Derek – recenzja dwóch sezonów

Czy wszystko czego tknie się Ricky Gervais zamienia się w złoto? Dla fanów komika (dla mnie) z pewnością tak. Derek (dwa sezony, razem 14 odcinków) to rzecz w pełni autorska, napisana, wyreżyserowana, wyprodukowana i zagrana przez Gervaisa, który wciela się w tytułowego Dereka. Kim jest Derek? Fantastycznym człowiekiem w średnim wieku, miłym i łagodnym, który pracuje w domu spokojnej starości i pomaga w opiece nad staruszkami. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Derek pochodzi z innej planety, ale to tylko powierzchowne spostrzeżenia. Po kilku minutach każdy wiele by oddał, by mieć takiego przyjaciela.

Dwa sezony Dereka to perypetie głównego bohatera i postaci, z którymi dzieli życie: zarządzającej przybytkiem Hannah (Kerry Godliman, która później wystąpiła w roli Lisy w serialu After Life), złotej rączki (stary ekranowy druh Gervaisa – Karl Pilkington), wiecznie narąbanego żula, który znalazł tutaj dom i rzecz jasna mieszkańców, dla których to miejsce jest jednocześnie ostatnim przystankiem.

Derekowi daleko w wymowie do klasycznych sitcomów ze śmiechem puszczonym z taśmy. Jako serial utrzymany w stylu mockumentary jest opowieścią, w której śmiech od wzruszeń dzieli raptem kilka minut i obie rzeczy przychodzą tak samo naturalnie i szczerze. Ricky Gervais żarty robi w swoim najlepszy stylu prowokując, obśmiewając, ale też skłaniając do refleksji. Jego cieplejsza strona sprawia, że chcesz być lepszy, poświęcać więcej czasu osobom starszym, ale też zwrócić uwagę na tych, którzy się izolują z różnych powodów.

Przy całym swoim fantastycznie napisanym scenariuszu, życiowym, smutnym, ale przede wszystkim wesołym, wciąż najbardziej potrafi rozbroić sam Derek. Głównie chyba przez to, że w bezpretensjonalny sposób potrafi mówić o rzeczach najważniejszych. Oswaja się ze śmiercią kolejnych podopiecznych, pomaga tym, którzy według innych na pomoc nie zasługują, żyje pełnią życia, a przecież tak skromnym, bo za wiele mu do szczęścia nie potrzeba. Ot, kilka znajomych twarzy.

Derek napisany jest inteligentnie i z werwą, łączy humor Gervaisa z poważnymi dramatami. Dla fanów rzecz obowiązkowa, ale i nieobeznanych z dokonaniami komika powinna pozytywnie zaskoczyć.