CODA

Radości, smutku, łez, rozpaczy i śmiechu daje to kino ponad miarę. Jest pokrzepiające, mądre, ale też bardzo uczciwe. Takie kino najłatwiej też zranić, bo CODA mówi bardzo dużo o uczuciach, jest bezpretensjonalne, szczere i wystawia się na ogień malkontentów. „Jak to tak?”, powiedzą, „nastolatka pochodząca z głuchoniemej rodziny marzy o śpiewaniu i jest w tym dobra?”. Już słychać te pomruki powątpiewania i stukające głośniej niż zwykle klawisze krytyki. Przed przystąpieniem do seansu pamiętajcie jednak, że CODA wywodzi się z kina „walki o swoje”. U podstaw leży przecież kino sportowe (Rocky), obrazy walki o tożsamość i marzenia (Billy Elliot). Co łączy te wspomniane i wiele innych tytułów, które, choć trudno to niektórym przyznać, kochacie? Wszystkie ja łączy podobny typ bohatera, który ma w cholerę ciężko. Życie rzuca jemu / jej pod nogi kłody bez opamiętania, a jednak dzięki wsparciu i miłości, udaje się. To wyświechtane, ale potrzebujemy takich filmów, bo w gruncie rzeczy nic tak nie pokrzepia jak obraz o przeciwstawianiu się trudnościom. Na mnie to działa i tak jak kibicowałem Rocky’emu, który wstawał przed nastaniem świtu i młócił w mięcho w rzeźni, tak kibicuję tej dziewczynie, która o trzeciej nad ranem zrywa się, by pomóc głuchoniememu ojcu i bratu ogarnąć połów ryb, a później biegnie do szkoły na ósmą, po lekcjach na śpiew.

CODA to skrót od child of deaf adults, czyli dosłownie trzeba tłumaczyć ten przypadek jako dziecko, które wychowuje się wśród głuchoniemych dorosłych. Trudny to przypadek, ale jednak stanowiący swój procent w społeczeństwie. CODA to osoba zawieszona pomiędzy dwoma światami, światem dźwięków i światem ciszy. Jest łącznikiem, dokładnie tak jak Ruby (Emilia Jones) jest łącznikiem pomiędzy swoimi cudownymi rodzicami i bratem, a światem, który nie zatrzyma się i nie ustąpi im pierwszeństwa. Ruby więc tłumaczy, załatwia od dziecka te sprawy, które dla dziecka nie są przeznaczone. Pilnuje interesów, stoi w kolejce w urzędzie, dogaduje się, negocjuje. Jest oparciem niewyobrażalnym i chyba też rodzina, powtarzam cudowna, bo kochająca się i dająca temu wyraz zawsze i wszędzie, trochę, a nawet bardzo, uzależniła się od niej. Możecie sobie pewnie wyobrazić ciąg kolejnych zdarzeń, bo dziewczyna jednak ma talent, widzi to nauczyciel i rozumie to brat, który pragnie dla młodszej siostry czegoś innego niż kuter rybacki. Dochodzą rzecz jasna typowe filmowo scenariuszowe problemy, jak ten, kiedy rodzina rybacka, chciałaby pójść na swoje w interesie, ale, znowu, wypada mieć u boku kogoś kto załatwi formalności.


Ruby marzy więc o studiach, próbuje spiąć rzeczy do spięcia niemożliwe i walczy, wciąż walczy, a my przypatrujemy się jak to wszystko powoli się rozlatuje, bo nie da rady długo ciągnąć kilku rzeczy naraz. To może udać się przez miesiąc, dwa, ale na dłuższą metę nie wytrzyma tego żaden organizm.

CODA (który jest wszak remakiem francuskiego Rozumiemy się bez słów z 2014 roku) dociska widza, ale daje przekonanie, że to ma szanse się udać dzięki wsparciu najbliższych i o tym głównie jest film utalentowanej Sian Heder, która potrafi z empatią dotknąć spraw najtrudniejszych i z góry skazanych na życiową porażkę (vide jej debiut Tallulah z 2016 roku). Sian Heder nie opowiada więc, wbrew tytułowi tylko i wyłącznie o dziecku dorastającym u boku głuchoniemych rodziców (chociaż to stuprocentowy coming-of-age), a głównie o domowym ognisku, które jest w stanie rozbić swym ciepłem każdy nadciągający chłód. I nawet jeżeli z góry jesteście w stanie przewidzieć niektóre sceny, to i tak powinniście się wzruszyć.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 111 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Sian Heder
Scenariusz: Sian Heder, remake La Famille Bélier
Obsada: Emilia Jones, Eugenio Derbez, Troy Kotsur, Ferdia Walsh-Peelo, Daniel Durant, Marlee Matlin
Zdjęcia: Paula Huidobro
Muzyka: Marius de Vries

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?