Mission: Impossible – The Final Reckoning

Długie spojrzenia na twarze starych przyjaciół prawie jak w Powrocie króla Petera Jacksona gdy widzowie nerwowo zerkali na zegarki. Koniecznie przywoływanie najlepszych momentów, jak wspominanie starych dobrych chwil. Mission: Impossible dobrnął do końca w swoim stylu, na lekkiej zadyszce, z Tomem Cruisem, któremu kibicuję od zawsze.

Z całej serii pamiętam tylko momenty. Ethan Hunt w dłuższych włosach u Johna Woo. Kilka scen z pierwszej części Briana De Palmy, Philipa Seymoura Hoffmana z trzeciej części, bójkę w łazience z Henrym Cavillem w Mission: Impossible – Fallout. Niedużo, prawda? I za każdym razem oceniałem te odsłony wysoko. Dzisiaj nie byłbym w stanie zrobić swojego prywatnego rankingu serii. Byłoby to co najmniej nie fair. Zmieniali się reżyserzy, zmieniali się arcywrogowie. Motywacja była jedna, uratować świat i nie poświęcić nikogo z bliskich. To jedno przebijało przez całą serię. Ethan Hunt zawsze coś wymyślił, by zasłonić piersią ludzkość.

Mission: Impossible – The Final ReckoningSpokojny finał 30 lat biegania Toma Cruise’a.

Zanim się jednak pożegnamy w Mission: Impossible – The Final Reckoning, trzeba wejść na arenę. Dwójka scenarzystów, czyli Christopher McQuarrie (tutaj również jako reżyser) i Erik Jendresen kontynuują wątek z Mission: Impossible– Dead Reckoning. Podług najnowszych trendów kierują całą uwagę świata na Byt, czyli wirtualne środowisko które chce przejąć władzę nad światem. Może to zrobić, bo będąc w sieci kontroluje każdy aspekt naszego życia. Zaczyna od biletów miejskich po nuklearne arsenały.

Bytowi można zaszkodzić i to jest pierwszy intrygujący i bardzo interesujący motyw przewodni. Zastanówcie się bowiem nad tym pytaniem i zauważcie, że wielu miałoby problem z udzieleniem odpowiedzi. Zniszczyć Byt, doprowadzić świat do upadku, odpalić głowice i zresetować ludzkość czy jednak oddać mu się całkowicie we władanie? A może my już jesteśmy pod kontrolą takiego środowiska? Poniekąd, w kilku naszych życiowych aspektach, na pewno. Ale Ethan Hunt znowu chce znaleźć takie rozwiązanie, by zadowolić wszystkich. Chce przejąć nad Bytem kontrolę, bez naruszania porządku świata. To miłe z jego strony.

Mission: Impossible jako opowieść o przyjaźni i ratowaniu ludzkości.

Oglądałem Mission: Impossible – The Final Reckoning w domowych warunkach. I była to pierwsza odsłona serii, którą tak potraktowałem. Więcej! Podzieliłem seans na dwie części i wcale mi z tego powodu nie wstyd. To wprawdzie widowisko, które miejscami zasługuje na największą kinową salę, ale wydaje mi się, że w tym wypadku, prawie trzy godzinne rozstanie, mogło być wyzwaniem.

Mission: Impossible – The Final Reckoning

Cała reszta jest na swoim miejscu. Jestem fanem Toma Cruise’a, potrafi skupić na sobie uwagę, świetnie biega, daje z siebie wszystko. Finał opowieści to raptem kilka wysokooktanowych scen, które wypadają słabiej niż większość akcji z poprzednich części, ale i tak dobrze się tutaj czułem. Jest zabawnie, Cruise potrafi być autoironiczny, a temat przewodni czyli Byt który czyha na nas, wydaje się być aktualny. Czyli wizja Jamesa Camerona ze Skynetem wraca do nas ze zdwojonym tempem? Scenarzyści coraz chętniej sięgają po te wątki. Coś w tym jest. Cybertechnologie przejmują kontrole, AI wykorzystywane do szerzenia dezinformacji radzi sobie doskonale, a ci od „włącz myślenie” padają na pierwszej linii bo de facto są ofiarami wszystkich fake newsów.

Jestem usatysfakcjonowany, chociaż nie było tu wielkich emocji, drżenia rąk, krokodylich łez. Akcja, fajne nawiązania, szlagier.

Patryk Karwowski
Czas trwania: 170 min
Gatunek: akcja
Reżyseria: Christopher McQuarrie
Scenariusz: Christopher McQuarrie, Erik Jendresen
Obsada: Tom Cruise, Hayley Atwell, Ving Rhames, Simon Pegg, Rebeca Ferguson, Vanessa Kirby, Henry Czerny
Zdjęcia: Fraser Taggart
Muzyka: Lorne Balfe