Upiorne święta

Upiorne święta to polska antologia grozy, w którym dziesięciu autorów wybrało okres świąteczny jako motyw przewodni. Gatunkiem spajającym jest horror, tutaj o różnym natężeniu, tonacji i kolorystyce.

Zaczyna się z wysokiego C w wykonaniu Tomasza Hilderbrandha. Jego Opowieść wigilijna to krótka piłka niczym szybkie i mocne uderzenie młotkiem. Szorstki klimat prosto z rynsztoku przy wielkomiejskim zgiełku, który słychać z odległości  kilka przecznic dalej od głównych wydarzeń. Opowieść wigilijna traktuje o wizycie mężczyzny przebranego za gwiazdora w lichej knajpce na chwilę przed jej zamknięciem. Wydarzenia szybko przechodzą w trzymający w napięciu thriller, który najchętniej sfilmował by Wojciech Smarzowski. Taki start w książce Upiorne święta powinien dobrze rokować. Niestety kolejne dwa opowiadania, czyli Kontrakt Adama Przechrzty i Pechowe święta Hanny Greń to najsłabsze części antologii. Naciągany Kontrakt, który wprawdzie nosi pod maską wiele aspiracji (hitlerowskie zakusy okultystyczne docenię, gdy Adam Przechrzta rozwinie temat) można jeszcze polubić. Natomiast Pechowe święta znalazły się tutaj jakby przez przypadek. Owszem, jest zima, na horyzoncie święta, ale po prawdzie kryminał ląduje w okowach grozy pewnie tylko w zamyśle Hanny Greń, bo całość zahacza tak mocno o brazylijski serial, że przebrnięcie przez lekturę jest nie lada wyzwaniem. Zawiodłem się też na „pewniaku” tego zbioru, czyli opowiadaniu 87 centymetrów Artura Urbanowicza. Autor został na swoim ulubionym terenie małych wiosek na odludziu, ale próżno tam szukać grozy znanej z Inkuba. Ambicje miał wprawdzie spore, bo chciał Artur Urbanowicz sprytnie pożenić gatunki i nawet w pewnym stopniu mu to wyszło. Nie kupiłem jednak wykonania, a jako, że akcja rozgrywa się w środowisku młodzieży (i o zgrozo uwielbiających hip-hop) Pan Artur chciał zagrać młodzieżowym językiem. Wyszło miejscami sztucznie. Odniosłem dodatkowe wrażenie, że Artur Urbanowicz traktuje tutaj horror dość powściągliwie i nie ma zamiaru wejść w niego głębiej.

Za to na pole literackiej makabreski wbiegł Graham Masterton niczym jego bohater z opowiadania Czerwony rzeźnik z Wrocławia, który zgubił córkę, a trop prowadzi do kościoła i zakrystii. Masterton w swoim stylu, językiem wypracowanym przez dziesięciolecia potrafi rozbroić jednym akapitem, poprawić kilkoma zdaniami, wykończyć słowem. Szkoda, że był na koniec tak litościwy. Natomiast w niebywale ponury nastrój wprowadził mnie Marek Zychla swoim Rezerwatem. Czystego horroru tu brak, chyba, że w nawias gatunku weźmiemy sci-fi, którym tak sprawnie Zychla się posługuje. Daje do myślenia, przytłacza, zasmuca. Ale to też opowiadanie, które z pewnością zapamiętam i życzyłbym sobie, by Marek Zychla jednak kontynuował swoją dystopijną opowieść z pogranicza grozy i fantastyki. Prezent od Gwiazdora Roberta Cichowlasa może pochwalić się sugestywnym i chwytającym za gardło finiszem (szkoda, że tylko tym), a Już nie jesteś smutkiem Jakuba Ćwieka to mała perełka w tym zbiorze. Brudne, wyrachowane, bliskie ulicy i historii, w którą jestem w stanie uwierzyć. Opis bezdomności i bezdomnych jest brutalny i bezkompromisowy. Jakub Ćwiek wyrywa znak stopu, wchodzi z glanami i torpeduje ciepły klimat świąt całym ludzkim złem. Końcówka antologii należy do Przemysława Wilczyńskiego, który sięga do klasycznego bestiariusza, ale robi to z niebywałą gracją. Pisząc z perspektywy głównego bohatera czyni z niego szalenie groźnego osobnika, który wyje do księżyca przy pełni. Świetne, krwawe, pulpowe, a szczególnie przypadł mi do gustu opis samego procesu transformacji. Horror wilkołaczy w polskim wydaniu objawił się w fantastycznym stylu. Upiorne święta kończą się opowieścią wybitną, z jednej strony bardzo poetycką, z drugiej niezwykle posępną. Świat wykreowany przez Jakuba Bielawskiego w Krótka historia na pożegnanie jest przejmująco zimny, z wyjątkowo przygnębiającą wizją człowieka i człowieczeństwa. Tekst Bielawskiego wieńczący całą antologię jest przy okazji najbardziej bogaty literacko. Czuć tu grozę, a jednocześnie tęsknotę. Mocna rzecz i idealne zakończenie.

Cały zbiór ocenię jako dobry, bo przecież jak w żadnej innej formie literackiej, właśnie antologii można uczciwe wyliczyć średnią. Kilka bardzo dobrych i dobrych, jedno bardzo szczególne, ale też te słabsze pozwalają stwierdzić, że każdy czytelnik znajdzie tu coś dla siebie. Nawet jeżeli miałby wybrać tylko jedno. Ja wybieram cztery. To od Tomasza Hilderbrandha. Marka Zychla, Przemysława Wilczyńskiego i Jakuba Bielawskiego.

Patryk Karwowski

Autor: Jakub Bielawski, Robert Cichowlas, Hanna Greń, Tomasz Hildebrandt, Graham Masterton, Adam Przechrzta, Artur Urbanowicz, Przemysław Wilczyński, Marek Zychla, Jakub Ćwiek
Ilość stron: 383
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wydawnictwo: Akurat
Format: 130 x 205 mm