Atlanta – pierwszy sezon

Czy będzie to duże nadużycie, jeżeli porównam serial Atlanta (pierwszy sezon) do Sprzedawców Kevina Smitha? Nie wiem, czy gdzieś w przestrzeni publicznej pojawiło się takie porównanie, ale ja to poczułem. To ten sam duch lekko napisanego dialogu, naturalnych rozmów, specyficznego nastroju zbliżającego się w swoim charakterze (przynajmniej w części) do improwizacji.

Atlanta to szereg epizodów zamkniętych w pierwszym sezonie w dziesięciu odcinkach. Każdy epizod to osobne główne wydarzenie, które wpływa w jakimś stopniu na całość. Tam, zawsze z przodu, jest historia Earnesta „Earn” Marksa, który „próbuje” być menedżerem muzycznym swojego kuzyna Alfreda „Paper Boi” Milesa.

Atlanta - pierwszy sezonAtlanta, esencja kina niezależnego.

Paper Boi ma hit, to prawda. Grają go na ulicach, zaraz w radiu, słychać go na imprezach. Ale styl bycia Paper Boia, ta jego życiowa nonszalancja (jego i wszystkich skupionych wokół niego) wpływa w znaczący sposób na rozwój kariery. Rozwój jakiś jest, ale raczej taki osiedlowy, może lokalny, kokosów z tego nie ma.

Odbija się to na wszystkim, bo to nie jest opowieść o drodze na szczyt, co raczej opowieść o społecznym awansie równoległym. Paper Boi trochę więcej występuje, ma więcej znajomych, ale na razie, w pierwszym sezonie, siedzi wciąż w tym samym miejscu, na kanapie w salonie. Jak sprzedawcy u Kevina Smitha, w sklepie, albo w wypożyczalni kaset wideo.

Wróćmy więc na chwilę do New Jersey i roku 1994. Pamiętacie zapewne te rozmowy i ciąg zabawnych perypetii, bohaterów pobocznych z których każdy był w jakiś stopniu ważny i potrafił odcisnąć piętno na życiu Dante Hicksa i Randalla. Tam też były marzenia, rozmowy o nich, ale głównie stagnacja. Obraz podobnej stagnacji jest w Atlancie, świat jakby przemyka obok w dużym pędzie, ludzie się dorabiają na tej samej muzyce, którą gra Paper Boi, ale oni, chłopaki z kanapy, wciąż są na etapie skręcania jointów.

Doskonale napisany, bogaty w zaangażowaną treść.

To najlepiej napisana rzecz jaką oglądałem w tym roku. Te historie są nienachalne, trzeba wyłapywać kontekst, niektóre wydarzenia łatwo przegapić. Treść w poszczególnych odcinkach wygląda trochę tak, jakby była wymyślana przez kolejnych scenarzystów, a każdy dostawał tylko pięć minut akcji (to złudne wrażenie, bo ostatecznie wszystko jest przemyślane). Widz nigdy nie wie, w którą stronę skręci fabuła. Konstrukcja jest na tyle oryginalna, że czasem jedna postać może dostać dla siebie i tylko dla siebie cały odcinek.

Atlanta - pierwszy sezon

Uderzę w kolokwializmy, ale to rzeczywiście serial o wszystkim. Zaangażowany społecznie, bardzo prześmiewczy, ale również bardzo autoironiczny (tak na temat przemysłu muzycznego jak i wobec czarnoskórej społeczności). Uderza w stereotypy, obraca je, naświetla, twórcy wyprowadzają ciosy bardzo inteligentnie. Jednak zawsze, w każdym odcinku, czuć że serce bije po właściwej stronie. Piętnowana jest zawiść, głupota, toksyczne zachowania, również te osobliwe sytuacje, które sami dostrzegamy na co dzień w mediach.

Fantastyczny.

Patryk Karwowski
Czas trwania: 22 – 39 min
Twórca: Donald Glover
Gatunek: dramat
Reżyseria: Hiro Murai, Donald Glover, Janicza Bravo
Scenariusz: Stefani Robinson, Donald Glover, Stephen Glover, Jamal Olori
Obsada: Donald Glover, Brian Tyree Henry, LaKeith Stanfield, Zazie Beetz
Zdjęcia: Christian Sprenger
Muzyka: Ludwig Göransson