania Gwiezdnych wojen to jeszcze więcej bólu, niestrawności, walki o każdego centa.

Kilka lat walki o swoje, Lucas w nierównym starciu.

Rozmawiając o komiksie trzeba zaznaczyć, że autorzy tego, czyli Laurent Hopman (scenariusz) i Renaud Roche (rysunki) również do fanów należą. Czy zatem ich Wojny Lucasa to rodzaj laurki? Poniekąd tak, ale nie ma w tym nic złego. Pisząc „poniekąd” mam na myśli, to że nie ma tu wielkiego wychwalania twórcy filmu, ale nie ma też wyciągania jakichś niebywałych brudów.

Co dostaliśmy? Wiele ciekawostek. prawdziwą gorączkę tworzenia i kolejne wzruszenia, jak chociażby te wątki z ludźmi z otoczenia Lucasa, którzy wierzyli w niego i jego wizję. Chociażby Spielberg, który stał murem za reżyserem Gwiezdnych wojen. Zatem można podzielić Wojny Lucasa na szereg kamieni milowych na wieloletniej drodze od pomysłu, przez realizację, po premierę. Wiele lat oddawania krwi dla jednego filmu.

Piękny komiks opisujący kulisy narodzin mitu, z rysunkiem który przypomina filmowe storyboardy, ale również jest tym około realizacyjnym zza kulisowym wglądem w produkcję filmową. Filmowe sceny widzimy więc zza kamery, z perspektywy Lucasa. To komiks o ambicji i walce o artystyczną niezależność. To historia o tym, jak powstaje dzieło kultowe i jak wiele trzeba poświęcić, by doprowadzić proces do końca.

Można tez napisać, że jest to komiks reportażowy, scenarzysta i ilustrator w dokumentalistycznym stylu opowiadają o nerwach, ale i o małych radościach. Potrafią też zabawnie przedstawić cały szereg trudności związanych z realizacją. Świetny!

Patryk Karwowski
Scenariusz: Laurent Hopman
Rysunki: Renaud Roche
Kolory: Renaud Roche
Tłumaczenie: Marta Duda-Gryc
Skład: Piotr Margol
Redakcja: Magdalena 'Cathia’ Kozłowska
Korekta: Izabela Rutkowska
Ilość stron: 208
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wydawnictwo: Lost in Time
Format: 165 x 210 mm

KOMIKS UDOSTĘPNIONY PRZEZ WYDAWCĘ. ZNAJDZIESZ GO NA PÓŁKACH