Wygrywam umierając.
Przeczytałem w tym roku wiele wspaniałych komiksów, ale z marszu, po tej lekturze, Człowiek cel zajął miejsce w ścisłej czołówce. To niebywałe, ale łączy w sobie to, co kocham z tym, od czego uciekam przy okazji czytania komiksów. Nie sięgam bowiem za często po komiksy superbohaterskie, chociaż w mojej bibliotece te tytuły wypełniają cały regał od podłogi aż pod sufit. Nie sięgam, nie mogę uciec od przeświadczenia, że za każdym razem będzie mi w czasie lektury towarzyszył pewien schemat. A kocham niezmiennie klasyczne noir, szanuję, doskonale czuję się w tej atmosferze.
Człowiek cel, który wyszedł ze stajni DC Comic, rozbija schematy superbohaterskie, a wygląda to jak mocne rozpoczęcie partii w bilarda. Wiecie, to jest to mocne uderzenie z bilami lecącymi po całym stole. Nikt nie przewidzi takiego rozdania, tak jak i ja nie przewidziałem że dostanę takiego emocjonalnego kopa od twórców, którzy pożenili klasyczne noir z komiksem superbohaterskim.
Klasyczne noir w superbohaterskim ujęciu. Człowiek cel to sztos.
Tak, wyobraźcie sobie najlepsze teksty i zagrywki od Raymonda Chandlera, czy Dashiella Hammetta z całym tym archetypicznym podejściem do figury detektywa i krajobrazu. A teraz spróbujcie umieścić kryminalną sprawę (w tamtym klasycznym noir kolorycie z lat 40.) w erze superbohaterskiej. Niebywałe. Podobny udany mariaż, choć inny gatunkowo (estetyka noir i sci-fi) widziałem w wybitnym serialu Sugar.
Mamy zatem klasyczną oprawę noir, z detektywem który spełnia wszystkie wymogi by umieścić go na kartach powieści Chandlera. Jest inteligentny, w idealnie skrojonym garniturze, z nieodłączną szklaneczką whisky (albo piersiówką) w dłoni. Jest znany wszem i wobec. Tutaj, w kółeczku wzajemnej adoracji, czyli w superbohaterskiej klice, znają go bardzo dobrze.
Christopher Chance, bo o nim mowa, wracając do słów ze wstępu, wygrywa umierając. To jego rola, jest detektywem, ale głównie para się wcielaniem się w klientów którzy go wynajmują. Przyjmuje za nich kulę w zamachach. Nie tylko. Klientelę ma różną i różne sposoby zabijania przychodzą przecież do głowy wynajętym zbirom. Ale Chance jakoś sobie radzi, przeżył sporo, ale jest w tym najlepszy. Rozumiesz ten koncept? Pomysł jest genialny.
Wspaniale narysowany, z dużym poczuciem smaku i ze swoim charakterem.
Ta historia porywa jak najlepszy kryminał. Chance dostaje zlecenie od samego Lexa Luthora. Przyjmuje kulę, sprawca zostaje złapany, wszystko się udaje. Czyżby? Ktoś chciał jednak podejść Luthora w inny sposób, a na to Chance nie był przygotowany. Wypija truciznę przeznaczoną dla Lexa. Zaprzyjaźniony naukowiec już wie, że detektywowi zostało 12 dni życia. Jak je spędzić? Szukać odtrutki? Można. Można też pogodzić się ze swoim losem, odejść w pokoju, pozamykać sprawy, pożegnać się z bliskimi. Spojrzeć raz jeszcze w oczy ukochanej, ta się przecież nagle pojawia. To Ice, dziewczyna z lodu, femme fatale, która potrafi zmrozić serce. Jednak przede wszystkim trzeba znaleźć zbira, który chciał dorwać Luthora. Kto mógłby to zrobić? Kto mógłby chcieć śmierci znienawidzonego człowieka? Wszyscy.
Przepięknie narysowany z uwzględnieniem rzeczonej estetyki, ale z pominięciem tej mrocznej stylistyki. To słoneczne noir, w stylu pop artu, w ujęciu kalifornijskiego słońca ze smutnym detektywem na plaży, który siedzi na piasku w garniturze z nienaganną fryzurą.
Pochłonęła mnie ta opowieść. Jest wspaniale napisana przez Toma Kinga, ale i wspaniale narysowana. Nie mogłem oderwać oczu od pięknych ilustracji Grega Smallwooda. Wybitnie i ze smakiem prowadzona jest kreska. Pastelowe kolory, w kwestii postaci dużo znanych person. Nawet czytelnik, który ma mało do czynienia z superbohaterskimi komiksami nie powinien się zagubić. Chodzi raczej o sam koncept, czyli połączenie klasycznego kryminału z czymś fantastycznym. Okazuje się, że można wyprowadzić w pole każdą istotę, nieważne jaką by supermocą nie była obdarzona.
To się sprawdza, detektyw z lat 40., który miał do czynienia ze złodziejami, parszywymi łajdakami, kłamcami i naciągaczami wykorzystuje te same triki i dzisiaj, w stosunku do tych istot, które są przecież w jakiś sposób uprzywilejowane, z całym zasobem mocy, nadprzyrodzonych cech, równe bogom. Na przestrzeni lat jedno się bowiem nie zmienia, zbrodnia pozostaje zbrodnią.
Scenariusz: Tom King
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Ilość stron: 384
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Egmont
Format: 170 x 260 mm
