Okupacja w 26 obrazach

Pochodzący z Dalmacji chorwacki reżyser Lordan Zafranović przedstawił na przykładzie faszystowskiej agresji na Dubrownik, włoskiej okupacji i ustaszowskim prymitywnym zezwierzęceniu nacjonalizm, który na początku wchodzi łagodnie w społeczny organizm, wyniszcza zdrowe tkanki, a w finale rozsadza komórki nerwowe i roztrzaskuje, dosłownie, mózg. Wtedy jest już za późno na reakcję. Cały film Okupacja w 26 obrazach prowadzi bowiem do tej jednej sceny, bestialskich siedmiu minut w ustaszowskim autobusie, w którym członkowie chorwackiego ruchu rewolucyjnego wywożą „podejrzanych” Serbów, Żydów czy też reprezentujących odmienną ideologię Chorwatów. Wywożą, ale gdziekolwiek nie jechali, nie dowożą. Scena, przez którą filmu nie można było wówczas wyświetlać w jugosłowiańskiej telewizji, poraża brutalnością, a w czasie premiery podzieliła krytyków (to normalne), ale również widzów, wśród których pojawiały się głosy, że sceny zostały przejaskrawione. Wiemy, że są wiarygodne (do dzisiaj robią kolosalne wrażenie), bo raporty, doniesienia, relacje przedstawiają dobitnie skalę ludobójstwa, a same akty barbarzyństwa ustaszów z filmu wpisują się w ciąg podobnych zdarzeń, które należy przypisywać organizacji. W obrazie Lordana Zafranovicia ustaszowski autobus to synonim horroru, do którego, jeżeli będziesz ignorantem, prędzej czy później wsiądziesz.

Złem totalnym są tutaj wkraczający do Dubrownika 17 kwietnia 1941 roku  nacjonaliści,  ledwo tydzień po pierwszym bombardowaniu. Czas „przed” tymi wydarzeniami to idylliczny obraz współgrającej harmonii pomiędzy różnymi środowiskami, nawet jeżeli ścierającymi się na wielu gruntach, to zdolnymi do dialogu. Na pierwszym planie jest ośrodek arystokracji i to z czym twórca wiąże kulturowe dziedzictwo Dubrownika włącznie z całą historią, sztuką, architekturą. Spokojna (w miarę) egzystencja wielokulturowa i międzyklasowa na przykładzie trójki przyjaciół pokazuje, że w porozumieniu potrafią się bawić, wspólnie trenować szermierkę (rozrywka zarezerwowana teoretycznie dla środowisk uprzywilejowanych, której mają jednak szansę posmakować biedniejsi, tutaj głównie za sprawą sportowego talentu).

Żyd Miho, Chorwat Niko (syn bogatego kapitana żeglugi morskiej) i Włoch Toni. Razem fechtują, włóczą się nocami po Dubrowniku, wdychają pełną piersią młodość. W połowie kwietnia 1941 roku wszystko się zmienia. Niko wstępuje do partyzantki i zamierza walczyć z okupantem, Miho będzie ciągle uciekał przed prześladowcami, bo złapanie grozi wywózką do obozu, a Toni przywdziewa czarną koszulę i przymierza się do dzierżenia władzy przy nowych porządkach.

Szkielet scenariusza przypomina więc ten z nakręconego rok wcześniej Żołnierza Orańskiego Paula Verhoevana. I tam (Holandia) i tu (Jugosławia) wojna pokazuje nie tylko rozpad państwa, ale i upadek przyjaźni. Tu nawet nie może być mowy o przyjaźni wystawionej na próbę, bo z chwilą wybrania strony konfliktu jako tożsamej własnym przekonaniom, słowo „przyjaźń” przestało istnieć, została zmiażdżona przez zły wybór, tutaj jasno wskazany przez postać Niko.

Lordan Zafranović wytworzył w swoim filmie specyficzną atmosferę oczekiwania na upadek człowieczeństwa. Nikt nie spodziewa się bowiem najgorszego, więc mieszkańcy Dubrownika, tak jak każdy terroryzowany i tłamszony przez oprawcę człowiek, przyjmują ciosy każdego rodzaju. Wszyscy się oszukują, oddalają w myślach zagładę, bo sądzą, że okupant zaprzestanie tortur, że przecież wytrzymam jeszcze jeden cios.

Agresor w oku kamery Zafranovicia przedstawiony jest przerażająco, ale i groteskowo. Włoscy faszyści próbują naśladować hitlerowców i w dumnym przemarszu przez Dubrownik wywracają się na rozrzuconym piasku, Ustasze z lubością oddają się brutalnym i sadystycznym aktom, naziści natomiast wyglądają jak turyści, którzy obcując po raz pierwszy z pięknym Dubrownikiem wyglądają niemal komicznie (podczas pierwszego przejazdu jednostki zmotoryzowanej przez rynek jeden z hitlerowców robi szybko zdjęcia zabytkom). Wszyscy oni jednak w końcowym rezultacie przedstawiają się jako uciekający do tanich uciech i oddający się perwersji. Nie potrafią uszanować ani tradycji (niemiecki oficer sprowadza szermierczy pojedynek do brutalnego okładania się szpadami przez zawodników z nagimi torsami), ani chwili, miejsc, czasu, niczego. Wszystko jest sprowadzane do burdelu, każdy przejaw inności miażdżony – „kto nie jest z nami, kula w łeb!”. Ludzkie odruchy nie istnieją.

Okupacja w 26 obrazach idealizuje wprawdzie środowiska lewicujące, ucieka od wskazywania czegokolwiek co łapałoby się w ramy totalitaryzmu komunistycznego. Lordan Zafranović jest tu rzeczywiście przychylny jednej stronie, ale nie zmienia to faktu, że film traktujący o konkretnym epizodzie historycznym, ma małe szanse, by przedstawić wydarzenia z innej perspektywy. Przez to również obrazowi (powstaniu, ale i przy późniejszym odbiorze) tak bardzo przychylne były władze Jugosławii włącznie z Josipem Brozem Titem na czele.

Dzisiaj Okupacja w 26 obrazach to film zapomniany, wciąż jednak o ogromnej sile rażenia. Warty odkurzenia, bo ze swoim czytelnym przekazem jasno przedstawia konsekwencje nacjonalizmu i faszyzmu.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 133 min
Gatunek: dramat, wojenny
Reżyseria: Lordan Zafranović
Scenariusz: Mirko Kovač, Lordan Zafranović
Obsada: Frano Lasić, Milan Štrljić, Ivan Klemenc, Gordana Pavlov, Boris Kralj
Zdjęcia: Karpo Acimovic-Godina
Muzyka: Alfi Kabiljo