Niespotykane męstwo (1983)

Niespotykane męstwo opowiada o tym, o czym opowiadała większość filmów akcji z lat 80. z fabułą osadzoną w Wietnamie. Misja ratunkowa amerykańskich żołnierzy, którzy zostali na polach ryżowych podczas akcji, albo byli ranni, cudem ocaleli i dogorywali w obozach Wietkongu. 

Ted Kotcheff nie musiał się martwić o widownię, wszak rok wcześniej dał widzom Rambo, więc był umiłowanym reżyserem wśród fanów kina akcji. Jego Niespotykane męstwo trzyma poziom solidnego akcyjniaka, jednak w odróżnieniu od wspomnianych perypetii weterana Johna, historia wietnamska (klasyczny w tym przypadku „men on mission”) zestarzał się nie najlepiej.

Z wojny nie wrócił syn emerytowanego pułkownika Jasona Rhodesa (Gene Hackman). Ojciec wciąż wierzy, że syn żyje i jest, jak wielu amerykańskich żołnierzy, przetrzymywany gdzieś w dżungli. Pułkownik przez 10 lat zbierał informacje, kontakty, układał plan. Teraz, gdy ma niejako pewność o miejscu przetrzymywania, postanowił zebrać ekipę weteranów i odbić syna. Ekipa jest co najmniej nietuzinkowa. Każdy przeszedł w czasie wojny swoje piekło i każdy radzi sobie z koszmarami na swój sposób. Każdy też ma swoje zajęcie i nowe życie, więc Rhodesowi ciężko będzie ich zwerbować.

Podłoże fabularne stanowi nieco chorobliwa obsesja ojca, który na podstawie jednej niemrawej fotografii z lotu ptaka, rzuca ludzi w koszmar, z którego ledwo co wyszli. Zebrani do akcji to stary oddział poszukiwanego, więc wszyscy czują się niejako odpowiedzialni za to, że zostawili go wtedy machającego w kierunku śmigłowca. Gdyby Kotcheff pociągnął, a najpierw wyciągnął manię pułkownika Jasona na plan pierwszy i naznaczył nią w wyraźny sposób, postać głównego bohatera, film zyskałby dodatkowy atut – powagę.

Tak, pozostaje nam uczestniczyć jako widzom w podzielonej na trzy akty przygodówce (werbunek, trening przed akcją, akcja). Nie ma w tym nic złego i rzeczywiście od „men on mission” więcej czasami wymagać nie trzeba, ale niedosyt pozostaje.

Chyba największym atutem jest obsada. Co ciekawe, lepszy i bardziej charakterystyczny jest całydrugi plan niż Gene Hackman, który był tutaj trochę nieobecny. Wyglądało to miejscami tak, jakby uważał, że projekt jest dla niego trochę niepoważny. W tle mamy więc zabijakę, wariata, żółtodzioba (Patrick Swayze)  i paru innych, którzy dodają kolorytu do misji.

Reszta to standard. Jest poświęcenie, trochę patosu, wybuchające słomiane chaty, akty odwagi, desperacji. Całość mija przyjemnie, a do walki zagrzewa bohaterów całkiem nośny, wojenny podkład muzyczny.

6/10 - niezły

Czas trwania: 105 min
Gatunek: wojenny, men on mission
Reżyseria: Ted Kotcheff
Scenariusz: Joe Gayton, Wings Hauser
Obsada: Gene Hackman, Robert Stack, Fred Ward, Reb Brown, Randall 'Tex’ Cobb, Patrick Swayze
Zdjęcia: Stephen H. Burum
Muzyka: James Horner