Mogę sobie wyobrazić gniazdo szerszeni. Gdy patrzę na Erica, to tak to właśnie widzę, to gniazdo. Nie ma tam spokoju. Weź się do takiego gniazda zbliż. Leżysz, cierpisz, nie przetrwasz.
Eric taki właśnie jest, w ciągłym amoku. 19 latek, którego przenieśli dwa lata szybciej do więzienia dla starych kryminalistów. Rozumiesz co tu się stało? Musiał być przeniesiony, bo poprzednie miejsce było dla niego jak przedszkole. Wiek nie ma tu nic do rzeczy, bo Eric jest już zaprawionym w boju przestępcą. Jest skazany na więzienia i niekoniecznie za to, co robił na wolności. On sobie dokłada wszystkim, co się dzieje wewnątrz, w systemie.
Odzyskany, czyli opowieść o niszczeniu wściekłości.
Do takiego gniazda wzywa się straż pożarną, ale ktoś znalazł inną drogę. Eric ma szansę zdusić gniew, powstrzymać, zrozumieć tę furię. Jak zrozumiesz własną furię to być może będziesz mógł się od niej odciąć. To przyjemne uczucie stanąć obok tego gniewu i zrzucić go z okna. To oczyszczające, dobre uczucie. Takiego czegoś będzie mógł się nauczyć na terapeutycznych sesjach u Olivera (Rupert Friend).
Łatwo? Nic bardziej mylnego, bo tutaj, w więzieniu, są inne szerszenie. Równie niebezpieczne. Nic i nikt nie ułatwi Ericowi drogi do spokojnego oddechu, z Nevillem (Ben Mendelsohn), własnym ojcem na czele. Nevill jest tutaj gwiazdą, a rodzicielstwa uczył się chyba z legend i podań. Ale gdzieś tam, pod twardą kopułą człowieka zrodzonego z nienawiści coś zaczyna przezierać. Może on po prostu nie potrafi inaczej? Zjadł całą wrażliwość, oblepił się łuskami, beznamiętnością, niemiłością.
Wybitne kreacje aktorskie. To z tymi występami wiążą się najsilniejsze emocje.
David Mackenzie świetnie operuje psychologicznymi portretami swoich bohaterów, ma dryg do inscenizacji przejmujących scen i przede wszystkim potrafi zamykać w swoich fabułach, które wychodzą z gatunku, silne emocje.
W nurcie filmów więziennych Odzyskany to mocna czołówka. Żeby taki film był udany, musi być dobrze i wiarygodnie wyglądające środowisko oraz cały więzienny krajobraz. Ja czułem te ciężary i czułem to samo, co towarzyszyło mi chociażby przy lekturze Murów Hebronu Andrzeja Stasiuka. To zimno, grube ściany, dziwny pokręcony świat z zasadami z jednej strony bardzo prostymi i twardymi, a z drugiej strony niezwykle wątłymi. Na cóż te wszystkie zasady, skoro i tak możesz zginąć przez jakiegoś wariata.
Jest więc ta groza spojrzeń, gęste powietrze, układy i układziki. Gdzieś tam ta próba okiełznania syna przez ojca (chora i patologiczna relacja Nevilla z Erikiem) i w końcu moment zrozumienia przez Erica, że tylko on sam może porozmawiać z własnymi demonami. To, co jest wewnątrz nas, należy do nas. Ktoś może dać nam narzędzia i wyjaśnić parę spraw, ale do klatki wchodzimy sami. Sami to przełykamy, sami możemy to wypluć. Wielki film i wybitne kreacje aktorskie.
Czas trwania: 106 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: David Mackenzie
Scenariusz: Jonathan Asser
Obsada: Jack O’Connell, Ben Mendelsohn, Rupert Friend, Sam Spruell, Anthony Welsh
Zdjęcia: Michael McDonough
Muzyka: Tony Doogan, David Mackenzie

