Thunderbolts

Thunderbolts ma prosty przekaz. Warto pochylić się nad każdym człowiekiem, każdą zranioną duszą, wysłuchać historii, znaleźć rozwiązanie. Najprawdopodobniej jest tak, że ktoś ci wmówił że jesteś przegrywem. Masz potencjał do robienia dobrych rzeczy. Nie muszą to być wielkie i niezwykłe akcje. Pomoc drugiej osobie w najdrobniejszych sprawach zaczynając od chęci wysłuchania jej, już stanowi o mierze człowieczeństwa. O tym jest Thunderbolts. Cała reszta to fajerwerki.

ThunderboltsTe same schematy, inne skiny postaci.

Ale wiele osób przyszło przecież do kina głównie ze względu na ten pirotechniczny pokaz. Czy było to widowisko na miarę współczesnego blockbustera, który kosztując 180 milionów może przynieść tylko zyski? W dobie dzisiejszego mainstreamu, szczególnie w segmencie filmów superbohaterskich, nie ma miejsca na potknięcia. Zysk musi być, za dużo ludzi przecież pracowało przy projekcie.

Box office wskazuje na dzień dzisiejszy 380 milionów dolarów przychodu. Aż chce się pracować, rozwijać franczyzy, podwajać i potrajać kapitał, prawda? Dopóki kasa będzie się zgadzała, dopóty kino sztucznych ogni (z naciskiem na sztucznych) będzie wytwarzane. Naturalna kolej rzeczy. Obok wystrzałów, wybuchów, spazmatycznego CGI, twórcy próbują przemycać wątki o treści zaangażowanej. Wiecie, że niby to kino jest „o czymś”. W Thunderbolts to praca z traumą i trudną przeszłością oraz budowanie drużyny. Z kilku przegrywów da się przecież zrobić dobrze działający team. I o tym też jest Thunderbolts.

Thunderbolts jako kino z popcornu.

Czy mi się podobało? A co może się nie podobać w hamburgerze i coca-coli? To niezdrowe żarcie, ale ma odpowiednią ilość cukrów, węglowodanów, polepszaczy smaku. Żołądek strawi to z zadowoleniem, a później. Później wiadomo, co się z tym dzieje.

Thunderbolts

Ten film nie rozejdzie się po krwioobiegu. Nie ma tu żadnych wartościowych składników, nic nie zostanie przerobione na potrzebne dla życia komponenty. Całość to tylko chwila trwająca dokładnie tyle ile kinowy seans. A oprócz pokazu możliwości specjalistów od Autodesk Maya, Zbrush i innych mamy tu jeszcze popis specjalistów od amerykańskiego stand-upu. Tekściarze dwoili się i troili by w fabułę i dialogi, które po prostu wyjaśniają widzom kluczowe sprawy, wpleść zabawne przerywniki. Humor sytuacyjny i ten bardziej zawoalowany, z podtekstem i ukryty między wierszami udał się. Mamy tu ciągłe naigrywanie się z sowieckiej kultury, przytyki personalne do innych bohaterów, garść złośliwości. To również powinno się podobać.

Polecam dla entuzjastów taniego i tłustego fast-foodu.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 127 min
Gatunek: akcja
Reżyseria: Jake Schreier
Scenariusz: Eric Pearson, Joanna Calo
Obsada: Florence Pugh, Sebastian Stan, Wyatt Russell, Olga Kurylenko, Lewis Pullman, Geraldine Viswanathan, Chris Bauer, Wendell Pierce
Zdjęcia: Andrew Droz Palermo
Muzyka: Son Lux