Amerykański żołnierz

Amerykańskim żołnierzu zwykło się pisać jako o zwieńczeniu gangsterskiej trylogii Rainera Wernera Fassbindera. Jest to bowiem trzeci film po Miłość jest zimniejsza niż śmierć i Bogach zarazy, w którym odwołuje się on do estetyki kina gangsterskiego, a czerpie przede wszystkim z amerykańskich tytułów włącznie z kreowaniem bohatera na wzór (chociażby) Antonio „Tony’ego” Camonte (Paul Muni) z Człowieka z blizną Howarda Hawksa z 1932 roku. O ile cech zewnętrznych bohaterów można łatwo doszukać się w światowej kinematografii, o tyle ich charakter, motywacje, osobiste historie wpisują się już w Fassbinderowe nastroje. Na wokandę trafi dziś krytyka drobnomieszczaństwa, stany depresyjne, rodzinne uwikłania włącznie ze stosunkami kazirodczymi, przemoc i mrok, który spowija każdą jedną postać.

Amerykański żołnierz to opowieść o powrocie mężczyzny do ojczyzny. Był w Wietnamie, zwiedził cały świat, zakosztował każdego dramatu. W Monachium najmuje się jako morderca na zlecenie na usługach tutejszej policji. Dzięki szemranym „kontraktom” już za chwilę poprawi statystyki monachijskich służb mundurowych. Odstrzeli kilku degeneratów, kobietę, która sprzedaje porno i innych, którzy nie wpisują się w struktury „ładu i porządku”.

Wykorzystując formułę kina noir, Fassbinder w bezlitosny sposób odbiera gangsterom wszystkie romantyczne cechy. Gangsterzy, owszem, mają pewien styl, wyglądają dobrze na zdjęciach, ale ich przeszłość jest skomplikowana, wnętrza wręcz przegniłe. I nie powinno być w tym nic dziwnego, bo gangsterzy z natury mogą być skomplikowani, jednak u Fassbindera dochodzi do tego całe tło, którym sama zbrodnia wydaje się być nasączona. Ale nie tylko oni, typki spod ciemnej gwiazdy, odznaczają się tą niebotyczną degrengoladą. Można napisać, że zarówno w tym sztandarowym przykładzie Nowego Kina Niemieckiego, ale i we wcześniejszych i późniejszych dziełach Fassbindera to standard. Owszem, reżyser rzadko rozsuwał zasłonę przygnębienia i równie rzadko odmalowywał swoje fabuły w optymistycznych barwach. Jednak takie jest przecież najczęściej życie, nawet jeżeli z wierzchu pełne uśmiechów, głęboko w sobie skrywa smutek. Być może samo obcowanie z dziełami Fassbindera nastraja widza i recenzenta w ten sposób? Bardzo możliwe. Motywom gangsterskim towarzyszy tu szereg idei, które przez całą swoją filmografię reżyser kontemplował. Żołnierz może być homoseksualistą, ale w scenie z prostytutką próbuje swój homoseksualizm wymazać. Przy spotkaniu z matką i bratem dochodzi do szeregu niezręcznych sytuacji, gdzie znowu wybrzmiewa homoseksualizm, teraz nawet z kazirodczymi elementami dodatkowo naświetlonymi w finale nakręconym w spowolnionym tempie.

W każdym kolejnym utworze Rainer Werner Fassbinder coraz śmielej radził sobie z warsztatem. Również i tutaj można obserwować duży przeskok w jakości montażu czy choćby serwowanych środkach formalnych. Nic się jednak nie zmieniło, jeżeli chodzi o tempo pracy niepokornego autora artysty nazywanego w późniejszym okresie romantycznym anarchistą. Fassbinder, owszem, był coraz bardziej sprawnym filmowcem, ale bynajmniej nie wydłużał czasu przeznaczonego na dni zdjęciowe. W czasie 15 dni przeznaczonych na kręcenie Amerykańskiego żołnierze reżyser zdążył jeszcze powiedzieć sakramentalne „tak” na ślubnym kobiercu z aktorką i piosenkarką Ingrid Caven. Trwające dwa lata małżeństwo nie należało do udanych, co potwierdzają zresztą obie strony. Oboje byli również zgodni, że lepiej dogadywali się przed i po małżeństwie. Amerykański żołnierz miał premierę 9 października 1970 roku na Tygodniu Filmowym w Mannheim. To bardzo dziwny, ale jednocześnie niesamowicie pociągający obraz.
Patryk Karwowski

Czas trwania: 80 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Rainer Werner Fassbinder
Scenariusz: Rainer Werner Fassbinder
Obsada: Karl Scheydt, Elga Sorbas, Hark Bohm, Margarethe von Trotta, Ingrid Caven, Kurt Raab
Zdjęcia: Dietrich Lohmann
Muzyka: Peer Raben