Może pora z tym skończyć

„Może pora z tym skończyć?” – to pytanie, które zadajesz sam sobie, gdy coś, co jest jeszcze ekscytujące, niechybnie zamieni się, być może w nieznośną rutynę. To samo „może pora z tym skończyć?” może być zadawane tak samo uporczywie teraz, jak i będzie zadawane za 10 lat, kiedy zrobi się zdecydowanie za późno, ale zrobicie to po prostu z przyzwyczajenia. Wiadomo, pytanie zabrzmi irracjonalnie, tak samo gdy na którymś spotkaniu z rzędu z przyjacielem, snujecie plany podbojów, które już nigdy nie dojdą do skutku. Kiedyś, może, ale nie teraz, 10 lat po pierwszym rzuceniu tego pomysłu. Może pora tym skończyć to „kino terapia”, wizyta u psychologa Charliego Kaufmana, który zaprasza Cię na kozetkę i snuje opowieść „o nim” i „o niej”. Być może znajdziesz w nich odbicie swojej sytuacji. Nie całego życia, ale choćby kilka szczegółów znajdziesz podobnych. Ja znalazłem.

Filmy Charliego Kaufmana stoją po drugiej stronie lustra, to pewne. Nie są to jednak fantasmagorie twórcy i próżno w nich szukać surrealistycznych doznań. To filmy metafory, które w kilku minutach potrafią dużo opowiedzieć o życiu, zreferować pewien lęk, zilustrować dekadę twojego przyszłego życia. Najnowszy film Kaufmana ogłada się tak, jakby czytało się książkę. Oparty wszak na powieści Iaina Reida musi być (to się czuje) ekranizacją bardzo dokładną w sferze językowej. Niemalże widzimy przecinki, kropki, akapity, w końcu całe rozdziały. Nie wiem jak to ma się do pierwowzoru literackiego autorstwa Reida, ale u Kaufmana sprawdza się doskonale na każdym etapie. Można zamknąć oczy i słuchać, bo przez dłuży czas na ekranie widzimy tylko dwójkę bohaterów podróżujących samochodem w czasie śnieżnej zamieci.

Jadą do jego rodziców. To kluczowy moment w związku, pierwsza wizyta. Jak będzie? Czy się spodoba? Jak ją przyjmą? No i, najważniejsze pytanie, czy po przejściu tego etapu, „młodzi” będą szli razem dalej przez życie? A może pora z tym skończyć?


Pamiętam swój pierwszy kontakt z Kaufmanem. W 1999 roku odkryłem go przy okazji filmu Spike’a Jonze’a Być jak John Malkovich. Gdy przypomnicie sobie tamten film sprzed 20 lat, prześledzicie kolejne scenariusze Kaufmana (Zakochany bez pamięciAdaptacja) oraz porównacie je z jego pracą już jako reżysera, zdacie sobie sprawę z tego, jak hermetyczne, świadome i autorskie są filmy Kaufmana. Charlie Kaufman bowiem nie wychodzi poza ludzki umysł, egzystencjalne bolączki człowieka, lęki, paranoje, strach przed rzeczami małymi, ale też tymi największymi w rozumieniu każdej indywidualnej jednostki. Nie mówi o nich wprost, ale używa do tego rozległych przenośni jak w mistrzowskim (i jednym z najbardziej niezwykłych filmów XXI wieku) Synekdocha, Nowy Jork. To wciąż są filmy o tym samym, miłości, samotności, umieraniu, jednak opowiedziane przy użyciu metafory, w której Kaufman zdaje się być prawdziwym wirtuozem.

Może pora z tym skończyć nie jest więc filmem o jednej rzeczy i nie można odbierać go przez pryzmat jednego lęku, czy nawet ciągu danych wydarzeń. Jest jednak tak atrakcyjny (choćby już ze względu na genialne kreacje aktorskie Jesse Plemonsa i Jessie Buckley), że urzeka formą i porywa rozwiązaniami. Potrafi być niepokojący gdy przypomina Get Out Jordana Peele’a, można się na nim wzruszyć (występ Jake’a przed publicznością), można też zachwycić się mrocznymi zdjęciami Łukasza Żala (które wywołują niemalże podskórnie depresyjny klimat) ale też, przede wszystkim, zdobyć się na niejedną refleksję na temat ludzkiej kondycji i kondycji nas samych w tym świecie. Kaufman i jego film jest trochę jak kazanie, chociaż daleko mu do przekazywania prawd objawionych. Chodzi mi raczej o to, że każdy widz może wynieść coś z niego dla siebie, jak na przykład to, że lepiej być na tym świecie z kimś niż samemu. To brzmi jak komunał, ale przy zestawieniu z obrazem, potrafi dotrzeć bardzo głęboko.

Patryk Karwowski
Czas trwania: 134 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Charlie Kaufman
Scenariusz: Charlie Kaufman, Iain Reid (na podstawie powieści)
Obsada: Jessie Buckley, Toni Collette, Jesse Plemons, David Thewlis, Colby Minifie, Jason Ralph
Zdjęcia: Łukasz Żal
Muzyka: Jay Wadley