Barbarzyńcy

Barbarzyńcy, film uwielbiany przez publiczność festiwali tematycznych za oceanem trafił na platformę streamingową. Bardzo czekałem, bo miałem same dobre przeczucia. Nie myliłem się, obejrzałem genialny horror, szalony, tajemniczy, bardzo straszny. Naprawdę, oglądajcie go w nocy. I słusznie pisali pierwsi widzowie po premierowych pokazach, że im mniej pisze się o fabule, tym lepiej. Zdawkowe info o tym, że dziewczyna wynajmuje mieszkanie przez aplikacje, a na miejscu okazuje się, że nawalił system i znajduje się tam już jeden najemca, powinno Wam wystarczyć. Wszystko ponad to tylko zepsuje zabawę (albo raczej koszmar, a przecież nie chcemy, żeby ktoś zepsuł doznania płynące z czystej grozy).

Cóż, w tym miejscu chciałbym wskazać dwa tytuły, które miałem z tyłu głowy podczas seansu wysokooktanowych Barbarzyńców. Oba tytuły, które za chwilę wymienię nie mają absolutnie nic wspólnego względem fabuły z filmem Zacha Creggera, ale przypomniały mi niejako doznania. Pierwszy to Blair Witch Project, na którym byłem w kinie w 1999 roku i do dzisiaj pamiętam to skradanie się po lesie głównych bohaterów. Naprawdę się bałem, a Zach Cregger przypomniał mi tamten strach sprzed dwóch dekad. Drugi film to Cloverfield Lane 10 Dana Trachtenberga, na którym czerpałem radość pełnymi garściami, bo takiej hybrydy pragnąłem w kinie od lat. Zach Cregger dostarczył więc wrażeń i płynących z rzeczywistej trwogi i tej radości, która wyszła z huśtawki nastrojów, klimatu oraz żonglerki różnymi motywami z horrorów. Huśtawka, a może raczej jazda karuzelą jest tu naprawdę przednia. Nie wiemy do końca z czym mamy do czynienia i raz za razem jesteśmy zaskakiwani. Barbarzyńcy bowiem wiodą nas ciemnym lasem nie ujawniając pod drodze żadnej z niespodzianek. Są przez to zwodniczy, a my wpadamy w pułapki, które sami zresztą na siebie zastawiamy. Pułapki rozstawia nasza wyobraźnia, która podpowiada nam tysiące ogranych schematów. Jasne, w końcu trafimy, ale frajdy z tego co nie miara. Tak samo jak zwodnicza jest fabuła zwodnicze może być nasze ukierunkowanie względem doboru aktorów. Widząc Billa Skarsgårda, tak samo zresztą jak Justina Longa, czy delikatną Georgine Campbell mamy pewne oczekiwania. Wszystko jest utkane ze stereotypów, ale Cregger walczy z nimi bardzo dzielnie.

Czy to jest horror doskonały? Z pewnością nie i gdybym chciał pisać o nim tylko źle, nie miałbym z tym problemu. Otóż Cregger próbuje bawić się metaforami, gdzieś w tle migają niezmiernie ważne sprawy, które w Barbarzyńcy nie mają prawa wybrzmieć odsadnie (i szczerze?). Nawet jeżeli u podłoża leży kontekst seksualnego drapieżnika, to przedstawione jest to według mnie mało sprawnie. Coś jakby twórca chciał dobrze, ale wyszło pretensjonalnie i nawet w sposób wyrachowany. Rozumiem jednak intencje reżysera, że chciał na tej podstawie zbudować charakter postaci i nasz stosunek do niej

Nie jest to jednak miejsce, by się nad Barbarzyńcami postawić, a raczej wyciągać to, co najlepsze. Temu służy głownie ta strona, by pisać głównie o tym, co dobre. Barbarzyńcy zasługują na wysokie noty, bo realizacja takiego projektu z góry skazana jest na ryzyko, a tu opłaciło się z nawiązką. Jest genialnie poprowadzony, sfotografowany i zagrany. Czuć ogromne napięcie, są niewyobrażalne emocje, a finał to czysta dzika radocha, która wypływa z racji uwolnionego na zewnątrz szaleństwa. Oglądajcie, bo rzadko zdarza się w kinematografii tak oryginalna perełka.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 107 min
Gatunek: horror
Reżyseria: Zach Cregger
Scenariusz: Zach Cregger
Obsada: Georgina Campbell, Bill Skarsgård, Justin Long
Zdjęcia: Zach Kuperstein
Muzyka: Anna Drubich

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?