Szczególny przypadek. Nie chcę polecać wszystkim Miotacza śmierci, a jednocześnie chciałbym poznać ludzi którym komiks się podobał. To muszą być dziwni ludzie. Sam do nich należę.
Pamiętacie taki komediowy serial (komediowy, dobre sobie) Flight of the Conchords? Z tym humorem, w którym nie są jasno wskazywane pointy dowcipów (dowcipów, dobre sobie). Kluczę, ale chciałbym wyjaśnić precyzyjnie, jak bardzo specyficzny jest nastrój w Miotaczu śmierci, komiksie który pachnie undergroundem, alternatywą, starą piwnicą, kwaśnym superbohaterstwem.
Miotacz śmierci napisał i narysował Daniel Clowes. To spod jego ręki wyszedł nietuzinkowy Wilson, o którym już na blogu pisałem. To on, Daniel Clowes, jest odpowiedzialny za Ghost World. Nie czytałem, ale widziałem świetną filmową adaptację w reżyserii Terry’ego Zwigoffa. Zwigoff współpracował raz jeszcze z Clowesem przy okazji filmu Akademia tajemniczych sztuk pięknych (film również polecam), ale to już zupełnie inna historia.
Miotacz śmierci, podziel się pragnieniami.
Zatem Miotacz śmierci to pewnego rodzaju dekonstrukcja mitów. Tak, mitów, bo na warsztat autor nie bierze tylko superbohaterów. Motyw dojrzewania, przyjaźni, wieku średniego, wszystko jest tu przedstawiane szczerze i uczciwie. Więc dlaczego wciąż piszę o osobliwej atmosferze? Wydaje mi się, że Clowes pisze w sposób, o którym wielu myśli że tak nie przystoi. Wyciąga na wierzch rzeczy wstydliwe i takie, o których niektórzy oczywiście myślą, ale z wieloma pragnieniami czy spostrzeżeniami się nie uzewnętrzniają. A Clowes właśnie to robi. Dlatego jego w teorii cichy i spokojny komiks zawieszony w jakimś niezależnym stylu, bez akcji, wybuchów, jest tak naprawdę komiksem wywrotowym, punkowym.
Niezależny, odważny, wywrotowy.
To tutaj tkwi cała siła Miotacza śmierci, w podejściu autora do życia. Ten rodzaj maniery artystycznej poznałem w Wilsonie. I podejrzewam, że tak samo jest i przy innych utworach Clowesa. Miotacz śmierci to w dużym skrócie pewnego rodzaju urealnianie fantazji nastolatka. Takiego nastolatka, co ważne, w którym buzują wszystkie emocje związane z przekraczaniem progów. Chłopak rośnie, w środku panuje szaleńczy rajd hormonów, ciało zachowuje się dziwnie. Jest na marginesie, tak się nastolatkowi wydaje. Clowes dał temu swojemu chłopakowi pełną wolność i nastolatek z tego korzysta. Dostaje ogromną moc, w momencie gdy zaciąga się papierosem. Czyli źródłem siły jest nikotyna, jak bardzo jest to wywrotowe? Trzeba dodać do tego tytułowy miotacz śmierci, spadek po ojcu. Ta broń może zmienić obraz wszechświata, ale zmienia tylko obraz najbliższego otoczenia.
Jest tu więc zestawiona banalna codzienność z fantazjami wieku dojrzewania. W efekcie dostajemy specyficzny rodzaj humoru, tak zabawny jak i ponury. Niecodzienna mieszanka. Ilustracyjnie to pastisz, retro stylistyka i prosta kreska. Barwy są niejako wyblakłe, przygaszone. Dodaje to atmosfery nostalgii, całość „udaje” materiał zakorzeniony w latach 70. Cały album zresztą przypomina coś, co zostało odnalezione w kapsule czasu. Nieco szmatławy, na pewno niezależny, przy pobieżnym wertowaniu nie prezentuje nic ciekawego. To efekt zamierzony. Polecam bardzo.
Scenariusz: Daniel Clowes
Redakcja: Karolina Gębska
Tłumaczenie: Wojciech Góralczyk
Ilość stron: 48
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Format:229 x 305 mm
