Titane

Nie cofnę się przed niczym, zdaje się mówić swoim najnowszym filmem Julia Ducournau. Jej Titane to druga fabuła po Mięsie, filmie, który zelektryzował festiwalową publiczność w 2016 roku. Wówczas pisano w relacjach, że ludzie wychodzili w trakcie projekcji, bo nie dali rady kontynuować seansu. Nie mnie oceniać (ani w zasadzie nikomu innemu) zachowania widzów, bo przecież każdy ma swoją wrażliwość, a odbiór może być bardzo indywidualną sprawą (byłem świadkiem, gdy kilka osób zrezygnowało z seansu Syna Szawła w trakcie Camerimage i mogę to zrozumieć, bo za każdym widzem może stać przecież historia, wspomnienie, za zachowaniem natomiast osobista przesłanka). Z Mięsem więc poszła fama, że jest „kontrowersyjny”, a wspomniane już informacje z pewnością dały odpowiednią reklamę. Nic tak nie smakuje jak zakazany owoc, ale Mięso nie okazało się jednak wyjątkowo mocnym szokerem, a przemyślanym i inteligentnym filmem o akceptacji własnych pragnień. I w tym samym tonie utrzymany jest Titane, chociaż wydaje się być jeszcze bardziej pojemny na interpretacje. Nie odpuściła więc na tym polu utalentowana francuska reżyserka, a nawet dołożyła i uderzyła kilka razy mocniej.

Czym jest więc Titane? Trudno pisać ot tak o fabule bez wskazywania inspiracji, tudzież bez wprowadzenia własnego zdania do dyskursu  o Titane, skądinąd filmie wybitnym. Doceniony w konkursie głównym na 74. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes, gdzie zdobył nagrodę główną – Złotą Palmę, film Ducournau to bomba o niezwykłej sile rażenia, niewygodny, rozdrapujący rany, obrzydliwy, hipnotyzujący, odrzucający i jednocześnie przyciągający. Mocny obraz, który ma zapach, własny kolor, szorstką fakturę. Jest wyuzdany, a reżyserka jest przede wszystkim zuchwała, ale też bardzo mądra. Bohaterka filmu Alexia, która za chwilę wcieli się w Adriena, jest zbuntowanym głosem swojego pokolenia, ale też odbiciem wielu trapiących nas rzeczy. Ducournau rozumie, że będziesz się wstydzić wielu spraw, o których tutaj mówi. Nie musisz się na wszystko godzić, ważne, że coś zobaczysz i być może zmienisz swoje zapatrywanie na konkretny przypadek. Alexia miała w wieku dziecięcym wypadek samochodowy, który zmienił ją na całe życie. W mig przenosimy się do momentu, gdy jest już dorosła. Daje rozerotyzowane show na pokazach samochodowych, a jej zachowanie należy do tych z gruntu autodestrukcyjnych. Tam, gdzie z reguły filmowcy już kończą, Ducournau dopiero zaczyna swój kolejny moralitet o akceptacji siebie i swoich niedoskonałości, potrzebie bezwarunkowej miłości, odkrywaniu seksualności. Alexia (imponujący aktorski debiut Agathy Rousselle) pała nienawiścią do świata, bo „nasz” świat ją w całości odrzucił. Traktowana przedmiotowo (nawet w wieku dziecięcym przed wypadkiem była chyba niechciana), odpłaca się tym samym światu. Krzyczy, drapie, morduje. Uciekając przed pościgiem przyjmuje tożsamość zaginionego przed laty syna komendanta straży pożarnej. Tutaj zaczyna się druga część filmu, nie tyleż ta właściwa, co po prostu poszerzająca znaczenie utworu.

Fabularnie dostajemy niezły kocioł, ale przecież sam szkielet znamy. Mnie z miejsca przypomniał się równie mistrzowski Olivier, Olivier Agnieszki Holland, bo samo założenie odnalezionego po latach dziecka jest podobne. I tam Olivier został uznany z miejsca za „szczęśliwie odnalezionego’. W tym brzmieniu upływa seans Titane. Rolą rodzica jest akceptacja, bo przecież tu zawsze chodziło o takie „szczęśliwe zakończenie”. Jednak Ducournau nie byłaby sobą (wszyscy piszemy tak, jakbyśmy ją dobrze znali, a to przecież jej drugi film!), gdyby nie rozdrapała tej rany mocniej. Jest więc brutalnie i szczerze, a głównie niewygodnie. Pod strzechę swojego rodzinnego dramatu reżyserka zaprasza Cronenberga, ale ukradkiem zawsze spogląda na na kogoś innego. Titane to owszem body horror i francuska ekstrema, ale jako kino transgresji jest wyrazem hołdu dla dokonań Claire Denis. Dużo więc jest tu spojrzeń w kierunku Głodu miłości (przede wszystkim), czy nawet Pięknej pracy. To z jaką wprawą Ducournau żongluje tematami jest niesamowite, bo raz za razem wychodzi z tego obronną ręką. Uchodzi jej na sucho chaos, bo czaruje obrazem i muzyką. Wybaczamy skróty, bo przy takim natężeniu doznań, nie mamy nawet czasu by zamartwiać się szczegółami. Będę na tyle odważny, że opiszę bezkompromisowy Titane jako obraz współczesnego świata, jego potrzeb, lęków wypełniony uniwersalnymi diagnozami. To trudny, ale bardzo wartościowy film.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 108 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Julia Ducournau
Scenariusz: Julia Ducournau
Obsada: Agathe Rousselle, Vincent Lindon, Garance Marillier, Laïs Salameh
Zdjęcia: Ruben Impens
Muzyka: Jim Williams

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?