Świat kości i ołowiu, albo przenicowanie świadomości.
„Ci, którzy przetrwali, błąkali się jeszcze trochę po jałowej ziemi Eksterioru, lecz także ich czekała tam wyłącznie śmierć – od blasku toksyn z akrylowych chmur albo szponów wygłodniałych dzikich zwierząt”.
Jeżeli miałbym wybierać malarza własnych snów, to byłby to zapewne Philippe Cazaumayou, czyli Caza. Codziennie kładłbym się podekscytowany i codziennie w podnieceniu czekałbym aż zasnę. Caza niczym Morfeusz tkałby najpiękniejsze opowieść i nie musiałby sięgać po nowe pomysły. Wystarczą te kadry z Wieku cienia (na przykład). Każdy kadr to osobny sen.
Ogromny lewiatan pod bramami wielkiego miasta, ludzie w kombinezonach ukrywający się przed radioaktywnymi opadami. Kobiety ze skrzydłami przelatujące nad Eksteriorem, umięśniony bezgłowy olbrzym o pełnej czarnej pigmentacji. Powracają też stałe motywy od autora Świata Arkadiego. Jest znajoma architektura, kształty, powracające magiczne kule, oczy.
Wiek cienia, albo wizja z pięknych koszmarów.
To tylko przykłady i nawet one nie są w stanie oddać wszystkich fantazji.
Mógłbym godzinami przeglądać prace Cazy. I jest to kolejny album artysty, który muszę uznać za arcydzieło. Surrealizm francuskiego ilustratora, który zawładnął moją wyobraźnią już za czasów Gandahara (Caza był odpowiedzialny za projekty w filmie René Lalouxa) wykracza często poza zdolność ludzkiego pojmowania. To ten podobny poziom magii jaki możemy spotkać na płótnach Zdzisława Beksińskiego, rzecz jasna w innym podejściu do stylu.
Zygmunt Freud po spotkaniu z Salvadorem Dalim powiedział, że „Wciąż jestem skłonny uważać surrealistów za stuprocentowych wariatów”. I ja za każdym razem jestem skłonny to powiedzieć po spotkaniach z Cazą. Ale ten sam poziom „wariactwa” uwidacznia się tutaj tylko w pozytywnych barwach.
Krok w nicość, czyli Caza jako przewodnik po innych światach.
Wiek cienia to oniryczne sci-fi, krótkie opowieści ze świata, który upadł (albo wciąż upada) i stał się własną piękną mutacją. Fabuła u Cazy to psychodeliczny wywar napędzany mocną barwą, poetyką jak z gotyckich snów Poego. To mistycyzm przesiąknięty seksualnością, filozofią, pulsującym pragnieniem trwania w drapieżnym skrawku czegoś, co kiedyś było Ziemią. To też erotyczne napięcie, a mroczna kreska Cazy to ekspresja, detale, rysunki które mogą zdobić afisze zapraszające na spirytystyczne seanse. Ilustracje i podejście do rysunku, choćby postaci, to liczne ich deformacje, rozmieszczanie symboliki w różnych miejscach (również religijnej). Całość to wizja spójna i monumentalna, przeważnie dotycząca ostatnich naszych ludzkich stanów. Ludzie, albo raczej U-dzie u Cazy trzymają się kurczowo swoich stalowych twierdz, bram, struktur. Ale wszystko będzie pochłonięte. To się już dzieje, Przetaczający się walec koszmarów i spowalniająca swoje ruchy Ziemia to wstęp do wygaszania. Później nastąpi czas Innych.
„W tych przewrotnych czasach ciało i metal mieszały się czasem w niewysłowionych symbiozach”.
Wiek cienia to ostatecznie eksplozja najbardziej szalonych koncepcji. Album pozbawiony dialogów, tylko z opisami świata. Gdy więc piszę o „czytaniu” komiksu, to tutaj samo „czytanie” jest czymś w rodzaju otwierania umysłu na nowe doznania. Wchłanianie Cazy, czy też już pisząc wprost ćpanie Cazy, to wciąż moja najlepsza komiksowa rozrywka.
Scenariusz: Philippe Caza
Rysunki: Philippe Caza
Kolory: Philippe Caza
Tłumaczenie: Paweł Łapiński
Skład: Piotr Margol
Redakcja: Maria Lengren
Korekta: Agata Bogusławska
Ilość stron: 112
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Lost in Time
Format: 240 x 320 mm

