Pendragon. Tom 1

To jest dzieło niezwykłe, ale zanim przejdę do konkretów, zacznę od plansz, które dostarczyły mi niezwykłych emocji. Czy kilkanaście kadrów może determinować odbiór całości? Oczywiście, że nie. Ten komiks jest kompletny. Jednak na przykładzie starcia nastoletniego Artura, bękarta, z ojcem Brúde Krzepkim, ówczesnym pendragonem, można opisać poniekąd cały komiks.

To emocje najwyższej próby. Dochodzi do konfrontacji młokosa z wielkim królem. Dochodzi też do walki, napięcie jest tu ogromne. Paolo Martinello rysuje dynamicznie, czuć ruch w sekwencjach, napięte mięśnie, przemoc. Widać też tą niepohamowaną wściekłość, która wyrasta z ogromnego żalu. Tych kilka plansz może stanowić o jakości całego komiksu. To nie jest początek, wyrywam trochę fragment z szerszego kontekstu, ale o tym myśli się naprawdę długo.

Pendragon. Tom 1Pendragon, czyli epickie dark fantasy.

Już na początku tej historii, na starcie, twórcy uderzają w atmosferę bardzo mroczną. Autorzy scenariusza działali tutaj ze sporą swobodą przy budowaniu opowieści, w której dostajemy wgląd w czasy arturiańskie, mitologię celtycką, legendy i w końcu w krajobraz, na tle którego coraz śmielej poczyna sobie religia z „białym bogiem” na czele (chrześcijaństwo). To dość szalona reinterpretacja kilku podań i opowieści. Być może niektórzy czytelnicy nie odnajdą się do końca w tym nietuzinkowym kolażu. Zapewniam jednak, że to tylko składowe, ważne, ale i tak podstawą jest tu po prostu solidny i dość klasyczny scenariusz.

Na tym tle bowiem rozgrywa się pełnokrwista opowieść o zmianie na tronie i zarazem soczyste dark fantasy. Tym który próbuje wciągnąć królestwo na odpowiednie tory jest czarodziej Merlin.

Klasyczna fabuła, walka o tron, knowania, ciosy w plecy.

Odpowiednie tory? To wszak tylko Merlina koncepcja, ale czarodziej jest na tyle sprytny i tak mocno zaangażowany, że najwyraźniej wszystko skłania się ku niej, tej koncepcji. Manipuluje, nagabuje, obiecuje, ale też lekko popycha akcję naprzód, jak wówczas gdy wtrąca Artura w ramiona Elwen. Za dużo już piszę, ale o tym albumie chce się pisać. Kończąc opis fabuły napomknąć trzeba, że mamy zwaśnione strony, siedem królestw, władców i zbliżające się głosowanie na nowego Pendragona.

Fabularnie jest więc bardzo przejrzyście i dzięki temu autorzy mogli skupić się na wspomnianych emocjach, których jest tu bez liku. Do gry zaprzęgnięte są potwory, które wychodzą wprost z podań. Bestiariusz jest niesamowity, a to i tak zapewne początek drogi. Ale akcja, moi mili, jest tu pierwszorzędnie rozrysowana. Dynamika powala, ciosy miecza rozszarpują kolory, widoczny kontrolowany chaos przy kadrowaniu tylko wzmaga intensywność narracji. Sama natomiast narracja w iście hollywoodzkim stylu płynnie przechodzi między wątkami. Można naliczyć raptem kilka ścieżek, akurat tyle żeby się nie pogubić i z zainteresowaniem śledzić przebieg wydarzeń. Płynność jest tu kluczowa, miejsce akcji wyraźnie zaznaczone przez autorów. Punkt kulminacyjny jest jasny, finał to głosowanie.

Świetny album z pięknymi ilustracjami i porywającą opowieścią o Arturze, który nie chce, ale chyba musi stanąć na czelę królestwa.

Patryk Karwowski

Tytuł oryginału: Pendragon – Tome 1-2: L’épée perdue / Le conseil des Rois
Rysunki: Paolo Martinello
Scenariusz: Jerome Le Gris, Benoit Dellac, Paolo Martinello
Kolory: Paolo Martinello
Tłumaczenie: Jakub Syty
Redakcja: Maria Lengren
Korekta: Agata Bogusławska
Skład: Piotr Margol
Ilość stron: 112
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Lost In Time
Format: 240 x 320 mm

KOMIKS UDOSTĘPNIONY PRZEZ WYDAWCĘ. ZNAJDZIESZ GO NA PÓŁKACH