Diuna: Część druga

Wspaniała rzecz, naprawdę. Uciec od problemów na prawie trzy godziny na Diunę. Zapomnieć na 167 minut o kredycie i następnych kilkunastu latach spłaty tegoż, o tym ciągłym zaciskaniu pasa, o korkach, Putinie, teściowej. Zostawić wszystko poza salą kinową i dać się zaczarować, poddać się magii w moim ukochanym filmowym gatunku.

Przed seansem nie byłem przekonany, czy dobrym pomysłem był dzielenie Diuny Franka Herberta na dwie filmowe części. Umówmy się, Denis Villeneuve lubi epickość zamkniętą w długim kadrowaniu. Krytycy i część widzów również. Ja też nie narzekałem, gdy siedziałem w kinie wpatrzony w te piękne oczy Timothée Chalameta. Znam Diunę i wiem, że ten materiał nadaje się i na trzy części, ale gros widzów tego nie wytrzyma (narzekania były? Były) i pewnie jedno trzy godzinne widowisko byłoby w sam raz. Tak myślałem przed seansem.

Diuna: Część drugaTeraz wiem, że czas został wykorzystany perfekcyjnie, zrozumiałem intencje bohaterów, motywy doskonale wybrzmiały, dało się poczuć interes, który stał za decyzjami bohaterów. Tak, każda istotna dla fabuły postać miała swój cel, by przejąć kontrolę nad Arrakis. Czasem nie chodziło o kontrolę, ale o zemstę, o przedłużenie rodowej linii, albo po prostu o dalsze trwanie czy chociażby istnienie.

Historia z Diuny ma wszystko czego życzy sobie kino. Romans, zdrada, przemiana głównego bohatera, bitwa, pojedynek. Są bohaterowie i tchórze, są niecne zamiary i poświęcenie. Kino kocha takie historie. W drugiej części Diuny Paul Atryda staje się mesjaszem, przyjmuje fremeński pseudonim Muad’Dib. Ma zamiar poprowadzić lud Diuny do zwycięstwa nad Harkonnenami.

Diuna, opowieść o przetrwaniu.

To ten moment, gdy recenzent pisze o czym była (według niego) Diuna. Jesteśmy bowiem w tym momencie historii kina, że nie wypada rozmawiać, moim zdaniem, o aspektach technicznych. To jałowa dyskusja. Naprawdę, dajmy sobie spokój z pytaniami „jak oceniasz CGI?”. Przesłanie Diuny jest moim zdaniem bardzo uniwersalne, tak samo jak uniwersalne było przesłanie powieści. Frank Herbert wylądował na Diunie, ale zabrał ze sobą każdą jedną ludzką przywarę, która powoduje, że piękna ludzka istota jest w rzeczy samej… szpetna. Spięcia na podłożu kulturowym, wojny religijne, tam przyprawa u nas ropa naftowa. Diuna tak naprawdę leży całkiem niedaleko, wystarczy włączyć dowolne wiadomości na kanale informacyjnym.

Diuna: Część druga

Jeżeli usłyszycie, że Diuna jest filmem o miłości, będzie to prawda. Jeżeli przeczytacie, że druga część Diuny to film o władzy, to również mogę to tylko potwierdzić. Dla mnie najbardziej wybija się tu motyw człowieka, który zrobi wszystko, albo bardzo wiele, by przetrwać.

Diuna, Ziemia, te same historie, te same schematy.

Kropla drąży skałę, zaczyna się oo jednostki, wykorzystywane są wszelkie sposoby (w Diunie), by omamić, naciągnąć, wprowadzić w życie podstęp, a w rezultacie stanąć na czele jako mesjasz. Nie ważne, czy to Arrakis, czy Ziemia, czy Fremeni, czy owieczki na naszym ziemskim padole. Wystarczy dać przepowiednie, pergamin, 500 zł, kilka obrazków na świątyni, może jakiś całun? Trzeba być sprytnym, być dobrym mówcą, a pójdą miliony. Nie krytykuję drogi Paula Atrydy (dzielnie się przed tym wzbraniał, wiedział do czego doprowadzi marsz fundamentalistów). Każdy orze jak może. Bene Gesserit, Harkonneni, Imperator, jego córka, Paul, matka wielebna. Życie każdego z nich, bohatera, całej organizacji, królewskiego rodu, wisiało na włosku. Przetrwać mogli ci, którzy porwali tłum, bo miłość jednej osoby jest ważna, ale uwielbienie milionów jest w świecie Diuny kluczowe. Wspaniały film.

Patryk Karwowski
Czas trwania: 167 min
Gatunek: sci-fi
Reżyseria: Denis Villeneuve
Scenariusz: Denis Villeneuve, Jon Spaiht
Obsada: Timothée Chalamet, Zendaya, Rebecca Ferguson, Josh Brolin, Austin Butler, Florence Pugh, Dave Bautista, Christopher Walken, Léa Seydoux
Muzyka: Hans Zimmer
Zdjęcia: Greig Fraser

Za seans dziękuję sieci kin.

Cinema City

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?