Z krwi i ognia

Mówisz „klasyczne fantasy”? Sprawdźmy. Smoki, elfy, krasnoludy? Są. Stawką jest cały świat, bohater to ten przypadek od zera do bohatera, który rośnie na oczach czytelnika? Jest. Ogromna kraina, z jednej strony imperium zła, z drugiej wątłe jeszcze siły opozycji które próbują rozpalić ogień nadziei? Zgadza się. Pojedynki magów, ogromne twierdze, skrytobójcy, okrutne istoty, klany, gildie? Nie inaczej.

Wszystko na miejscu, wszystko w punkt, a nawet jeszcze więcej. Od dłuższego czasu miałem ochotę na literaturę tej klasy, dlatego wszedłem do karczmy wygłodzony i spragniony. Zaczęło się jednak tak, że zostałem powalony na ziemię i myślałem że nie uda mi się wykaraskać z natłoku pomysłów Ryana Cahilla, autora pierwszego tomu z cyklu O więzach i rozłamach.

Otóż początek to jest chaos. Od razu, od pierwszej strony, wpadamy w wir wydarzeń. To ważne, żebyście to przeczytali. Jest wojna i to chyba ta ostateczna. Taka, której wynik ustanowi los całego świata.

Z krwi i ogniaKlasyczne fantasy, jak z definicji.

Zaczyna się od potyczek w świecie fantasy, w środku wielkiego miasta, w metropolii, takiej ze strzelistymi wieżami pod chmury, z zamkami z setkami pięter. I tam trwa walka dobra ze złem. Chyba, bo trudno określić strony. Ja, jako czytelnik byłem po prostu atakowany wydarzeniami, brnąłem przez kilkadziesiąt stron bitewnego szału, w którym wszyscy z wszystkimi o każdy metr miasta.

To był też ten moment, gdy latały smoki, magowie tkali jakieś Iskry, czytelnik dostaje to od razu na twarz. Nazwy własne czarów, otwierają się portale, wchodzą rycerze, straszny bałagan. Od największych bójek w środku miasta, po pojedyncze starcia pomiędzy najwyższymi rangą pod kopułami świątyń. A później jest cisza i o tych wydarzeniach wspominają jedynie bardowie w okolicznych karczmach w małych wsiach.

Dopracowana narracja, przygoda rozwija się według najlepszych schematów.

I w takiej wsi poznajemy trójkę przyjaciół, młodych prostych chłopaków którzy świata nie widzieli poza tymi kilkoma domami. Zostaną wciągnięci w wir wydarzeń, bo te opisywane wcześniej, to była wprawdzie porażka jasnej strony mocy, ale przecież można jeszcze raz zawalczyć. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.

Czytałem na raz, bez większych przerw, cudowna to była odskocznia. Mocno angażująca, ze świetnie nakreślonym światem i własnym uniwersum. Oczywiście wszyscy znamy elfy, krasnoludy i smoki, tutaj nie ma za dużych zmian w stosunku do innych szlagierów fantasy. To jednak nic złego, bo
Ryan Cahill ma na tyle sprawne pióro, że broni się swoim stylem i sposobem w jaki rozkręca wydarzenia. Ta trójka przyjaciół będzie postawiona naprzeciw najgorszym wydarzeniem, przyjaźń będzie wystawiana na próby, wielka odpowiedzialność spocznie na jednym z nich.

Piękny soczysty kawałek fantasy, mocni charakterni wrogowie, to się czyta! Dajcie szansę.

Patryk Karwowski
Autor: Ryan Cahill
Tłumaczenie: Wiesław Marcysiak
Korekta: Magdalena Wójcik 
Ilość stron: 604
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Vesper
Format: 140 x 205 mm