Obsesja

Story by Paul Schrader & Brian De Palma. Nie mogło być lepiej? Nie mogło.

Rok 1959, Michael Courtland ma wszystko. Nieźle prosperujący biznes, kochającą żonę i kochającą córkę. Ma przyjaciół, piękny dom, wspaniałą ziemię pod przyszłe inwestycje. Ma tak dużo, że ktoś postanowił mu część dóbr odebrać. Najłatwiej zaatakować niewinnych, żonę i dziecko. Porwanie, żądanie okupu i nieudolna akcja policji. Tragicznie potoczył się plan pewnego siebie inspektora, który prowadził już setkę takich spraw, a na porwaniach to podobno zjadł zęby. Najbliżsi Courtlanda zginęli, a on sam osunął się w niebyt. Wciąż prowadzi firmę z partnerem, ale to już nie ten sam Michael co kiedyś. Trauma go wyciszyła.

Rok 1975, podróż służbowa do Włoch. Florencja i krótka wycieczka objazdowa po zabytkach. Jednym z punktów jest ten stary kościół w którym poznał przed laty Elizabeth. To nieprawdopodobne, renowacją obrazów zajmuje się tam dziewczyna, która zdaje się być kopią jego zmarłej małżonki. Michael nie zamierza stracić takiej szansy. Serce znowu rozgrzewa ciepłe miłe uczucie. To chyba miłość.

Kunsztowny thriller psychologiczny o którym zwykło się pisać, że to dzieło z nurtu neo-noir zaskakuje swoim skomplikowanym scenariuszem. A trzeba napisać, że scenariusz i tak został nieco uproszczony, co nie spodobało się Schraderowi. Inny był chociażby finał, bardziej rozległy, bohaterowie mieli być mocniej poturbowani. Takie jest życie, Schrader to rozumiał i był co najmniej niezadowolony z decyzji De Palmy. Nie wyszło to Obsesji na złe, chociaż ja miałbym inny pomysł na zakończenie. Powinno być krótko, zwięźle i dobić jednym uderzeniem. Nie można jednak narzekać, bo całość, tak jak napisałem, jest tylko kunsztowna, w rezultacie satysfakcjonująca.

Choć główną inspiracją był Zawrót głowy Hitchocka, Obsesja jest bardzo odrębna od filmu mistrza suspensu. Już tutaj, w 1976 roku można było dostrzec zalążki autorskiego stylu De Palmy, którym później tak mocno były naznaczone kolejne filmy reżysera Carrie. Pierwotnym tytułem był Déjà Vu, ale Obsesja pasuje lepiej. Gdy bowiem zastanowić się nad motywem przewodnim filmu, najłatwiej wskazać właśnie obsesję. Każda jedna postać u Schradera / De Palmy ma jakąś obsesję. Ta u Courtlanda jest najłatwiejsza do interpretacji. Nie mógł pogodzić się z utratą żony i córki. Uważa, że tragedia wydarzyła się przez niego. Współpracował z policją, a mógł po prostu przekazać pieniądze porywaczom. Obsesyjna potrzeba miłości, obsesyjne wręcz przywiązanie się do kogoś – to tematy determinujące fabułę. Jednak obsesji jest tu więcej. Zemsta, pieniądze, w końcu obsesja wyjścia na pierwszy plan w biznesie. Schrader wiedział z czym obsesje się wiążą, jak potrafią ranić i wiedział, że obsesja potrafi zamienić się w paranoję, co też jest tu wskazane. Sam pomysł na wiązanie się z bliźniaczo wyglądającą kobietą przez wdowca może być dziwne. Niepokojące jest to, że ta sama kobieta poddaje się manii, wchodzi w nie swoje życie i dostosowuje się niejako. A później jest jeszcze gorzej.

To bardzo dobry film. Porusza ważne kwestie na co najmniej kilku tematów. Ale moim zdaniem wszystko było na miejscu, los potrafi płatać przeróżne okrutne figle, a Schrader wiedział, że trzeba czasem włożyć kij w mrowisko by poruszyć widza. De Palma miał wówczas na okręcie samych najlepszych. Za stylowe zdjęcia, które dodały potrzebnego melodramatycznego nastroju (romantyzm między Michaelem, a odnalezioną we Florencji Sandrą to ważny aspekt w Obsesji) odpowiadał Vilmos Zsigmond. Bernard Herrmann był odpowiedzialny za warstwę muzyczna i, jak sam później stwierdził, to była jego najlepsza praca na filmowym polu (a przecież u samego Hitchcocka stworzył kilka wiekopomnych ilustracji muzycznych). Całość spiął montażysta Paul Hirsch. stały współpracownik De Palmy, który już wówczas doskonale rozumiał język reżysera. Niestety na pokładzie znalazł się również (zostawiłem łyżkę dziegciu na koniec) Cliff Robertson. Robertson moim zdaniem nie całkiem podołał zadaniu. Za mało bólu, za mało udręki miał na obliczu. W sekwencjach melodramatycznych wyszło mu całkiem dobrze, ale nie tylko melodramatem Obsesja stała, a właśnie psychicznymi urazami, nawet opętaniem.

Obsesję rzadko wymienia się z marszu przy dokonaniach Briana De Palmy. Niesłusznie, bo ma w sobie dużo siły napięcia, leków. Dzisiaj to obraz już lekko zapomniany.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 98 min
Gatunek: thriller, neo-noir
Reżyseria: Brian De Palma
Scenariusz: Paul Schrader
Obsada: Cliff Robertson, Geneviève Bujold, John Lithgow
Zdjęcia: Vilmos Zsigmond
Muzyka: Bernard Herrmann

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?