Żegnajcie nam dziś hiszpańskie dziewczyny
Żegnajcie nam dziś marzenia ze snów
Ech, piękna to była przygoda, choć niestety krótka. Pięknie narysowany z wyraźnym zacięciem w stronę optymistycznego i rubasznego nawet stylu. Żywe kolory, mocne kontrasty. Tutaj nie może być pomyłek z odbiorem nastrojów postaci. Wściekłość, radość, gorąca miłość, ale głównie pasja i nieustanna żądza przeżywania czegoś niebezpiecznego.
Życie pirata? Zawsze pełne przygód
Wszystko w komiksie Ortiza i Segury jest podane z marszu, na pierwszym planie. Kobiety są cudne, Długi Juan piękny, zawsze odważny z wypiętą piersią. Nie usiedzi w miejscu, morski wilk zna swoje miejsce. Jeżeli dożyje sędziwego wieku (jeżeli!) i obejrzy się za siebie, zobaczy tylko piękne pirackie życie. Łupi statki, szuka skarbów, ucieka przed ludożercami, krzyżuje szpady z hiszpańskimi kapitanami, porywa ich wspaniałe galeony. Nie zawsze wygrywa, zawsze żyje na krawędzi. Zawsze też ma u boku swoją wierną załogę. Kto tam stoi po lewicy i prawicy Juana? Dwóch głupich osiłków, cherlawy Francuzik, smarkula i jednooki dziad kuternoga. Nie inaczej, taką charakterystykę grupy można przeczytać na kartach komiksu.
Taki to album, zuchwały, radosny, złożony z krótkich ośmiostronicowych historyjek. Jak dobry serial, w którym aż kipi od akcji. Co ciekawe, dla większości czytelników, lub też idąc dalej odbiorców popkultury owo „piractwo” kojarzy się zapewne podobnie, z czymś może i niebezpiecznym, ale zawsze w nawiasie wspaniałej przygody. To przecież stereotyp powielany latami przez różne media od przygodowych powieści, przez kino, po komiksy (w różnej kolejności).
Zabawny, z dopieszczoną kreską, z dbałością o szczegóły. José Ortiz w formie.
I nie chcę tutaj wspominać tytułu, który nieznośnie okupuje kinowe sale, czyli ciągnącej się w nieskończoność franczyzy Piraci z Karaibów. Wskazałbym raczej inne znamienite dzieła na czele z Czarnym korsarzem Sergio Sollimy z 1976 roku. Tak, filmy i książki raz za razem rozbudzały wyobraźnie. Młody człowiek nie widział tych niebezpieczeństw, piractwo rzadko kojarzyło się z gwałtem i przemocą (choć przykład filmu Solimy zdaje się temu przeczyć). Hiszpański komiks autorstwa José Ortiza (rysunek) i Antonio Segury (scenariusz) powiela te obrazki. Nie ma w tym nic złego, Długi Juan ma przede wszystkim zrelaksować czytelnika. Robi to? A jakże.
Krótka forma, dosłowność, zawsze szczęśliwe zbiegi okoliczności lub trafne decyzje prowadzą do tego, że każda historyjka kończy się szczęśliwie. I jak to w życiu piratów bywa, jest tu podobnie jak w hazardzie. Czasem się wygrywa, często przegrywa, o krok od fortuny, przeważnie kończy się na tratwie, a nie na pięknym galeonie.
Z pazurem i z charakterystycznymi postaciami, z którymi można pośmiać się, napić się wina. Co najważniejsze można też trochę za nimi zatęsknić, gdy nie pojawiają się na kilku planszach.
Rysunki: José Ortiz
Scenariusz: Antonio Segura
Kolory: José Ortiz
Tłumaczenie: Jakub Jankowski
Redakcja: Iwona Gawryś
Skład: Piotr Margol
Ilość stron: 96
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Lost In Time
Format: 240 x 320 mm