Szczątki

You Don’t Have To Go To Texas For A Chainsaw Massacre! krzyczy plakat, a Bruce Le zalicza tu cameo.

To jest ten niepoważny, cudaczny, śmieszny i idiotyczny slasher z efektami gore, scenami mordu, które ze swoją powagą i misternym wykonaniem nijak nie pasują do tej niekiedy slapstickowej treści. Nie martwcie się jednak, Szczątki pokochałem.

Szczątki

Fabularnie i tematycznie to hołd dla giallo, ale i ukłon w stronę amerykańskich slasherów. Zamaskowany morderca – czarny kapelusz, czarne rękawiczki i czarny płaszcz, koniecznie nóż kiedy chce być bardziej giallo, a piła mechaniczna, kiedy chce sobie pomordować jak koledzy zza oceanu. Tak wygląda nasz morderca. Działa z zaskoczenia, najczęściej odkrawa jakąś kończynę, a później składa sobie puzzle.

Juan Piquer Simón nakręcił Szczątki, dzieło dzisiaj kultowe.

Wyreżyserowany przez hiszpańskiego reżysera Juan Piquer Simóna szybko zyskał status dzieła kultowego. W Wielkiej Brytanii został wpisany na listę video nasty. Pewnie i słusznie, bo makabreska rozgrywająca się na ekranie jest co najmniej konkretna. Morderca nie bierze jeńców, odcina głowy, piła przechodzi przez korpus dziewczyny jak nóż przez masło. Czasem też dźga bez opamiętania nożem. Jest nie do zatrzymania, a plony będzie mógł zebrać spore – szczególnie że upatrzył sobie wyjątkowe miejsce na swój krwawy proceder, uczelniany kampus.

Karuzela śmiechu.

SzczątkiWyobraźcie sobie scenę samego rozwiązania zagadki, chociaż nie zdradzę kto zabija (sami szybko się domyślicie). Cała praca policji polega na tym, że jeden gliniarz przegląda akta studentów i pracowników uczelni, bo „może wpadnie na jakiś trop”. Pod koniec filmu, z głupia franc, zaczyna pomagać mu student. Wpadł na coś, jeden pracownik zmienił kiedyś imię. To jest to, on jest mordercą! To wierzchołek góry lodowej lub nawet himalaje osobliwości. Po drodze nie jest lepiej, ale na pewno jest śmieszniej.

„Jestem lekko zdenerwowana”, mówi kobieta, skierowana do tej sprawy policjantka, która pracuje pod przykrywką na uczelni. Rozumiesz? Zostały odnalezione kolejne zwłoki, które wyglądają jak rozwalona piniata, ale ona jest lekko zdenerwowana. To tylko krótka chwila zdenerwowania, kobiecie zaraz przejdzie ten kłopotliwy stan.

Albo to. Do windy wchodzi dziewczyna, morderca tuż za nią, piłę mechaniczną trzyma za plecami. Nikt tego nie widzi, bo przecież trzyma spore narzędzie zbrodni całkowicie ukryte za plecami. Sama dziewczyna, zaraz ofiara, też niczego nie podejrzewa, uśmiecha się i ruszają windą. Niespodzianka, to morderca, a za plecami ma piłę. Jeszcze tylko ją odpali i na spokojnie utnie sobie rękę do swoich puzzli.

Szczątki to zacna makabreska.

Nie zwykłem pisać o takich przypadkach z przekąsem, ale Szczątki nadają się wyśmienicie na wieczór horrorów, które dzisiaj bardziej bawią niż straszą. I na to wszystko dostajemy ten farsz, ostro przyprawione gore, które powinno znaleźć się w twardej obskurze, ponurym slasherze, który zostawiłby widza bez tchu nawet nie na skraju fotela, ale raczej na podłodze.

Takie to są te Szczątki, horror niezły, w wykonaniu wspaniały, w intrydze Benny Hill.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 85 min
Gatunek: horror
Reżyseria: Juan Piquer Simón
Scenariusz: Dick Randall, Roberto Loyola, Juan Piquer Simón
Obsada: Christopher George, Lynda Day George, Frank Braña, Edmund Purdom, Ian Serra, Paul L. Smith
Muzyka: Librado Pastor
Zdjęcia: Juan Mariné