Human Cobras (1971)

W ilu włoskich thrillerach można zobaczyć afrykańskie safari i polowanie na słonie? Nie tylko jednak dzięki tym kilku oryginalnym cechom, których próżno szukać w innych filmach z żółtego nurtu (chociaż zdaję sobie sprawę, że nazywanie Human Cobras rasowym giallo jest swego rodzaju nadużyciem,) film Bitto Albertini jest w pewnym sensie wyjątkowy. Już sam scenariusz, do którego pióro przyłożyła dwójka uznanych scenarzystów włoszczyzny, czyli Ernesto Gastaldi i Eduardo Manzanos mieni się blaskiem szczególnym. Oto bandzior Tony Garden (George Ardisson) dowiaduje się o śmierci brata w Nowym Jorku. Tony aktualnie przebywa w Sztokholmie, bo w Ameryce dostał swego czasu wilczy bilet. Jednak brat to brat i trzeba złamać kilka obietnic. I kiedy widz myśli, że Nowy Jork i sceny na Brooklynie to swego rodzaju egzotyka we włoskim gatunków, znienacka (brat Tony’ego miał szerokie koneksje na całym świecie, w tym w Nairobi) przenosimy się na Czarny Ląd (reżyser musiał poczuć mocną miętę do tych lokacji, bo kilka lat później nakręcił tutaj Czarną Emanuellę z śliczną Laurą Gemser). Tony bowiem nie zamierza ot tak odpuścić (nawet jeżeli brat miał sporo za uszami, a i zawód gangstera ma w pakiecie takie niespodzianki jak zamach) i postanawia szukać mordercy. Trop prowadzi właśnie tam, na spaloną słońcem ziemię pośród lwów, żyraf, nosorożców i słoni.

Zaprawdę wyjątkowy to film do którego zdjęcia kręcono na trzech kontynentach, w mieście Nairobi, Nowym Jorku, Sztokholmie, wnętrza w Madrycie i Rzymie. Można napisać, że Human Cobras (L’uomo più velenoso del cobra) to rozmach, ale za tym samym rozmachem idzie całkiem wciągająca intryga,. Znamiona giallo paradoksalnie najbardziej zauważalne są w wątku afrykańskim (obraz podzielony jest na dwie części, gdy Tony podróżuje między kontynentami), bo właśnie tam w ruch idzie brzytwa, a jedna z postaci odbiera chociażby telefon od nieznanego, sapiącego do słuchawki rozmówcy. Co jest znamienne w filmie Bitto Albertiniego to to, że intryga wcale nie krąży wokół samych niewiadomych. Warto napisać, że twarz mordercy jest znana, ale do samego końca nie będziemy wiedzieli kim jest, ani też jakie są jego prawdzie motywy. Złoczyńca podąża za Tonym i pozostawia za sobą krwawe ślady po ostrej brzytwie.

Film nie obfituje w krwawe sceny, lecz i tak przykuwa uwagę widza. Duże znaczenie ma tutaj solidne aktorstwo doświadczonego George’a Ardissona i partnerującej mu włoskiej divy Eriki Blanc. Na uwagę zasługuje również kilka pięknych motywów muzycznych autorstwa Stelvio Ciprianiego. Nie nazwałbym Human Cobras do końca giallo wakacyjnym, bo próżno tu szukać czegoś na kształt choćby jednego sielankowego epizodu. Afryka dla reżysera Bitto Albertiniego to miejsce ostatecznej rozgrywki, a finał podczas polowania na słonie robi wrażenie (natura potrafi być dłużna, co za Albertinim potwierdził w kolejnej dekadzie Franco Prosperi przy okazji swojego Wild Beasts). Human Cobras to zaskakująco udany thriller, który oprócz egzotyki kryje w sobie wiele innych atutów

Patryk Karwowski

Czas trwania: 86 min
Gatunek: giallo
Reżyseria: Bitto Albertini
Scenariusz: Ernesto Gastaldi, Eduardo Manzanos
Obsada: George Ardisson, Erika Blanc, Alberto de Mendoza, Janine Reynaud, Luciano Pigozzi
Zdjęcia: Emilio Foriscot
Muzyka: Stelvio Cipriani

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?